Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Forum dyskusyjne

Forum dyskusyjne » Piłka nożna » Polskie talenty na Wyspach
30 września 2009, 14:03 [cytuj]
Po fali emigracji w Wielkiej Brytanii mieszka prawie milion Polaków. Wśród nich młodzi i utalentowani piłkarze, tacy jak 7-letni Bartek Cichowlas, który już zrobił wrażenie na trenerze juniorów Tottenhamu. Co zrobić, by do nich dotrzeć i namówić do gry dla naszej reprezentacji w przyszłości? Czy PZPN-owi na tym zależy?

Bartek miał dwa lata, gdy w 2004 roku wyjechał z rodzicami do Anglii. Zamieszkał w Enfield, w północnym Londynie. Tu poszedł do szkoły, nauczył się mówić - i płynnie po polsku, i czystą angielszczyzną z charakterystycznym północno-londyńskim akcentem. Jako czterolatek zaczął grać w piłkę. Szybko trafił do klubu Enfield Rangers. W swojej drużynie jest jedynym Polakiem i, podobnie jak ojciec (w przeszłości golkiper trzecioligowych klubów Gwardia Warszawa i KS Piaseczno), gra na bramce.

- Jeszcze nie widziałem siedmiolatka, który rzucałby się tak jak on. Nie boi się piłki, wie kiedy wyjść z bramki, a kiedy zostać na linii. Kilka razy zaskoczył mnie, broniąc naprawdę mocne strzały. W porównaniu do Bartka, jego koledzy z drużyny to straszne nieboraki - mówi dumny z syna Marcin Cichowlas. Talentem młody "Cichy" zadziwia jednak nie tylko rodziców. Zachwyca się nim także Tony Tilbrook, opiekun młodzieżowej drużyny (U-12) Tottenhamu Hotspur.

- Tony był moim trenerem w półprofesjonalnej drużynie Waltham Abbey. Kiedyś zabrałem Bartka na nasz mecz, a po nim chwilę razem pograliśmy. Nagle podchodzi do mnie Tony i mówi: "Rzadko spotyka się dzieciaka, który tak dobrze łapie piłkę. Jak podrośnie, bierzemy go do Tottenhamu" - wspomina Marcin.

Jak to się robi w Anglii

Od tamtej chwili Bartek marzy o grze w "Kogutach". Dlatego szlifuje swój talent, gdzie tylko może. Uczestniczy w piłkarskich szkółkach sobotnio-niedzielnych, w piłkarskich zajęciach po szkole (odpowiednikach polskich SKS-ów), kilka razy był na płatnych treningach, które prowadzili trenerzy Tottenhamu.

Nie może doczekać się, by trafić do szkółki Tottenhamu, ale musi poczekać jeszcze minimum trzy lata, do czasu, aż skończy 10 lat. Dostają się tam nieliczni - tylko tacy, których wypatrzą wysłannicy Tottenhamu. Ale to Bartek ma już za sobą.

Na Wyspach takich dzieci może być znacznie więcej. Według danych z 2007 roku, na emigracji w Wielkiej Brytanii w okresie największego boomu przebywał milion Polaków. W ostatnich pięciu latach na Wyspach urodziło się 50 tys. polskich dzieci. - To może być przyszłość polskiej piłki - mówi trener reprezentacji Polski z roczników 1991-1992 Michał Globisz. - Za kilka, kilkanaście lat czeka nas wysyp talentów. Chłopcy, którzy dziś mają po 6-7 lat, ze świetnie zorganizowanych angielskich szkółek wyjdą jako ukształtowani zawodnicy. I bardzo przydaliby się naszym juniorskim reprezentacjom. Szkoda, że polska siatka skautingowa na Wyspach jest prowizoryczna. Mam nadzieję, że ten teren wkrótce będzie obsadzony przez co najmniej kilku skautów. W tym kierunku kiedyś poszli Turcy, zalewając swoimi ludźmi Niemcy. I teraz mają z tego korzyści - dodaje.

Skauting - prowizorka

Jak dziś wygląda polska sieć skautingu w Wielkiej Brytanii? Tak naprawdę jest nią jeden człowiek - Dariusz Siedlarski. - Nie szukamy dzieciaków - mówi wprost. - Najmłodsza reprezentacja Polski to chłopcy, którzy mają ok. 15 lat. Nawet jakbym znalazł młodsze talenty, to co miałbym z nimi zrobić? Przecież nie założę klubu, sam też ich nigdzie nie zapiszę, bo do takiego Liverpoolu przychodzi 150 zgłoszeń dziennie. Nie mamy w Polsce opracowanego systemu. Mówiąc oględnie, nie mamy nic - twierdzi.

Siedlarski, który sam jest kibicem, przyznaje, że skauting traktuje jak hobby, a wszystkie sukcesy zawdzięcza w dużej mierze szczęściu. - Szukam utalentowanych chłopaków na stronach internetowych, kilka razy umieściłem ogłoszenie w polonijnej prasie, czasem dostanę od kogoś informację, że jest chłopak, którego warto zobaczyć, ale w tej chwili są to jednostki. Mam w swojej bazie tylko 20-30 zawodników - opowiada.

Niedawno miał szczęście. Dostał maila od Jonathana Głowackiego, 17-letniego piłkarza Colchester United. Za własne pieniądze pojechał na mecz aby zobaczyć, co chłopak potrafi. Szybko polecił nastolatka koordynatorowi skautów Maciejowi Chorążykowi. Ten przekazał wiadomość do trenera Globisza. A on powołał Głowackiego, który przed tygodniem w meczu z Białorusią pierwszy raz zagrał dla Polski.

Znacznie częściej Siedlarski ma jednak pecha. - Często dzwonią rodzice, zachwalają syna, ja przyjeżdżam i okazuje się, że on ledwo piłkę kopie. Bywa też, że rodzice od razu chcą zapewnień, że syn zagra w reprezentacji. Jak mówię, że droga jest długa, to telefony milkną. Zdarza się też, że tracimy talenty, bo ich rodzice mieli złe doświadczenia z Polską. Wyjechali, bo nie mieli pracy i chcą, by ich dzieci były Anglikami, a nie Polakami. Znam takich ludzi, spotyka się tu polskie rodziny, które mówią do swoich dzieci po angielsku - tłumaczy.

Właśnie dlatego rozwinięta sieć skautingu, o którą dopomina się Globisz, jest niezbędna. - Raz odezwał się chłopak, który chciał mi pomóc w Irlandii. Opisałem mu, jak to wygląda - że pracuję charytatywnie i sam do tego dokładam, że jeżdżę oglądać chłopaków własnym samochodem, sam płacę za paliwo i za własne pieniądze kupuję bilet. I chętny już się nie odezwał - opowiada Siedlarski. - Mógłbym zwrócić się do Polskiego Związku Piłki Nożnej o wsparcie finansowe, ale to bez sensu. Czego mam się spodziewać? Na szkolenie młodzieży idzie ze Związku bodajże 200 tysięcy złotych rocznie, a na utrzymanie biura PZPN-u - 4 miliony. To jest chore - twierdzi.

Dwóch skautów wystarczy

Co na to PZPN? - 200 tysięcy złotych idzie nie na szkolenie młodzieży, ale na samą siatkę skautingu - mówi Jerzy Engel, dyrektor sportowy i członek Wydziału Szkolenia PZPN. - Związek płaci pensje szefowi skautów Maciejowi Chorążykowi, a samym skautom zwracane są koszty przejazdów, telefonów i biletów na mecze. Jeszcze się nie zdarzyło, by któryś z nich nie dostał od nas zwrotów, jeśli w tej sprawie zgłosił się do nas pan Chorążyk. Ale na to, by, jak zrobili Turcy w Niemczech, otworzyć w Anglii profesjonalne biura dla naszych obserwatorów, po prostu nas nie stać - tłumaczy.

Engel nie widzi za to przeszkód, by związek organizował spotkania z utalentowanymi, młodymi piłkarzami na Wyspach, jakie co roku robi w niemieckiej Kolonii. - Jeśli Chorążyk wystąpi z taką inicjatywą, poprzemy ją - zapewnia. Ale zdaniem Chorążyka takie spotkania dziś nie mają sensu. - Wysyp talentów będzie za pięć lat, może później. Dziś nikt by na takie spotkania nie przyszedł - uważa. Nie wyklucza jednak, że w przyszłości dojdą one do skutku. A tymczasem koordynator szykuje pomocnika dla Siedlarskiego. - W listopadzie jadę do Londynu, by spotkać się z kandydatem na drugiego skauta. To były trener kadr młodzieżowych z Polski. Dwóch ludzi wystarczy. Nie ma co rozwijać wielkiej sieci skautingu w kraju, w którym nie ma jeszcze tak wielu naszych piłkarzy. A 6-7-latków nie szukamy, bo byśmy zwariowali. Nikt tego nie robi - wyjaśnia.

Kiedyś takim 6-7-latkiem był Łukasz Podolski, który wyjechał z kraju do Niemiec w wieku 2,5 roku. Gdy o nim usłyszeliśmy, miał już lat naście i zastanawiał się, którą wybrać reprezentację. Być może, gdyby ktoś go wyszukał wcześniej, nie miałby wątpliwości i grałby dla Polski. Tak się nie stało i gole strzela dla naszych zachodnich sąsiadów. Pozostaje nam liczyć, że dwóch skautów na terenie naszego "17. województwa" będzie pracowało za dwóch. A rodzice młodych piłkarzy, tak jak to robi Marcin, będą dbali o sportowy rozwój swoich dzieci. I zachęcali do gry dla Polski, by przysłowie "mądry Polak po szkodzie", w odróżnieniu do Niemiec, nie sprawdziło się na Wyspach. (sport.pl)
Po fali emigracji w Wielkiej Brytanii mieszka prawie milion Polaków. Wśród nich młodzi i utalentowani piłkarze, tacy jak 7-letni Bartek Cichowlas, który już zrobił wrażenie na trenerze juniorów Tottenhamu. Co zrobić, by do nich dotrzeć i namówić do gry dla naszej reprezentacji w przyszłości? Czy PZPN-owi na tym zależy? Bartek miał dwa lata, gdy w 2004 roku wyjechał z rodzicami do Anglii. Zamieszkał w Enfield, w północnym Londynie. Tu poszedł do szkoły, nauczył się mówić - i płynnie po polsku, i czystą angielszczyzną z charakterystycznym północno-londyńskim akcentem. Jako czterolatek zaczął grać w piłkę. Szybko trafił do klubu Enfield Rangers. W swojej drużynie jest jedynym Polakiem i, podobnie jak ojciec (w przeszłości golkiper trzecioligowych klubów Gwardia Warszawa i KS Piaseczno), gra na bramce. - Jeszcze nie widziałem siedmiolatka, który rzucałby się tak jak on. Nie boi się piłki, wie kiedy wyjść z bramki, a kiedy zostać na linii. Kilka razy zaskoczył mnie, broniąc naprawdę mocne strzały. W porównaniu do Bartka, jego koledzy z drużyny to straszne nieboraki - mówi dumny z syna Marcin Cichowlas. Talentem młody "Cichy" zadziwia jednak nie tylko rodziców. Zachwyca się nim także Tony Tilbrook, opiekun młodzieżowej drużyny (U-12) Tottenhamu Hotspur. - Tony był moim trenerem w półprofesjonalnej drużynie Waltham Abbey. Kiedyś zabrałem Bartka na nasz mecz, a po nim chwilę razem pograliśmy. Nagle podchodzi do mnie Tony i mówi: "Rzadko spotyka się dzieciaka, który tak dobrze łapie piłkę. Jak podrośnie, bierzemy go do Tottenhamu" - wspomina Marcin. Jak to się robi w Anglii Od tamtej chwili Bartek marzy o grze w "Kogutach". Dlatego szlifuje swój talent, gdzie tylko może. Uczestniczy w piłkarskich szkółkach sobotnio-niedzielnych, w piłkarskich zajęciach po szkole (odpowiednikach polskich SKS-ów), kilka razy był na płatnych treningach, które prowadzili trenerzy Tottenhamu. Nie może doczekać się, by trafić do szkółki Tottenhamu, ale musi poczekać jeszcze minimum trzy lata, do czasu, aż skończy 10 lat. Dostają się tam nieliczni - tylko tacy, których wypatrzą wysłannicy Tottenhamu. Ale to Bartek ma już za sobą. Na Wyspach takich dzieci może być znacznie więcej. Według danych z 2007 roku, na emigracji w Wielkiej Brytanii w okresie największego boomu przebywał milion Polaków. W ostatnich pięciu latach na Wyspach urodziło się 50 tys. polskich dzieci. - To może być przyszłość polskiej piłki - mówi trener reprezentacji Polski z roczników 1991-1992 Michał Globisz. - Za kilka, kilkanaście lat czeka nas wysyp talentów. Chłopcy, którzy dziś mają po 6-7 lat, ze świetnie zorganizowanych angielskich szkółek wyjdą jako ukształtowani zawodnicy. I bardzo przydaliby się naszym juniorskim reprezentacjom. Szkoda, że polska siatka skautingowa na Wyspach jest prowizoryczna. Mam nadzieję, że ten teren wkrótce będzie obsadzony przez co najmniej kilku skautów. W tym kierunku kiedyś poszli Turcy, zalewając swoimi ludźmi Niemcy. I teraz mają z tego korzyści - dodaje. Skauting - prowizorka Jak dziś wygląda polska sieć skautingu w Wielkiej Brytanii? Tak naprawdę jest nią jeden człowiek - Dariusz Siedlarski. - Nie szukamy dzieciaków - mówi wprost. - Najmłodsza reprezentacja Polski to chłopcy, którzy mają ok. 15 lat. Nawet jakbym znalazł młodsze talenty, to co miałbym z nimi zrobić? Przecież nie założę klubu, sam też ich nigdzie nie zapiszę, bo do takiego Liverpoolu przychodzi 150 zgłoszeń dziennie. Nie mamy w Polsce opracowanego systemu. Mówiąc oględnie, nie mamy nic - twierdzi. Siedlarski, który sam jest kibicem, przyznaje, że skauting traktuje jak hobby, a wszystkie sukcesy zawdzięcza w dużej mierze szczęściu. - Szukam utalentowanych chłopaków na stronach internetowych, kilka razy umieściłem ogłoszenie w polonijnej prasie, czasem dostanę od kogoś informację, że jest chłopak, którego warto zobaczyć, ale w tej chwili są to jednostki. Mam w swojej bazie tylko 20-30 zawodników - opowiada. Niedawno miał szczęście. Dostał maila od Jonathana Głowackiego, 17-letniego piłkarza Colchester United. Za własne pieniądze pojechał na mecz aby zobaczyć, co chłopak potrafi. Szybko polecił nastolatka koordynatorowi skautów Maciejowi Chorążykowi. Ten przekazał wiadomość do trenera Globisza. A on powołał Głowackiego, który przed tygodniem w meczu z Białorusią pierwszy raz zagrał dla Polski. Znacznie częściej Siedlarski ma jednak pecha. - Często dzwonią rodzice, zachwalają syna, ja przyjeżdżam i okazuje się, że on ledwo piłkę kopie. Bywa też, że rodzice od razu chcą zapewnień, że syn zagra w reprezentacji. Jak mówię, że droga jest długa, to telefony milkną. Zdarza się też, że tracimy talenty, bo ich rodzice mieli złe doświadczenia z Polską. Wyjechali, bo nie mieli pracy i chcą, by ich dzieci były Anglikami, a nie Polakami. Znam takich ludzi, spotyka się tu polskie rodziny, które mówią do swoich dzieci po angielsku - tłumaczy. Właśnie dlatego rozwinięta sieć skautingu, o którą dopomina się Globisz, jest niezbędna. - Raz odezwał się chłopak, który chciał mi pomóc w Irlandii. Opisałem mu, jak to wygląda - że pracuję charytatywnie i sam do tego dokładam, że jeżdżę oglądać chłopaków własnym samochodem, sam płacę za paliwo i za własne pieniądze kupuję bilet. I chętny już się nie odezwał - opowiada Siedlarski. - Mógłbym zwrócić się do Polskiego Związku Piłki Nożnej o wsparcie finansowe, ale to bez sensu. Czego mam się spodziewać? Na szkolenie młodzieży idzie ze Związku bodajże 200 tysięcy złotych rocznie, a na utrzymanie biura PZPN-u - 4 miliony. To jest chore - twierdzi. Dwóch skautów wystarczy Co na to PZPN? - 200 tysięcy złotych idzie nie na szkolenie młodzieży, ale na samą siatkę skautingu - mówi Jerzy Engel, dyrektor sportowy i członek Wydziału Szkolenia PZPN. - Związek płaci pensje szefowi skautów Maciejowi Chorążykowi, a samym skautom zwracane są koszty przejazdów, telefonów i biletów na mecze. Jeszcze się nie zdarzyło, by któryś z nich nie dostał od nas zwrotów, jeśli w tej sprawie zgłosił się do nas pan Chorążyk. Ale na to, by, jak zrobili Turcy w Niemczech, otworzyć w Anglii profesjonalne biura dla naszych obserwatorów, po prostu nas nie stać - tłumaczy. Engel nie widzi za to przeszkód, by związek organizował spotkania z utalentowanymi, młodymi piłkarzami na Wyspach, jakie co roku robi w niemieckiej Kolonii. - Jeśli Chorążyk wystąpi z taką inicjatywą, poprzemy ją - zapewnia. Ale zdaniem Chorążyka takie spotkania dziś nie mają sensu. - Wysyp talentów będzie za pięć lat, może później. Dziś nikt by na takie spotkania nie przyszedł - uważa. Nie wyklucza jednak, że w przyszłości dojdą one do skutku. A tymczasem koordynator szykuje pomocnika dla Siedlarskiego. - W listopadzie jadę do Londynu, by spotkać się z kandydatem na drugiego skauta. To były trener kadr młodzieżowych z Polski. Dwóch ludzi wystarczy. Nie ma co rozwijać wielkiej sieci skautingu w kraju, w którym nie ma jeszcze tak wielu naszych piłkarzy. A 6-7-latków nie szukamy, bo byśmy zwariowali. Nikt tego nie robi - wyjaśnia. Kiedyś takim 6-7-latkiem był Łukasz Podolski, który wyjechał z kraju do Niemiec w wieku 2,5 roku. Gdy o nim usłyszeliśmy, miał już lat naście i zastanawiał się, którą wybrać reprezentację. Być może, gdyby ktoś go wyszukał wcześniej, nie miałby wątpliwości i grałby dla Polski. Tak się nie stało i gole strzela dla naszych zachodnich sąsiadów. Pozostaje nam liczyć, że dwóch skautów na terenie naszego "17. województwa" będzie pracowało za dwóch. A rodzice młodych piłkarzy, tak jak to robi Marcin, będą dbali o sportowy rozwój swoich dzieci. I zachęcali do gry dla Polski, by przysłowie "mądry Polak po szkodzie", w odróżnieniu do Niemiec, nie sprawdziło się na Wyspach. (sport.pl)
Na początku był kogut...
30 września 2009, 14:19 [cytuj]
Jeżeli chodzi o wariant awaryjny i zastępczy to jak najbarzdiej tak. Nie zmieni niczego, ale może pomóc nie utonąć. Nie wierzę jednak w to, że chłopak , który spedzu na wyspach, powiedzmy 15 ze swoich 17 lat, ja kbedzie mial do wyboru reprezentację Anglii i Polski to postawi na tą druga. Ciężko tego od niego wymagać. Skazujemy się więc jakby na drugi sort już na starcie. Trochę to wyglada, na wysłużenie się kimś w szkoleniu (czyt. przyznaniem się do tego, że takowego u nas nie ma), ale może coś z tego się urodzić pozytywnego.
Jeżeli chodzi o wariant awaryjny i zastępczy to jak najbarzdiej tak. Nie zmieni niczego, ale może pomóc nie utonąć. Nie wierzę jednak w to, że chłopak , który spedzu na wyspach, powiedzmy 15 ze swoich 17 lat, ja kbedzie mial do wyboru reprezentację Anglii i Polski to postawi na tą druga. Ciężko tego od niego wymagać. Skazujemy się więc jakby na drugi sort już na starcie. Trochę to wyglada, na wysłużenie się kimś w szkoleniu (czyt. przyznaniem się do tego, że takowego u nas nie ma), ale może coś z tego się urodzić pozytywnego
Kogucie życie!
30 września 2009, 20:01 [cytuj]
Polespur pisze o dziecku tak naprawdę. Oczywiście życzę mu wszystkiego naj ale czy to temat o młodych talentach dla Tottenhamu czy dla reprezentacji Polski? A może generalnie młode światowe talenty? Jeżeli chodzi o Tottenham ja w tym nie siedzę aż tak dobrze że móc zmierzyć się z oceną 9-11-letnich chłopaków którym blisko do U-12 naszego klubu. Jeżeli chodzi o mnie to talentów szukałbym w wieku 14-15-16 lat. Jak dla mnie to warto zwrócić uwagę na rocznik '94 Rozwoju Katowice. Zresztą ten rocznik nawet takową stronę internetowa posiada. Wygrywają w naszym kraju wiele turniejów nie wspominając o zagranicznych. Do U-16 naszej reprezentacji dostało się dwóch chłopaków. Oprócz tego nadmienię że grają w lidze - nie pierwszy już raz - z rocznikiem starszym i wiele nie odstają. Na ten czas to tylko przyszło mi na myśl. Nie siędzę niestety na Copacabanie żeby wypatrywać brazylijskich łebków na plażach :). Ale temat spoko....
Polespur pisze o dziecku tak naprawdę. Oczywiście życzę mu wszystkiego naj ale czy to temat o młodych talentach dla Tottenhamu czy dla reprezentacji Polski? A może generalnie młode światowe talenty? Jeżeli chodzi o Tottenham ja w tym nie siedzę aż tak dobrze że móc zmierzyć się z oceną 9-11-letnich chłopaków którym blisko do U-12 naszego klubu. Jeżeli chodzi o mnie to talentów szukałbym w wieku 14-15-16 lat. Jak dla mnie to warto zwrócić uwagę na rocznik '94 Rozwoju Katowice. Zresztą ten rocznik nawet takową stronę internetowa posiada. Wygrywają w naszym kraju wiele turniejów nie wspominając o zagranicznych. Do U-16 naszej reprezentacji dostało się dwóch chłopaków. Oprócz tego nadmienię że grają w lidze - nie pierwszy już raz - z rocznikiem starszym i wiele nie odstają. Na ten czas to tylko przyszło mi na myśl. Nie siędzę niestety na Copacabanie żeby wypatrywać brazylijskich łebków na plażach :). Ale temat spoko

tabela ligowa

Drużyna M Z R P PKT
1. Arsenal FC 0 0 0 0 0
2. Aston Villa F.C. 0 0 0 0 0
3. Brentford F.C. 0 0 0 0 0
4. Brighton & Hove Albion F.C. 0 0 0 0 0
5. Burnley FC 0 0 0 0 0
6. Chelsea FC 0 0 0 0 0
7. Crystal Palace 0 0 0 0 0
pokaż całą tabelę

ankieta

Na którym miejscu w tabeli Tottenham zakończy sezon Premier League 2023/2024?
1 12.5%
2-3 12.5%
4-6 25%
7-10 50%
11-20 0%
8 oddanych głosów
archiwum ankiet

kontuzje

Użytkownicy online: Gości online: 10 Zarejestrowanych użytkowników: 5225 Ostatnio zarejestrowany: Witek
• Sprawdź najnowszy bukmacher ranking na meczyki.pl

Zaloguj się

Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Zarejestruj się