Jednym z najbardziej charakterystycznych zachowań kibiców Spurs jest monotonne, mrożące krew w żyłach skandowanie dwóch słów: „Yid Army”. Dlaczego Tottenham uważany jest za klub żydowski i z jakiej przyczyny jego kibice nie tylko to akceptują, ale wręcz są z tego faktu dumni?
Wszystko zaczęło się w latach 70. Wtedy to fani drużyn przeciwnych zaczęli nazywać kibiców Spurs „Żydami”. Sytuacja była wielokrotnie bardzo nieprzyjemna – na Stamford Bridge kibice Chelsea syczeli na fanów Spurs, imitując gaz wydobywający się z pryszniców w komorach gazowych, na innych stadionach kibice czynili niewybredne uwagi odnośnie różnic anatomicznych między nimi, a „żydowskimi” kibicami Spurs (konkretnie były one związane z faktem posiadania (lub nie) napletka, usuwanego u żydowskich niemowląt w trakcie rytualnego obrzezania). Po kraju rozniosła się moda na nazywanie Tottenhamu klubem żydowskim, a jego kibiców – Żydkami (Yids).
Nie wiadomo dokładnie, co było bezpośrednią przyczyną nadania naszemu klubowi łatki „żydowskiego”. Faktem jest, że w północnym Londynie mieszkało dużo ludności semickiej, wielu Żydów kibicowało (i wciąż kibicuje) Kogutom, prezesem klubu w latach 1943-1961 był niejaki Fred Bearman (czyli, używając polskiego odpowiednika: Berman). Wydaje się jednak, że to trochę za mało, żeby nadać jakiemuś klubowi łatkę klubu „żydowskiego” - przecież w innych dużych miastach – Manchesterze, Liverpoolu czy Birmingham odsetek ludności żydowskiej był prawdopodobnie porównywalny.
Jedna z teorii mówi, że decydująca była emisja w telewizji BBC popularnego serialu „Dopóki śmierć nas nie rozłączy” (lata 1965-1975). Jego bohater – kibicujący West Hamowi tępy rasista zajmujący się oglądaniem telewizji i komentowaniem bieżących wydarzeń kilkukrotnie wygłaszał opinię, że niedługo jego klub zagra mecz z „Yidsami”. Raz pozwolił sobie wręcz na komentarz, że głównym celem niemieckich nalotów na Londyn w czasie II wojny światowej było White Hart Lane.
Wnioski jaki można wyciągnąć z tej bardzo prawdopodobnej teorii są dwa: telewizja już na przełomie lat 60. i 70. miała bardzo silne oddziaływanie, w dodatku współczesne pojęcie politycznej poprawności nie tyle było nieznane, ale wręcz sytuacja była skrajnie odmienna. Trudno jest wyobrazić mi sobie sytuację, w której w telewizji brytyjskiej padają niewybredne żarty o wojnie, w której zginęło wielu mieszkańców Londynu.
Wiemy już czemu Tottenham stał się w opinii kibiców rywali klubem żydowskim. Ciekawą kwestią jest odpowiedź na pytanie – jak zareagowali na to fani Spurs? Można powiedzieć, że reakcja była dla fanów Tottenhamu typowa. Fani „odwrócili kota ogonem” i przemienili obelgę w powód do chwały. Epitet „Yids” stał się chóralnie i z dumą odkrzykiwanym „Yiddos” (londyńska mutacja tego słowa), a kibice zaczęli mienić się nazwą Yid Army. Czasem agresja fanów drużyn przeciwnych była katalizowana przez humor – pewnego razu kibice Manchester City ściągnęli spodnie, unaoczniając fanom Spurs swoją „nieżydowskość”, odpowiedzią tych spośród Kogutów, którzy faktycznie byli Żydami było...ściągnięcie spodni i potwierdzenie tego faktu zdumionym kibicom The Citizens. Reakcją był śmiech i zaprzestanie antysemickich insynuacji przez fanów City.
Jeden z kibiców wspomina inną znamienną sytuację: w czasie któregoś ze spotkań wyjazdowych członkowie bojówki kibicowskiej Spurs mieli na czubku głowy zamocowane maseczki lekarskie, imitujące mycki. Ale nie zawsze było tak różowo – w 1974 roku w finałowym dwumeczu rozgrywek o Puchar UEFA nasza Yid Army toczyła krwawe boje z bojówkami tradycyjnie antysemickiego i ksenofobicznego Feyenoordu Rotterdam (słynnej Rotterdam Gestapo). Zakończyło się to dożywotnim wykluczeniem Spurs z rozgrywek europejskich! Kara została odwołana dopiero w 1980 roku.
„Polityka” kibiców Spurs przyniosła długofalowy efekt. Wprawdzie początkowo dumne przypisanie sobie roli „Żydów” angielskiej piłki wywołało wśród kibiców rywali wściekłość, jednak z czasem zamieniła się ona w znudzenie, a wreszcie w zaakceptowanie faktu, że Koguty „są żydowskie i są z tego dumne”. Zdarzały się wprawdzie i wciąż zdarzają incydenty – przykładowo w 1996 roku bramkarz Aston Villi Mark Bosnich (znany kokainista) wykonał na WHL nazistowski znak pozdrowienia „Sieg Heil”, za co został ukarany śmieszną grzywną 1000 funtów. Ogólnie jednak sytuacja się uspokoiła.
Co ciekawe, w historii naszego klubu pojawia się tylko jeden piłkarz, który przyszedł na świat w Izraelu. To napastnik Ronny Rosenthal. Nie prezentował zbyt wysokiej klasy, ale trzy bramki w meczu potrafił zdobyć (grał w latach 1994-97. 100 występów, 11 bramek). Oczywiście grało wielu piłkarzy narodowości żydowskiej, ale z Izraela był tylko Ronnie. No i najsłynniejszy „zaadoptowany” Żyd – Jurgen Klinsmann, bohater piosenki: „Chim chiminee, Chim Chim churoo, Jurgen was a German but now he is Yiddo!”. Czyli Jurgen był Niemcem, ale teraz jest Żydem. Typowe dla kibiców Spurs poczucie humoru związane z „adopcją” blondwłosego i zapewne niebieskookiego przedstawiciela „rasy panów” :)
Jak wygląda w tej kwestii teraźniejszość? Wspomniane na wstępie okrzyki „Yid Army”, popularność piosenki o biednym „Żydku” oglądającym w samotności mecz z trybuny the Shelf i kupującym tylko jedno piwo, bo na więcej go nie stać, flagi Izraela na meczach, płynąca z głośników w okresie świątecznym piosenka wigilijna „Noel” w której w miejsce słów „born is the King of Israel” wykonawca śpiewa „born is the King of White Hart Lane”. No i Daniel Levy jako prezes. Inna sprawa, że chichotem historii jest fakt, że na czele najbardziej chyba antysemickiego i ksenofobicznego klubu w Anglii, Chelsea stoi syn Żyda i Ukrainki (Roman Abramowicz) a trenerem jest Żyd z Izraela, Avram Grant. Podsumowując można powiedzieć, a raczej zanucić jedno: „We're Yids and we know we are!”
autor: HB