Zwycięstwa w dniu dzisiejszym spodziewali się chyba wszyscy kibice Tottenhamu. Pytanie pozostawało tylko i wyłącznie jedno: ile bramek straci Portsmouth? Ostatecznie licznik zatrzymał się na tylko dwóch golach, choć ilość trafień po stronie Spurs mogła być zdecydowanie większa. W niektórych sytuacjach zachowywaliśmy się bardzo nieporadnie, podczas gdy powinniśmy skierować futbolówkę do siatki z zamkniętymi oczami. Nic to jednak. Przy innych, niezwykle korzystnych wynikach nasze 2:0 może okazać się kluczowym rezultatem. W takich spotkaniach tracić punktów nie możemy i dzisiaj plan zrealizowaliśmy w 100 procentach. Piłkarzom The Pompeys natomiast chyba na mało czym już zależy, bo nawet udawanie zaangażowania oraz walki o końcowy wynik niespecjalnie im wychodziło. Używając terminologii przytoczonej przez Pawła Cieślińskiego, pierwszy wzgórek udało nam się zdobyć bez najmniejszych problemów. Na horyzoncie jednak rysują się już wysokie góry, których podbicie nie będzie tak łatwą sprawą.
Harry Redknapp pozwolił w dniu dzisiejszym zadebiutować młodemu Anglikowi, Kyle'owi Walkerowi, który zajął miejsce kontuzjowanego Vedrana Corluki na prawej stronie obrony. Ta roszada okazała się strzałem w dziesiątkę. Walker grał naprawdę bardzo dobre zawody, często podłączał się do akcji ofensywnych, był niesamowicie aktywny, a przede wszystkim to w wielkiej części jego rajdowi na prawym skrzydle zawdzięczamy drugą bramkę strzeloną przez Niko Kranjcara. Oprócz Walkera w podstawowej jedenastce pojawili się również David Bentley oraz Tom Huddlestone, a szansę odpoczynku dostali Benoit Assou-Ekotto i mocno ekspoatowany w bieżącym sezonie, Wilson Palacios. W pełni sił był również Sebastien Bassong, co pozwoliło mu zająć miejsce na środku obrony. Niezwykle skuteczny w ostatnich tygodniach Roman Pavlyuchenko natomiast, tym razem usiadł tylko na ławce rezerwowych.
W Porstmouth jednym z największych nieobecnych był na pewno Jamie O'Hara, który do portowego klubu wypożyczony jest z Tottenhamu. I to właśnie na mocy umowy zawartej pomiędzy klubami Anglik w spotkaniu przeciwko Spurs wystąpić nie mógł. Po przeciwnej stronie barykady, w barwach Kogutów, mecz rozegrało kilku zawodników z przeszłością na Fratton Park. Peter Crouch, Niko Kranjcar i Younes Kaboul - ci zawodnicy dostali szansę występu przeciwko swojemu byłemu klubowi. Na murawie pojawiłby się pewnie także Jermain Defoe, gdyby nie fakt, że jakiś czas temu odniósł kontuzję.
O ile na początku mecz mógł się wydawać w miarę wyrównany, o tyle z upływem kolejnych minut, przewaga Kogutów stawała się coraz bardziej wyraźna. Gracze Tottenhamu na całe szczęście spotkanie przeciwko Portsmouth potraktowali niezwykle poważnie i nie zlekceważyli teoretycznie słabszego rywala, jak to często mają w zwyczaju (że wspomnę chociażby dwie wpadki z Wolves). Koguty, mniej więcej, od dziesiątej minuty zaczęły dzielić oraz rządzić na boisku, a kwestią czasu pozostawało to, kiedy strzelą pierwszego gola.
Już w 8 minucie przed szansą stanął Gudjohnsen, który po dośrodkowaniu Niko Kranjcara znalazł się w dogodnej sytuacji, lecz jego uderzenie głową było nad wyraz niecelne. Portsmouth starało się jeszcze jakoś odpowiadać, czego dowodem strzał Piquionne z 18 minuty, ale na posterunku stał niezawodny Heurelho Gomes.
W 27 minucie udało nam się w końcu wyjść na prowadzenie. Wszystko zaczęło się od naszego, brazylijskiego golkipera, który długim wykopem uruchomił na lewym skrzydle Garetha Bale'a. Ten pociągnął z piłką kilkanaście metrów i zagrał piłkę wprost na głowę Petera Croucha, który nie miał już żadnych problemów z pokonaniem Davida Jamesa. Po chwili przed szansą stanął Michael Dawson, lecz tym razem futbolówka minęła słupek bramki Portsmouth. A jeśli jesteśmy już przy słupkach... W 36 minucie miała miejsce niezwykła scena, w którą zaangażowane musiały chyba zostać jakieś magiczne wróżki spod Portsmouth. Najpierw piekielnie mocne uderzenie Huddlestone'a, trafiło tylko w poprzeczkę. Po krótkim zamieszaniu futbolówka znalazła się pod nogami Croucha, którego wolej zatrzymał się na słupku. Tak odbita piłka trafiła jeszcze przypadkowo w Haydena Mullinsa i... opuściła plac gry. Jakby tego było, po rzucie rożnym będącym wynikiem tegoż zamieszania, piłka znowu znalazła się u stóp Croucha, którego przewrotkę wyłapał James. Pech, panie dziejku, pech.
Co się jednak odwlecze, to nie uciecze, jak mówi staropolskie przyszłowie. Może w poprzedniej okazji szczęście stanęło po stronie The Pompeys, ale w 41 minucie musiało założyć szalik Spurs. Wspaniałą akcją na prawym skrzydle popisał się Kyle Walker, który ograł jednego z obrońców Portsmouth i wspaniale wyłożył piłkę stojącemu przed polem karnym Luce Modriciowi. Uderzenie Chorwata ugrzęzło jednak w nogach obrońców, futbolówka odbijała się niczym kulka we flipperze, aż trafiła do Niko Kranjcara, który skierował ją w końcu do bramki. Rzecz jasna Niko nie cieszył się w przesadny sposób z gola, przecież jeszcze nie tak dawno biegał po murawach Premier League w niebieskiej koszulce ekipy z Fratton.
Po zmianie stron spotkanie przestało być tak emocjonujące. Tottenham nie chciał się za bardzo przemęczać, wiedząc, że trzy punkty ma już praktycznie w kieszeni, a spadkowicz z Portsmouth nie za bardzo wiedział jakie środki przedsięwziąć, by pokusić się o strzelenie gola na White Hart Lane. Koguty w dalszym ciągu stwarzały sobie groźne sytuacje, ale z ich wykorzystaniem miały wielkie problemy. Najdogodniejszej tuż przed zakończeniem spotkania nie wykorzystał Peter Crouch. Portsmouth natomiast, prócz kolejnych punktów, straciło kilku ważnych graczy - z powodu kontuzji boisko opuścili: Hermann Hreidarsson, Danny Webber oraz David James. Nam udało się zakończyć mecz bez żadnych ubytków - czy to bramkowych, czy też zawodniczych (miejmy nadzieję, że uraz Michaela Dawsona to nic groźnego). Przed nami kolejne, zdecydowanie trudniejsze mecze. Oby nasza forma wyglądała tak jak dziś, bo wtedy szansa na TOP 4 jest przeogromna. A na chwilę obecną cieszmy się zwycięstwem!
Składy:
Spurs (4-4-2): Gomes; Kyle Walker, Bassong, Dawson (Kaboul, 62), Bale; Bentley, Huddlestone, Modric, Kranjcar (Assou-Ekotto, 67); Crouch, Gudjohnsen (Pavlyuchenko, 79)
Niewykorzystani rezerwowi: Alnwick, Livermore, Palacios, Rose
Portsmouth (4-1-4-1): James (Ashdown, 89); Mullins, Mokoena, Hreidarsson (Webber, 52), Finnan; Bassinas (Owusu-Abeyie, 84); Borre, Brown, Hughes, Piquonne; Kanu
Niewykorzystani rezerwowi: Ritchie, Sowah
Sędzia: Kevin Friend
Żółte kartki:
Portsmouth: Hughes
Bramki:
1:0 - Crouch 27'
2:0 - Kranjcar 41'
Statystyki:
Posiadanie piłki:
Tottenham 56%:44% Portsmouth
Celne strzały na bramkę:
Tottenham 7:3 Portsmouth
Strzały obok bramki:
Tottenham 7:5 Portsmouth
Rzuty rożne:
Tottenham 11:2 Portsmouth
Faule:
Tottenham 5:9 Portsmouth
46 komentarzy ODŚWIEŻ