Kogo dzisiaj tak naprawdę obchodzi porażka z Portsmouth? Pamięta ktoś jeszcze w ogóle ten niedzielny mecz? Najważniejsze spotkanie sezonu, cel, którego zrealizowanie powinno być naszym corocznym priorytetem, wysiłkiem całej drużyny udało się osiągnąć! Jakie to uczucie pokonać największego rywala? Chyba każdy z Kogutów potrafi odpowiedzieć sobie na to pytanie. Czy zwycięstwo może mieć lepszy smak?
Dawno już spotkanie pomiędzy Arsenalem, a Tottenhamem nie dostarczało tak wielu, ligowych emocji. Goście z Emirates przed meczem mieli jeszcze cień szansy na wywalczenie mistrzowskiej korony, natomiast Koguty w dalszym ciągu walczą o czwartą lokatę, premiowaną występem w eliminacjach do elitarnej Ligi Mistrzów. Harry Redknapp zaproponował aż 5 zmian w podstawowym składzie swojej drużyny, widocznie porażka na Wembley i jemu nie przypadła do gustu. Od pierwszej minuty na murawie White Hart Lane szansę gry dostali Ledley King, Younes Kaboul, Assou-Ekotto, Roman Pavlyuchenko oraz Danny Rose. I to właśnie wystawienie młodego Anglika w pierwszej jedenastce, a także obecność na prawej stronie obrony sprowadzonego z Portsmouth Francuza, Kaboula, były największymi zaskoczeniami jeśli chodzi o skład Spurs. Muszę osobiście przyznać, że gdy zobaczyłem te dwa nazwiska na planszy przedstawiającej zestawienie Kogutów byłem pełen obaw. Doskonale pamiętałem pierwszy mecz Kaboula po powrocie na WHL, w którym to bardzo nieporadnie radził sobie jako prawy obrońca. Dla Rose'a natomiast miał to być ligowy debiut - wychowanek Leeds w końcu rozegra spotkanie od pierwszego gwizdka sędziego. Mieliśmy jednak również swoje problemy, stąd nieobecność nawet na ławce rezerwowych tak ważnych dla naszego zespołu zawodników jak na przykład para Chorwatów: Niko Kranjcar - Vedran Corluka.
Mecz nie zaczął się dla nas najlepiej. To Analsi przez pierwsze kilka minut dłużej utrzymywali się przy piłce, starając się kontrolować grę i narzucić nam swój styl gry.Już w drugiej minucie strzał Judasza po dośrodkowaniu piłki z rzutu rożnego klatką piersiową na linii bramkowej zatrzymał Benoit Assou-Ekotto. Tottenham odpowiedział w 9 minucie, jednak po świetnej akcji na prawym skrzydle, strzał Romana Pavlyuchenki w ostatniej chwili zablokował Vermaelen. Piłka opuściła boisko i wyszła na tak znienawidzony przeze mnie rzut rożny...
Futbolówkę w pole karne dośrodkowywał Luka Modric. Niestety w szesnastce zabrakło Petera Croucha, który mógłby pojedynek główkowy wygrać, więc najwyżej do piłki wyskoczył Manuel Almunia, wypiąstkowując piłkę. Niestety dla Anali zrobił to tak nieporadnie, że przy próbie swojej interwencji w idiotyczny sposób się przewrócił, piłkę opanował młody Danny Rose i nie zastanawiając się długo huknął w pięknym stylu z woleja pod samą poprzeczkę. Futbolówka ugrzęzła w siatce i zarówno cały stadion, jak i czwórka Kogutów oglądających mecz w łódzkim Futbol Pubie, wyskoczyła do góry w radości, zdzierając przy tym niemiłosiernie swoje gardło.
Arsenal dość długo nie potrafił się zebrać w sobie, a na domiar złego placy gry z powodu kontuzji musiał opuścić Vermaelen, którego zastąpił Mikael Silvestre. Siedzący obok nas pojedyczny fan Anali (o którym więcej można napisać w komentarzach), nie był z tego powodu zadowolony. Nie dość, że na środku grał już Sol Campbell, którego każde zetknięcie się z piłką powodowało burzę gwizdów na WHL, to jeszcze obok niego w parze miał występować Silvestre, nie prezentujący ostatnio zbyt wysokiej formy.
Spotkanie w zasadzie do końca pierwszej połowy nie przyniosło już wielu emocji. Tottenham miał jeszcze co prawda jedną sytuację, kiedy to Modric wyszedł sam na sam z Almunią, ale tak po prawdzie, to nie miał już z czego uderzyć i jego strzał ciałem zablokował wychodzący z bramki golkiper Scumsów.
Druga połowa rozpoczęła się zdecydowanie lepiej niż pierwsza, bo nie musieliśmy czekać dziesięciu minut, by Koguty strzeliły bramkę. Wspaniałym podaniem na wolne pole między obrońcami Arsenalu popisał się Jermain Defoe, a będący sam na sam z Almunią Gareth Bale okazji nie zaprzepaścił, podwyższając wynik spotkania na 2:0. Ten gol był wieką ulgą dla naszych skołatanych nerwów. Teraz Analom nie przyjdzie już tak łatwo wywiezienie z WHL choćby jednego punkcika.
Tottenham po strzeleniu drugiego gola zaczął bronić po profesorsku. Arsenal tak naprawdę nie wiedział co zrobić, jak przedostać się w pole karne Heurelho Gomesa. Goście zbyt często tracili piłkę, co było zdecydowanie na rękę piłkarzom Spurs, którzy mogli nastawić się już na grę z kontry i przyjmować nieporadnych Anali na własnej połowie. Cudowną szansę w 69 minucie miał jeszcze Gudjohnsen, ale nie trafił czysto w piłkę i zaprzepaścił okazję.
Arsenal obudził się dopierona 10 minut przed końcem, a motorem napędowym był wprowadzony kilkanaście minut wcześniej na murawę Robin Van Persie. Najpierw w 80 minucie wspaniałą interwencją po jego strzale z woleja popisał się Gomes, następnie uderzenie Rosicky'ego przeturlało się obok słupka naszej bramki. Strzał Van Persiego z 84 minuty z rzutu wolnego sprzed naszej szesnastki, zmierzający w samo okienko, po raz kolejny tylko sobie znanym sposobem obronił brazylijski bramkarz Kogutów.
W 85 minucie jednak i Gomes był już bez szans. Bendtner dostał bardzo dobre w pole karne od biegnącego po prawie stronie Theo Walcotta i wślizgiem wbił jakoś piłkę do siatki, pomimo, że na jego plecach siedziało dwóch obrońców Spurs. Serce waliło jak oszalałe, a w naszych głowach, tak bardzo pragnących zwycięstwa, pojawił się kwaśny obraz spotkania z Evertonem.
Na szczęście Tottenham już do samego końca skutecznie oddalał niebezpieczeństwo od własnej bramki, nie pozwalając Analom strzelić gola na 2:2. Po ostatnim gwizdku Clattenburga stadion eksplodował z radości, tak długo przyszło nam przecież czekać na ligową zwycięstwo nad Scums. To była wspaniała noc - dla takich chwil zwyczajnie warto być Kogutem!
Składy:
Spurs (4-4-2): Gomes; Kaboul, Dawson, King, Assou-Ekotto; Rose (Bentley, 46), Huddlestone, Modric, Bale; Defoe (Gudjohnsen, 68), Pavlyuchenko (Crouch, 88)
Niewykorzystani rezerwowi: Alnwick, Bassong, K Walker, Livermore
Arsenal (4-3-3): Almunia; Sagna (Walcott, 53), Campbell, Vermaelen (Silvestre, 20), Clichy; Denilson (Van Persie, 68), Nasri, Diaby; Eboue, Rosicky, Bendtner
Niewykorzystani rezerwowi: Fabiański, Eastmond, Merida, Eduardo
40 komentarzy ODŚWIEŻ