John Bostock, 18-letni piłkarz Tottenhamu, zdecydował się wylać publicznie żale, narzekając na brak szans na grę w pierwszym składzie. Według Bostocka, przyczyną takiego stanu rzeczy jest nadmierny import graczy z zagranicy.
- Liczny kontyngent obcokrajowców blokuje nas (młodych angielskich piłkarzy – przyp. HB) – ocenia Bostock. – Przez to mamy bardzo ograniczone szanse na wykazanie się. Kluby wydają grube miliony na obcokrajowców, więc potem dużo chętniej korzystają z ich usług, a Anglicy muszą czekać na swoje szanse po kilka lat. Moim marzeniem jest regularna gra w piłkę. Chciałbym bardzo robić to w Tottenhamie, jednak najważniejsze dla mnie jest po prostu zacząć grać– podsumowuje swój wywód młody zawodnik Kogutów.
Bostock przyszedł do Spurs w 2008 roku w atmosferze małego skandalu – jego macierzysty klub, Crystal Palace oskarżył go o niewdzięczność i nieetyczne zachowanie. Transferem Anglika była zainteresowana Chelsea, wspominano również o hiszpańskiej Barcelonie, jednak Bostock wybrał White Hart Lane, zapewne licząc na łatwiejszą drogę do pierwszej jedenastki. Dotychczasowy dorobek Bostocka w pierwszym składzie Spurs to zaledwie 25 minut gry.
Komentarz:
Bostockowe marudzenie byłoby choć trochę usprawiedliwione, gdyby Harry Redknapp słynął z „zarzynania” młodych talentów. Jednak przykłady Danny’ego Rose’a, Jona Obiki czy Kyle’a Walkera pokazują, że talent i przede wszystkim ciężka praca z czasem procentują. Talent John Bostock niewątpliwie ma. Problemem w jego przypadku jest chyba awersja do ciężkiej pracy i przede wszystkim – duże ego. John Bostock wyraźnie nie lubi obcokrajowców, a przydałaby mu się chociażby rozmowa z Romanem Pawluczenką. Rosjanin nauczyłby go może znanego powiedzenia: „tisze jedziesz, dalsze budiesz”.
11 komentarzy ODŚWIEŻ