Na wstępie chcę zaznaczyć, że piszę ten felieton bez emocji, jedynie po paru piwkach, co w Polsce jest przecież jak najbardziej normalne. Nie czytałem również komentarzy, żadnych skysportów - chcę, żeby moja opinia o dzisiejszym meczu była moja własna, nie popierana niczym innym z zewnątrz. Od kilku lat jestem znany na tej stronie głównie z siania pesymizmu przed meczami, w typowaniu naszych porażek nawet z najsłabszymi rywalami. W zabawie "I know the score" w zeszłym sezonie nasze porażki typowałem prawie zawsze - zwycięstwa obstawiałem jedynie przy meczach z Wolves. Jak się skończyły wszyscy pamiętamy.
Parę dni temu naskrobałem felieton, w którym ostrzegałem, że mecz z Young Boys będzie bardzo ciężki, że Tottenham nie potrafi wielkich meczów rozgrywać bez dawki adrenaliny danej swoim kibicom. Wielu lekceważyło naszego rywala typując śmiałe zwycięstwo nawet w granicach 3:0. Tymczasem 3:0 to nasi przeciwnicy prowadzili po 30 minutach. Nikt nie brał pod uwagę faktu na jak ciężkim i nietypowym dla siebie terenie przyjdzie rywalizować Tottenhamowi. Nawet sam Harry Redknapp prawdopodobnie zlekceważył ten fakt przekonany o wielkości swoich piłkarzy, którzy jak myślał, poradzą sobie w każdych warunkach.
Tymczasem nasi piłkarze na boisku w Szwajcarii wyglądali jak żołnierze amerykańscy w Afganistanie. Silniejsi, lepiej wyszkoleni, jednak na obcym terenie zagubieni jak dzieci we mgle. Gracze "Kogutów", przyzwyczajeni do gry na szybkich boiskach angielskich, zroszonych wodą, na których wślizgi to chleb powszedni byli zmuszeni grać na twardym przypominającym boisko halowe boisku, które za nic im nie pasowało, a przyzwyczajanie się do jego wymogów zajęło im prawie godzinę.
Nie jest to oczywiście bronienie naszych piłkarzy, jednak wina za dzisiejszą grę leży tylko i wyłącznie po stronie naszych szkoleniowców. Oczywiście my kibice jesteśmy mądrzejsi po meczu, jednak trenerzy i wysłannicy klubowi, którzy zarabiają za to niemałe pieniądze powinni lepiej przygotować nasz team do owego meczu. Wilson Palacios wyglądał dziś jak Radosław Sobolewski na meczu ligi halowej, Roman Pavlyuchenko ruszał się jak wóz z węglem - nawet Gareth Bale zdawał się grać na podobnym boisku po raz pierwszy raz w życiu.
Po dzisiejszym meczu powinniśmy być dumni z naszych zawodników! Dumni i szczęśliwi, że przegrali tylko 2:3. Oznacza to bowiem, że w rewanżu po prostu muszą wygrać. I tyle. Przed tym dwumeczem nikt nie wyobrażał sobie, aby Tottenham na White Hart Lane nie umiał ograć wicemistrza Szwajcarii. Jeśli będziemy mieć z tym problem tzn tylko to, że nasza drużyna do gry w Lidze Mistrzów się nie nadaje i gra w trzecią drużyną ligi rumuńskiej to szczyt naszych możliwości. Young Boys będzie u nas pozbawione wszystkich swoich atutów, a nasi trenerzy na pewno po raz kolejny ich nie zlekceważą. Dziś piłkarze z Berna również nie prezentowali niczego specjalnego. Zagrali po prostu swoje. I my zagrajmy swoje za tydzień. Chyba że znowu bramkarz ( niczym Joe Hart ) zaliczy mecz życia. Tfu tfu. A ja jak w litanii przed paroma miesiącami napiszę "Nie wierzę w ten cholerny awans do następnej rundy". I cieszę się, że kolejnego meczu nie obejrzę, bo właśnie wybieram się na urlop. Czekam na dobre wiadomości w gazecie następnego dnia.
14 komentarzy ODŚWIEŻ