Spotkanie na The Hawthorns przypominało mi trochę to sprzed dwóch tygodni. Tottenham znów był stroną przeważającą, lecz mało z tego wynikało. Udało nam się wyjść na prowadzenie, jednak West Brom bardzo szybko wróciło do gry, a w ostatnich dziesięciu minutach gospodarze, stylem Wigan Athletic, przeprowadzili trzy, niesamowicie groźne akcje. Na nasze szczęście dziś przeciwnikowi nie udało się postawić kropki nad i.
Tym razem Harry Redknapp nie patyczkował się ze składem swojej drużyny, dokonując w nim aż pięciu zmian w porównaniu do jedenastki, która zaprezentowała swoje umiejętności dwa tygodnie temu w przegranym na własnym boisku meczu przeciwko Wigan Athletic. Manager "Kogutów" całkowicie przemeblował linię obrony swojej drużyny, dając szansę debiutu Francuzowi, Williamowi Gallasowi. Razem z nim parę stoperów tworzył jego rodak, Younes Kaboul, którzy byli wspierani przez Vedrana Corlukę na prawej flance i Garetha Bale'a na lewej. Inaczej wyglądała także druga linia Hotspur. Po raz pierwszy koszulkę z kogutem na piersi mógł założyć Rafael Van der Vaart, który obok Luki Modricia, Aarona Lennona, Wilsona Palaciosa, a także Toma Huddlestone (kapitana Spurs w dzisiejszym meczu) tworzył pomoc Tottenhamu. W ataku natomiast miał biegać osamotniony Roman Pawluczenko, wspierany oczywiście przez naszego filigranowego rozgrywającego z Chorwacji.
Pierwsze minuty udowodniły, że spotkanie na The Hawthrorns nie będzie dla Tottenhamu łatwym meczem. Podopieczni Redknappa bardzo długo utrzymywali się przy piłce, jednak dobrze zorganizowana obrona gospodarzy nie pozwalała tak naprawdę przedostać się gościom pod pole karne West Brom. W 7 minucie szansę po dobrym rozegraniu piłki między Van der Vaartem a Modriciem otrzymał Aaron Lennon, lecz jego uderzenie z szesnastki WBA poszybowało nad poprzeczką bramki Scotta Carsona. Po tym uderzeniu nastąpił okres nudniejszej gry, przerwany dopiero przez gola dla Spurs, którego autorem okazał się Modrić. Dobrym, niekonwencjonalnym dośrodkowaniem na pole karne do Pawluczenki popisał się Van der Vaart, jednak (na szczęście) rosyjski snajper przegrał walkę o górną piłkę z obrońcami West Brom. Okazało się jednak, że Ci wybili futbolówkę za słabo, a ta trafiła ostatecznie pod nogi Chorwata, który nie miał żadnych problemów z pokonaniem golkipera gospodarzy. Niestety, kilka minut później Modrić musiał opuścić boisko, po tym jak został sfaulowany przez Chrisa Brunta. Żeby tego było mało, sędziujący to spotkanie Howard Webb przewinienia na Modriciu się nie dopatrzył, odgwizdał natomiast zagranie ręką naszego zawodnika. Miejsce Modricia na placu gry zajął Niko Kranjcar. I na tym w zasadzie emocje pierwszej połowy mogłyby się skończyć, gdybyśmy kibicowali Barcelonie, a nie Tottenhamowi.
Gracze Spurs zamiast pójść za ciosem i dobić rywala, schowali się na własnej połowie, nie za bardzo nawet wiedząc czy chcą jeszcze skontrować West Brom, czy czekać na gwizdek Webba oznaczający koniec pierwszej połowy. Takie myślenie zostało błyskawicznie skarcone. W 41 minucie Fortune z niesamowitą łatwością ograł w naszym polu karnym Gallasa, lecz jego strzał zdołał jeszcze odbić Cudicini. A potem nastąpił już pokaz tego jak nie należy wybijać w takich sytuacjach piłki. Kaboul miast pomóc włoskiemu golkiperowi w wypiąstkowaniu futbolówki zablokował jego wyskok, piłka trafiła na głowę Odemwingie, który skierował ją w stronę bramki, a ta postanowiła odbić się jeszcze od Chrisa Brunta i wpaść do naszej siatki. Ostatnim zawodnikiem, który futbolówkę mógł wybić był Gareth Bale, ale Walijczyk wolał w tym momencie poćwiczyć wpadanie na słupek.
To jednak nie koniec złych informacji o pierwszej połowie, gdyż moje oko dostrzegło również, że Luka Modrić murawę The Hawthorns opuścił o kulach. Miejmy nadzieję, że mimo wszystko uraz Chorwata to nic groźnego i nasz rozgrywający szybko wróci do gry.
Drugą część gry Tottenham mógł rozpocząć od mocnego uderzenia. Wspaniałym podaniem na wolne pole popisał się Van der Vaart, jednak w sytuacji sam na sam z Carsonem, fatalnie zachował się Bale, którzy przegrał pojedynek z golkiperem West Bromwich. Chwilę później piekielnie mocno z rzutu wolnego przymierzył Kaboul, lecz i tym razem na posterunku stał bramkarz gospodarzy.
W pierwszej połowie z naszego długiego utrzymywania się przy piłce, wynikały jeszcze od czasu do czasu jakieś groźne sytuacje pod polem karnym West Brom. Po zmianie stron natomiast, Tottenham dał się sprowadzić do poziomu gry gospodarzy, który, nie obrażając nikogo, za wysoki, niestety, nie jest.
W ostatnich dziesięciu minutach to gospodarze byli stroną przeważającą. Najlepszą sytuację zmarnował Odemwingie w 87 minucie, którego strzał na linii bramkowej znakomicie zatrzymał Carlo Cudicini, rehabilitując się po trosze za niepewną interwencję przy bramce dla WBA. Kilkadziesiąt sekund później po raz kolejny Odemwingie mógł zapewnić swojej drużynie zwycięstwo, lecz i tym razem Włoch nie dał się zaskoczyć. Krytycy Cudiciniego po spotkaniu przeciwko West Brom powinni być mu niesamowicie wdzięczni. Jako jeden z nielicznych nie zawiódł.
Udało nam się dziś więc wywalczyć punkt na The Hawthorns. Biorąc pod uwagę, że większa część naszego składu rozegrała słabe zawody, a my sami w defensywie graliśmy trzema zawodnikami i stojakiem, wynik spotkania z West Bromwich trzeba uznać za bardzo dobry. Przeboleję już te cztery miliony, choć słabo mi się robi gdy słyszę aż tak wielką sumę, ale niech Gallas zarabia je grając w rezerwach. Na Premier League ten człowiek się nie nadaje.
Minusy meczu:
William Gallas - według wielu to miało być wzmocnienie. Po dzisiejszym spotkaniu jestem w stanie się z tym zgodzić tylko, że Gallas jest wzmocnieniem dla drużyny przeciwnej. To co Francuz wyprawiał na środku defensywy woła o pomstę do nieba. Jeśli Gallas przegrywa w tak prosty sposób pojedynki z zawodnikami West Bromwich Albion, to jak będzie wyglądała jego gra, gdy przyjdzie mu walczyć z Drogbą, Rooneyem czy Robinem van Persie? Zaczynam mieć coraz poważniejsze wątpliwości, czy jedynym powodem tego, że Gallas przez dwa miesiące nie mógł znaleźć sobie klubu była wysokość jego poborów. Jeśli nasza młodzież ma pobierać nauki u takiego obrońcy, to długo nie znajdziemy w akademii Tottenhamu następcy Ledleya Kinga.
Younes Kaboul - obok niepewnego Gallasa, również Kaboul nie mógł rozegrać najlepszego spotkania. Śmiem nawet pokusić się o stwierdzenie, że dzisiaj graliśmy kompletnie bez środka obrony. Co prawda podobały mi się jego ofensywne wypady na połowę gospodarzy, jednak obrońcę rozlicza się z tego, co zrobił na swojej pozycji. A Kaboul niestety w dużym stopniu przyczynił się do straty gola przez Tottenham.
Aaron Lennon - kompletnie niewidoczny motor napędowy ataków naszej drużyny. Zazwyczaj niesamowicie aktywny w ofensywie, dziś praktycznie ani razu nie zaprezentował rajdów prawą stroną boiska, z których przecież słynie.
Roman Pawluczenko - Obecność Rosjanina w podstawowym składzie Tottenhamu była bodaj największym zaskoczeniem. Po 60 minutach Redknapp przyznał się do błędu, zastępując Pawluczenkę Robbie Keane'em.
Wilson Palacios - i on udowodnił, że nie jest jeszcze w najlepszej dyspozycji. Waleczny pomocnik "Kogutów" popełniał zbyt wiele indywidualnych błędów, przegrywał pojedynki z graczami West Bromwich oraz za często tracił futbolówkę, by jego występ można było uznać za udany.
Howard Webb - tutaj akurat wszelki komentarz wydaje się chyba zbędny.
West Bromwich 1:1 Tottenham
0:1 - Modrić 27'
1:1 - Brunt 41'
Składy:
West Bromwich: Carson - Olsson, Shorey, Tamas, Jara - Brutn (Barnes 78'), Thomas, Mulumbu, Sharner (Reid 73') - Odemwinigie, Fortune (Tchoyi 86')
Tottenham: Cudicini - Corluka, Kaboul, Gallas, Bale - Lennon (Crouch 77'), Huddlestone, Palacios, Van der Vaart, Modrić (Kranjcar 32') - Pawluczenko (Keane 64')
Żółte kartki:
West Brom: Jara, Brunt
Tottenham: Gallas
Sędzia: Howard Webb
Widzów: 23,642
statystyki pomeczowe:
Posiadanie piłki:
West Brom 46%:54% Tottenham
Strzały na bramkę:
West Brom 8:9 Tottenham
Strzały obok bramki:
West Brom 7:7 Tottenham
Rzuty rożne:
West Brom 9:4 Tottenham
Faule:
West Brom 12:9 Tottenham
41 komentarzy ODŚWIEŻ