Ufff, dawno już nie napisałem nic na naszym portalu, dlaczego więc akurat teraz? Skłoniła mnie do tego dyskusja, która toczy(ła) się na forum w temacie transferów. W zasadzie to tylko do niej odnosi się pierwsza część tytułu tego, że tak górnolotnie to określę, felietonu. Reszta to już tylko takie luźne przemyślenia, dzięki którym może dyskusja wejdzie na inny poziom niż "Forlan, Suarez, Dżeko."
Jak wiemy, obok kwoty odstępnego, najważniejszym problemem w ściąganiu klasowych zawodników są ich wymagania finansowe. W Tottenhamie istnieje górny limit tygodniówek wynoszący około 80 tysięcy funtów tygodniowo. Wiele osób widzi w tym genialny ruch, dzięki któremu Klub świetnie prosperuje. Jak dla mnie sytuacja przedstawia się nieco inaczej. "Nie zaoferujemy komuś więcej, ponieważ nie chcemy tworzyć kominów płacowych" - to święta zasada w naszym Klubie, w mojej zaś opinii straszna głupota.
Nie ma pieniędzy na wielkie pensje, ale finanse na milion średnich jakoś się znajdują. Weźmy nasz najnowszy nabytek - Steven Pienaara zawodnik dobry, ale nam kompletnie zbędny. Niech każdy zastanowi się, którą w kolejności potrzebą było sprowadzenie kolejnego ofensywnego pomocnika?! Najważniejszym argumentem za jego przyjściem nie była szybkość, przegląd pola czy wyszkolenie techniczne tylko cena. Zupełnie to do mnie nie przemawia, ponieważ wydaliśmy niepotrzebnie 3 miliony funtów i jeszcze będziemy płacić mu te 70 tysięcy tygodniowo.Proponowałbym zastanowić się nad powiedzeniem "biednego nie stać na tanie rzeczy" (choć na biednych akurat nie trafiło;). Razem z naszym "max" 80 daje to 150, na które skusić można prawie każdego zawodnika. Który byłby czymś, co jest w każdej dziedzinie życia normalne - okrytym czarną sławą "kominem płacowym." Różnicowanie zarobków w zależności od wkładu jest tym co odróżnia kapitalizm od gospodarek sterowanych. Messi i Xavi zarabiają zupełnie inne pieniądze niż Maxwell z Abidalem. A jak jest u nas?
A u nas jest dokładnie tak, jak w polskich klubach. Kluczowy Modrić dostaje podobną tygodniówkę co niemal bezwartościowi Keane i Pawliuczenko, bardzo ważni Bale i Van der Vaart podobną co zupełnie trzeciorzędni Bassong z Jenasem.Kompletny absurd - normą jest, że, dajmy na to, Kuba Wojewódzki zarabia więcej niż, z całym szacunkiem, portier w TVN-ie, ponieważ ma "odrobinę" większy wkład w zyski firmy. Czasy, kiedy dyrektor fabryki zarabiał o połowę więcej niż robotnik w Polsce na szczęście już bezpowrotnie minęły. Ale w Tottenhamie nadal hołduje się zasadzie "Czy się stoi, czy się leży..."
Oczywiście, można sobie mydlić oczy argumentami pod tytułem "Leeds, Newcastle, Portsmouth, WHU." Pytanie brzmi po co? Ważne jest to, żeby określone pieniądze dawać określonym zawodnikom, a nie "supergwiazdom" typu Dyer czy Kanu. Przyjmijmy czysto hipotetycznie, że graczem Tottenhamu zostaje Fernando Torres z tygodniówką na poziomie 130-150 tysięcy funtów. Każdy zdrowo myślący człowiek zgodzi się chyba, że Hiszpan jest wart takich pieniędzy. W normalnej sytuacji wszyscy w Klubie uznają, że tak być powinno. W nienormalnej zaś mamy bunt piłkarzy, którzy chcą zarabiać porównywalne pieniądze. Przy obecnym wkładzie w grę zespołu zasługuje na to tylko Modrić, gaża na poziomie 100 tysięcy przypaść zaś powinna Bale'owi, Van der Vaartowi i może jeszcze Gomesowi. A reszta? Drzwi otwarte, nie podoba się, jesteście tylko dodatkiem. Pawliuczenko, Keane, Gallas, Crouch, Pienaar, King, Woodgate etc. dostają wolną rękę w znalezieniu sobie zespołu, który da im więcej niż te 60-80 tysięcy, które mają u nas i które będą w stanie za nich zapłacić. Szczerze wątpię, czy znalazłoby się miejsce dla więcej niż 2-3, rewolucji bym się więc nie obawiał.
Oczywiście, można powiedzieć, że piłka nożna to gra zespołowa i nie liczy się jeden czy drugi zawodnik. I tak rzeczywiście jest, ale grą zespołową jest praktycznie wszystko. Żadne przedsiębiorstwo na świecie nie poradzi sobie bez sprzątaczek, ludzi wywożących śmieci czy ochrony. Nie oznacza to jednak, że takie osoby mają zarabiać podobnie co dyrektorzy. A jeśli będą chciały, proszę bardzo, droga wolna w szukaniu nowego pracodawcy, my kogoś w to miejsce znajdziemy. Bo walka na rynku toczy się o tych z najwyższymi kwalifikacjami, resztę zawsze da się jakoś dokooptować.
Nie chcę, żeby ten tekst został źle zrozumiany. Wolę, żebyśmy w tym okienku nie kupili już nikogo niż ściągali kolejnego zawodnika z kontraktem na 60-70 tysięcy (ciągle podkreślam, że chodzi o "klasę" a nie pensję, oczywiście jak Messi zechce przyjść za 20 tysięcy to bardzo się ucieszę). Nie jest to też rewolta przeciwko Pienaarowi - stało się, jest nasz i teraz kibicuję mu z całego serca. Tylko nie jestem pewny, czy w Klubie pomyślał ktoś o tym, że po sezonie Bentley jednak nie przekona do siebie nikogo (a patrząc na to jak na razie gra jest to najprawdopodobniejszy scenariusz) i powróci do zespołu wraz ze swoją dużą tygodniówką. Zespołu złożonego z ponad 30 zawodników, z których 3-4 to postacie kluczowe, 6-7 dość ważne, a reszta możliwa w każdej chwili do zastąpienia. Mój apel jest więc taki - trzon zespołu już mamy, od klasowych drużyn odróżnia nas ilość klasowych zawodników. Których, jeśli chcemy realnie myśleć o mistrzostwie, trzeba będzie sprowadzić, bo z naszej "akademii" raczej nie wyjdą. Ale żeby znalazły się na nich pieniądze, najpierw musimy skrócić listę płac, a później zaoszczędzone kwoty przeznaczyć na "kominy płacowe"!
48 komentarzy ODŚWIEŻ