Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Daniel Levy - prezes, który uczy się na błędach

11 marca 2011, 18:27, Tomasz Wasak
Nie wszystko, co dotkniemy w naszym życiu, z marszu zamieniamy w złoto. Przeważnie droga do sukcesu nie jest usłana różami. Wiele porażek, błędnych decyzji i krytyka z niemal każdej strony. Prawdziwym osiągnięciem jest umieć z popełnianych błędów wyciągnąć odpowiednie wnioski. Człowiekiem, który ze swoich kiepskich decyzji potrafił wyjść z podniesionym czołem, dla którego czas był przychylny, jest prezes Tottenhamu Hotspur, Daniel Levy. Mija 10 lat jego prezesury i śmiało można powiedzieć, że z klubu, który pogrążony był w jednym z najgłębszych kryzysów w swojej historii, Tottenham stał się klubem, którego zawodników wkrótce będziemy mogli wymieniać wśród największych piłkarzy w całej długiej i zakręconej historii "Spurs".

Levy od samego początku nie miał lekko. Przejmował klub w 2001 roku po Alanie Sugarze,który opisał swój pobyt w Tottenhamie jako "najgorzej stracony czas w swoim życiu". Dziesięć lat Sugara na stołku prezesa Tottenhamu nijak ma się do dziesięciu lat Daniela Levy'ego. Sugar opuszczał klub, gdy naszpikowany angielskimi gwiazdorami Tottenham, walczył nie tylko z problemami finansowymi, ale także o byt w angielskiej Premiership. Nowy prezes "Kogutów" musiał zacząć budować wszystko od początku - począwszy od zdrowej atmosfery w klubie, skończywszy na finansach.

Pierwszym krokiem było zwolnienie znienawidzonego przez wszystkich kibiców Tottenhamu menedżera Gheorge'a Grahama - byłego zawodnika Arsenalu. Graham nie dogadywał się z piłkarzami, preferował nudny i defensywny futbol, co doprowadziło do konfliktu z kibicami i ostatecznej dymisji. Daniel Levy wiedział co zrobić, by naprawić atmosferę w klubie i zatrudnił na stanowisku menedżera prawdziwego "Koguta" Glenna Hoddle'a.

Sytuacja w klubie poprawiała się z każdym miesiącem. Ustalony został pułap płac dla najlepszych zawodników na poziomie 40 tysięcy funtów, dzięki czemu kondycja finansowa Tottenhamu wracała na nogi. Poziom piłkarski klubu jednak wciąż był mizerny. Hoddle okazał się słabym menedżerem. Levy był pod presją kibiców, aby zatrudnić menedżera ze znanym nazwiskiem. W końcu ugiął się i zatrudnił Jacquesa Santiniego, a jednocześnie podpisał kontrakt z dyrektorem sportowym PSV Frankiem Arnesenem, który wynalazł takie piłkarskie talenty jak Ronaldo, Stam czy Robben.

Historia Santiniego na WHL była krótka, trwała jedynie kilkanaście spotkań. Oficjalnie odszedł z powodów osobistych, jednak za kulisami mówiło się o konflikcie właśnie z Arnesenem. Daniel Levy ufał Duńczykowi i postanowił jemu powierzyć misję budowy Tottenhamu. Niestety wkrótce za 5 milionów funtów podkupiła go Chelsea i Tottenham został z nieznanym nikomu menedżerem Martinem Jolem, a parę miesięcy później londyński klub związał się z byłym scoutem Arsenalu Damienem Comollim, który objął stanowisko dyrektora sportowego "Kogutów".

Holenderski menedżer Martin Jol okazał się bardzo dobrym wyborem Levy'ego. Były szkoleniowiec m.in. RKC Waalwijk preferował ofensywny styl gry, otwartą grę i brak przesadnej kombinacji taktycznej. "Kogutom" pasowało to jak ulał. Problemy ponownie zaczęły się od relacji menedżer-dyrektor sportowy. Martin Jol po zwolnieniu skarżył się, że Comolli sprowadzał wielu zawodników, o których nie miał pojęcia i w wielu przypadkach zbędnych. Słowa Jola potwierdził obecny menedżer Tottenhamu Harry Redknapp twierdząc, że Comolli sprowadził całą masę piłkarzy, jednak z których sklecenie sensownej drużyny graniczyło z cudem. W 2007 roku Daniel Levy ponownie ugiął się i sprowadził menedżera z nazwiskiem. Tym razem wybór padł na Juande Ramosa.

Hiszpańskiego szkoleniowca nikomu przypominać nie trzeba. Wybitny taktyk, otaczający się całą masą trenerów od przygotowania fizycznego i dietetyków, jednak człowiek, nieznający kompletnie angielskich realiów oraz co gorsza, języka. Lewy obrońca Tottenhamu Benoit Assou-Ekotto po zwolnieniu Ramosa zakpił z niego twierdząc, że Hiszpan chciał z nich zrobić drużynę grającą jak panienki. Skończyło się to prawie spadkiem Tottenhamu do Championship. Daniel Levy zrozumiał swój kolejny błąd i pozbył się nie tylko nieprzydatnego w Londynie Ramosa, lecz także Comolliego, dyrektora sportowego, który błędów popełniał stanowczo za dużo.

Jeżeli prezes Tottenhamu usiadł i przeanalizował lata, w których Tottenham grał najlepiej, zdecydowanie był to okres, w którym w klubie rządził Martin Jol, po pozostałościach Franka Arnesena. Jolowi nie brakowało odwagi w atakowaniu, nie brakowało mu humoru, który kibice Tottenhamu uwielbiają, jednak brakowało mu opanowania i przede wszystkim - zawodników. Współpraca z Damienem Comollim nie układała się kolorowo, ponieważ młody dyrektor chciał w Tottenhamie zaadaptować metody z Arsenalu, które na naszym podwórku sprawdzały się mizernie. Daniel Levy postanowił więc nie eksperymentować z kolejnym dyrektorem sportowym i sięgnął po człowieka, którego wiedza i kontakty w angielskim futbolu są olbrzymie. Mowa tu rzecz jasna o Harrym Redknappie. Powierzono mu funkcję menedżera Tottenhamu, a także dano wolną rękę w doborze ludzi, z którymi chce pracować. Redknapp zatrudniał scoutów i dyrektorów, którzy odpowiadali jego koncepcji, zrezygnował z utrzymywania drużyny rezerw, twierdząc, że zawodnicy z tych spotkań nic nie wynoszą i gra tam jest dla nich złem koniecznym. Z menedżera, który w świetnym stylu utrzymał drużynę w lidze, stał się głównym dowodzącym całym Tottenhamem. Współpracownicy Redknappa twierdzą, że menedżer "Kogutów" nie żyje praktycznie niczym innym, jak tylko klubem. Piłkarze, którzy z nim pracowali chwalą go praktycznie bez wyjątków. Ponownie jak u Jola, brakuje żelaznej taktyki, a główną siłą napędową Tottenhamu jest ambicja i jedność zespołu, połączona z olbrzymimi umiejętnościami piłkarzy. Redknapp po przyjściu do Londynu powiedział: "Mam tu świetną drużynę. Nie potrzebuję wielu transferów. Dajcie mi czas, a zrobię z tego zespołu drużynę na miarę gry w Lidze Mistrzów."

Dziś cały świat zobaczył Tottenham na własne oczy w Lidze Mistrzów. Ćwierćfinał CL dla debiutanta, to osiągnięcie wręcz niesłychane. Jednak nie powinno dziwić kibiców Tottenhamu. W końcu "Koguty" jako debiutanci wygrali Puchar UEFA i Puchar Zdobywców Pucharów. Wygranie Ligi Mistrzów wydaje się jednak wciąż marzeniem, choć w tym momencie wcale nie nieosiągalnym. Historia ostatnich dziesięciu lat Tottenhamu pokazuje, że możemy się spodziewać wszystkiego. Nawet finału na Wembley.

Jak zatem oceniać prezesa Daniela Levy'ego? Czy mógł więcej. Malkontenci odpowiedzą, że tak. Że popełniał zbyt wiele błędów, wydawał niepotrzebnie pieniądze na dziwne transfery, rezygnował przedwcześnie z menedżerów. Jednak prawda może być zupełnie inna. Levy z Tottenhamu chce zrobić wielki klub, jednak jako prezes piłkarskiego klubu, uczył się z każdym kolejnym rokiem. Konsekwentny był jedynie w tym, na czym zna się jak mało kto, czyli na ekonomii. Odkąd został prezesem "Kogutów", na finanse nie narzekaliśmy ani razu. Średnie najwyższe płace dla zawodników urosły przeszło dwukrotnie od momentu, gdy został prezesem, a nie ucierpiała na tym jego polityka. Wciąż jednak i on, i Redknapp powtarzają, że rozwój Tottenhamu uzależniony jest od rozbudowy stadionu, który zagwarantowałby większe pensje dla zawodników. W obecnej sytuacji nie ma o tym mowy. Jeśli do tego dojdzie, możemy być pewni, że "Koguty" pozostaną w angielskiej czołówce na następne lata i nie będziemy musieli modlić się o biznesmena z Kuwejtu czy Arabii.

Jednak co po Redknappie? Czy Levy nie popełni kolejnego błędu? Jeśli wyciągnął odpowiednie wnioski, za pewne nie. O kogoś takiego jak Redknapp będzie mu ciężko. Być może powróci znów do funkcji dyrektora sportowego, jednak ściśle powiązanego myślą piłkarską z menedżerem. Pewne jest to, że nie pokusi się na byle kogo z nazwiskiem, a już na pewno nie na kogoś z nazwiskiem, nie znającego realiów angielskiej piłki i nie pasującego stylem do tego, co chce prezentować sobą taki klub jak Tottenham i czego my, kibice Tottenhamu chcemy oglądać. Za wiele ma do stracenia, a przez dziesięć lat na White Hart Lane zobaczył już praktycznie wszystko.
Źródło: własne

39 komentarzy ODŚWIEŻ

varba
12 marca 2011, 17:55
Liczba komentarzy: 4468
No jak na razie to ta WIELKA Borussia Kloppa z PSG Kombouare, dobrym na francuskie podwórko, w Lidze Europy rady sobie nie dała.
0
varba
12 marca 2011, 17:45
Liczba komentarzy: 4468
Ale gdzie porównania Kombouary do Mourinho, Beniteza czy Ancelottiego, gości którzy tyle zobaczyli przed Anglią, mieli porządne doświadczenia i wiedzę, a on to jest gość dobry na podwórko francuskie. Nie mówię, że np Klopp nie, być może to też gość tylko na niemieckie realia, ale powalczy z BVB w LM i zobaczymy co z tego wyniknie.
0
varba
12 marca 2011, 17:39
Liczba komentarzy: 4468
A Ancelotti jaką wiedzę miał o Anglii? Mourinho? Benitez?
0
varba
12 marca 2011, 17:24
Liczba komentarzy: 4468
Paweł z tego co mówił Levy to Redknapp też nas olał w przeszłości. Sam pisałeś, że Levy to człowiek biznesu, a w biznesie nie ma miejsca na sentymenty. Ja też jestem wielkim fanem Kloppa, Raku wspomina o Kombouare wszystko pięknie, ale Ramos też świetnie sobie radził w Hiszpanii zanim trafił na WHL. Zadecydowało brak znajomości angielskich realiów a obaj panowie w Anglii nie trenowali! Nie wygłupiajcie się z Holloway, jeden dobry sezon w Premier League a w następnym już tak ładnie nie będzie, podobnie było z Hull City, też wszyscy się podniecali Brown'em a potem przyszedł kolejny sezon i został zwolniony, a dziś połowa nawet nie wie o kim mówię ;-)
0
adipetre
12 marca 2011, 15:21
Liczba komentarzy: 1263
A po Redknappie widzialbym chetnie Holloway'a, na pewno Tottenham prezentowal taki futbol jaki lubimy.
0
adipetre
12 marca 2011, 14:56
Liczba komentarzy: 1263
"najgorzej stracony czas w swoim życiu" - czy ten zwrot ma cos wspolnego z logika?
0
gaizka
12 marca 2011, 12:24
Liczba komentarzy: 1248
No to może i ja spróbuję wtrącić swoje trzy grosze. Jeszcze jakiś czas temu marzyłem, by następcą Redknappa był ktoś świeży, młody - trener utalentowany, lecz prowadzący do tej pory kluby słabsze, jak chociażby Roberto di Matteo czy Roberto Martinez. Dalej uważam, że są to dobrzy szkoleniowcy, potrafiący coś zdziałać ze swoimi nienajmocniejszymi ekipami, jednak ściąganie ich do Tottenhamu to jedna wielka niewiadoma. Nie można być pewnym, czy obaj są już przygotowani do walki ze swoimi zespołami o najwyższe cele. I chociaż jestem niemal przekonany, że Martinez kiedyś trafi na ławkę zespołu z górnej połowy tabeli w Premier League, to jednak proponowanie mu już teraz kontraktu byłoby chyba lekkim wyprzedzeniem prawidłowego biegu czasu. Kogo więc upatruje w numerze jeden? Pewnie, że Levy posady mu nie zaproponuje, ale dla mnie znakomitym następcą Redknappa byłby Antoine Kombouare z PSG. I nie piszę tego z czystej lubości klubu ze stolicy Francji. Dla mnie, po prostu, Kombouare, to jest gość pasujący idealnie do Tottenhamu. Ma wielki charakter i spore sukcesy jak na trenera ze stosunkowo dość krótkim stażem. Pewnie, że po stronie pucharów ma tylko wywalczony w 2010 Puchar Francji, ale potrafił już przez te dwa lata w Paryżu z zespołu pojedynczych gwiazd zrobić prawdziwy team, który znowu liczy się w walce o mistrzowską koronę. No i pewnie większych problemów nie powinien mieć też z językiem, bo przez dwa lata grał w szkockim Aberdeen.
0
gaizka
12 marca 2011, 11:56
Liczba komentarzy: 1248
Co do tego co po Redknappie, myślę, że powrót Martina Jola jest niemożliwy, bo panowie rozstali się dość chłodno. Jeśli chodzi o MON to wątpię, już raz nas olał, więc drugi raz nie będzie się o niego Levy prosił, chociaż kto wie. Ogólnie mam cały czas szaleńczą nadzieję, że odejście Redknappa zbiegnie się z odejściem Mourinho z Realu... Ale będąc realistami, to chyba najbliżej Levy'emu powinno być do Jurgena Kloppa, a jeśli trzymać się Redknappowej wizji to Ian Holloway lub Owen Coyle, jednak tu byłaby loteria na maksa.
0
gaizka
12 marca 2011, 11:50
Liczba komentarzy: 1248
Ocena przez pryzmat błędu prezesa lub nie, nie zawsze jest najwłaściwsza. Wiadomo że dużą rolę odgrywa szczęście, czasami są rzeczy których przewidzieć po prostu się nie da. Weźmy na ten przykład Ramosa, początek bardzo dobry, wygraliśmy puchar, zawodnicy zeszczupleli, innemu hiszpanowi (Benitezowi) też się udało...jednak w pewnym momencie nasi zawodnicy mieli już dość! Myślę że z pewnością trzeba oddać Levy'emu, że mądrze prowadził politykę która była z założenia długoterminowa...a efekty jej już powoli widzimy
0
Revil
12 marca 2011, 10:46
Liczba komentarzy: 81
Ale tego było :D Ale czyta się z ciekawością :)
0
DADI
12 marca 2011, 10:34
Liczba komentarzy: 172
Klinsiego? To co on wyprawiał będąc nie dawno trenerem Bayernu, bodajże w 2008 roku to była jedna wielka porażka, ja bym widział jak już O'Neila
0
halabala
12 marca 2011, 10:13
Liczba komentarzy: 1310
A ja bym chciał Klinsiego... :)
0
varba
12 marca 2011, 07:46
Liczba komentarzy: 4468
Dobrze że napisałeś takie streszczenie ostatnich 10 lat, bo mamy dużo nowych użytkowników i taka lekcja na pewno im się przyda. Co po Redknappie!? Według mnie będzie to Rafa Benitez jeżeli nadal będzie do wzięcia lub Martin O'neill. Levy próbował zatrudnić Beniteza jeszcze przed przejściem do Liverpoolu i myślę że może się pokusić. O'neill to bezpieczna opcja ma metody i mentalność podobną do Redknappa, no może jest trochę lepiej zorganizowany :-)
0
RAFO THFC
12 marca 2011, 01:10
Liczba komentarzy: 3181
oj nie tylko Bale'a i Modricia, ale i Gomesa, Berbatova czy Benta, Bentleya i Giovaniego ;)
0
RAFO THFC
11 marca 2011, 23:40
Liczba komentarzy: 3181
A ja uważam, że ktoś do pomocy przy transferach przydałby się - może nie z tytułem Dyr. Sportowy - ale jako koordynator d.s. transferów.. CIEKAWY artykuł.
0
halabala
11 marca 2011, 22:48
Liczba komentarzy: 1310
Prezesura Levy'ego pokrywa się mniej więcej z czasem, gdy przeskoczyłem z sympatyka na die hard yiddo :) Hoddle okazał się być kiepskim trenerem, ale spróbować trzeba było - a nuż zostałby naszym trenerskim Kennym Dalglishem? Ciekawy był pogląd jednego z ówczesnych piłkarzy, który stwierdził, że treningi u Hoddle'a były o tyle ciekawe, że sam mógł pokazać piłkarzom o co mu chodzi. Gorzej, że nikt potem nie był w stanie dorównać technicznie jego sztuczkom... Potem Jol który mi również pod wieloma względami przypomina Harry'ego. A, jedna uwaga - oddajmy cesarzowi co cesarskie - Commoli był niewypałem w naszym systemie, ale to jemu zawdzięczamy m. in. Garetha Bale'a i Lukę Modricia
0
bambi
11 marca 2011, 20:42
Liczba komentarzy: 273
Zajefajny artykuł
0
space1122
11 marca 2011, 19:40
Liczba komentarzy: 81
Doczytalem i to z ciekawoscia ;p
0
DADI
11 marca 2011, 18:01
Liczba komentarzy: 172
gratulację. doczytałeś do końca :]
0
<  1  2  

ankieta

Na którym miejscu w tabeli Tottenham zakończy sezon Premier League 2025/2026?
1 33.33%
2-3 0%
4-6 0%
7-10 0%
11-20 66.67%
3 oddane głosy
archiwum ankiet

kontuzje

Użytkownicy online: Gości online: 18 Zarejestrowanych użytkowników: 5255 Ostatnio zarejestrowany: maciek_1984

Zaloguj się

Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Zarejestruj się