W ostatnich dniach pojawiły się informacje o możliwości przejęcia Tottenhamu przez anonimowego inwestora. Mimo kryzysu na rynkach finansowych, zainteresowanie kupnem pakietu kontrolnego w naszym klubie jest tajemniczy inwestor z Singapuru, a także bliżej niezidentyfikowane konsorcjum brytyjskie.
Zacznijmy od początku – Tottenham Hotspur plc (public limited company) jest spółką notowaną na giełdzie. Głównym biznesem i jednocześnie źródłem przychodów jest pierwszoligowy klub piłkarski. Głównym udziałowcem THFC plc jest firma ENIC – posiada ona 82% akcji THFC plc. ENIC w 80% należy do miliardera Joe Lewisa, drugim głównym udziałowcem jest Daniel Levy (pełniący funkcję prezesa). Pozostali akcjonariusze mają na tyle nieznaczącą ilość akcji spółki, że potencjalny inwestor nie musi się nimi przejmować. Pakiet kontrolny dałoby mu bowiem wykupienie akcji posiadanych przez ENIC.
Powstaje pytanie – dlaczego ENIC miałby pozbywać się akcji spółki generującej dochody i mądrze zarządzanej przez Daniela Levy’ego, do tego firmy, której perła w koronie okupuje ostatnie miejsce w tabeli Premier League? Otóż po pierwsze Tottenham jest wciąż, mimo słabej formy sportowej, bardzo łakomym kąskiem ze zdrowymi finansami, potężną bazą kibicowską i perspektywami rozwoju. A po drugie wspomniany na wstępie kryzys finansowy dotknął również Daniela Levy’ego (a zapewne także Joe Lewisa), więc być może perspektywa uzyskania jednorazowo dużej sumy pieniędzy będzie w tej sytuacji bardziej kusząca, niż mniejsze zyski z działalności spółki rozłożone w czasie.
Skąd wiadomo, że Levy ma kłopoty? Otóż wiadomo na pewno, że prezes Tottenhamu stracił ok. 400 milionów funtów na upadku do niedawna jednego z pięciu największych amerykańskich banków inwestycyjnych – Bear Stearns. A skoro stracił na upadku jednego banku, można zakładać, że inwestował również w inne, dotknięte kryzysem, instytucje finansowe w USA i Europie. Sprzedaż Spurs pomogłaby mu zbilansować straty. Oczywiście wszystko to są jedynie spekulacje, ale widać, że Levy może mieć interes w sprzedaży klubu innemu inwestorowi.
Kim są potencjalni inwestorzy? Na razie nie wiadomo. Wiemy jedynie, że ofertę złożył tajemniczy singapurski miliarder, a jego interesów pilnuje szara eminencja brytyjskiego futbolu, izraelski agent Pini Zahavi (ten sam człowiek pilotował przejęcie Chelsea przez Romana Abramowicza). Drugą ofertę złożyło z kolei równie tajemnicze brytyjskie konsorcjum.
Jaki będzie koniec tej historii – trudno powiedzieć. Jedno wiemy na pewno – będzie ciekawie.
12 komentarzy ODŚWIEŻ