Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Yid Army droga na szczyt..?

14 lipca 2011, 23:30, Krzysztof Runowski
Futbolowa literatura ma w Anglii długą tradycję. Wspomnienia i biografie piłkarzy i trenerów, historia klubów, czy też innego rodzaju mniej lub bardziej udane książki o tematyce futbolowej są na Wyspach bardzo popularne i masowo wydawane. Oddzielną kategorię tworzą wspomnienia pisane przez kibiców, nie tyle zwykłych „pikników”, co futbolowych chuliganów, członków bojówek piłkarskich, zwanych „firmami”. W ostatnim czasie nabyłem i przeczytałem wspomnienia Trevora Tannera – byłego szefa Yid Army, czyli „firmy” Tottenhamu. Książka jest zatytułowana „Tottenham Massive” i na nieomal trzystu stronach przedstawia wybrane perypetie Tannera i jego ekipy.

Dlaczego zdecydowałem się właśnie na tę pozycję? Głównie z ciekawości – Yid Army nie jest w powszechnej opinii uważana za najmocniejsza ekipę, chciałem wiec dowiedzieć się z pierwszej ręki, jaka jest prawda. A odnosząc moją ciekawość do nieco szerszego spektrum, chciałem zrozumieć mentalność „kibola” i przeczytać bezpośrednie świadectwo przykładu jego zaangażowania nie tylko w bójki, ale też w normalne kibicowanie. Oczywiście o ile takie podejście faktycznie ma miejsce. Wreszcie – liczyłem na ciekawą lekturę, dającą pogląd na angielską scenę kibolską, fascynującą, mimo że zepchniętą do podziemia przez drakońską (ale jakże słuszną) politykę „zero tolerancji” dla stadionowego chuligaństwa.

Autor, Trevor Tanner był bojówkarzem, a następnie szefem Yid Army od lat 90. do drugiej polowy poprzedniej dekady. Obecnie wycofał się z aktywnego udziału w „firmie”, głównie z powodu kilkuletniego zakazu stadionowego, będącego konsekwencją licznych konfliktów z prawem (wliczając w to 3-letni pobyt w więzieniu). Po napisaniu książki „Tottenham Massive” (a także będącej jej kontynuacją „Massive Atack”), Tanner stał się niejako chuligańskim celebrytą, rozpoznawanym nie tylko przez członków innych „firm”, ale także przez masowego odbiorcę.

Zanim przejdę do meritum, parę słów o samym tytule książki. Autor chciał nadać jej bardziej adekwatny tytuł „Yids” (ewentualnie „Yid Army”), jednak cenzura wydawnicza nie zgodziła sie na to i książkę wydano pod neutralnym tytułem „Tottenham Massive”.

Jaka zatem jest książka Tannera? Przede wszystkim, słabo napisana. Tanner sam przyznaje, ze kontakt ze studiami miał epizodyczny (zaczął, ale po trzech semestrach dal sobie spokój), i to niestety widać. „Tottenham Massive” jest napisane prostym, momentami wręcz prostackim językiem. Autor niestety nie zna pojęcia synonimu i przez prawie 300 stron z uporem godnym lepszej sprawy nazywa policjantów „Old Bills”, pub to dla niego tylko i wyłącznie „boozer”, inni chuligani – „bods”, efektownie to „big time” i tak dalej. Jeżeli dla osoby nie będącej native speakerem jest to rażące i męczące, wyobrażam sobie, jak na taką grafomanię reagują rodowici Anglicy. Dodatkowo Tanner nie potrafi porządnie przedstawić tła wydarzeń, z reguły poprzestając na „my byliśmy z prawej, oni z lewej, a miedzy nami policja”. Owszem, zdarzają się opisy trochę bardziej dokładne, ale niestety pobieżne przedstawienie wydarzeń ma miejsce zbyt często. Jedynym plusem tej sytuacji jest fakt, ze książkę czyta sie błyskawicznie, niestety kosztem zbyt częstego uczucia deja vu.

Forma formą, ale w tego typu książkach najważniejsza jest przecież treść. Tu po lekturze mam mieszane uczucia. Trevor Tanner przedstawia siebie jako twórcę potęgi Yid Army. Celem jego życia stało sie zrobienie z tottenhamowej „firmy” najmocniejszej ekipy w kraju. W książce Tanner twierdzi, ze tak właśnie sie stało i że dziś na Yid Army nie ma mocnych. W konsekwencji, w trakcie lektury kolejnych epickich zwycięstw nad zastępami rywali doszedłem do wniosku, ze autor jest w najlepszym razie mitomanem. Jest jednak także druga strona medalu, czyli załączone w końcowej części książki raporty policyjne z niektórych akcji, opisanych przez Tannera. W większości przypadków potwierdzają one wersję autora, zarówno jeśli chodzi o poziom „kozactwa” Yid Army, jak tez o przywództwo Tannera. Pewną rysą są z kolei moje własne, osobiste doświadczenia z jednej z opisanych akcji – przedsezonowego meczu z Millwall na The New Den w 2001 roku. Zarówno opis Tannera, jak i raport policyjny potwierdzają, że krótko przed końcem meczu miały miejsce bójki pod stadionem (potwierdzam), ale z kolei cos, co dla mnie było naszą (w sensie – wszystkich kibiców Tottenhamu) paniczną ucieczką przed szarżującymi kibolami Millwall („Old Bills” dawno już nie było w pobliżu), okazało się być...zaplanowanym „urwaniem się” policji w celu penetracji wrogiej dzielnicy Bermondsey, zdobycia lokalnych pubów i pobicia bojówki Millwall (słynnych „Bushwackers”). No cóż, w tym przypadku punkt widzenia wcale nie zależał od punktu siedzenia.

Żeby jednak nie było tylko krytycznie, książka ma też kilka plusów. Bardzo ciekawe, oprócz wspomnianych raportów policyjnych, są krótkie wywiady z kibolami Aberdeen („Aberdeen Soccer Casuals”), dające pogląd na genezę i rozwój współpracy Yid Army z ASC (znana chyba każdemu flaga Spurs – Aberdeen jest tego pokłosiem), a także z „emerytowanymi” kibolami z lat 70. i 80. Poszczególne rozdziały są nierówne i obok kiepskich zdarzają się również dość ciekawe historie. No i - last but not least – książka jest świetnym materiałem poglądowym na fakt niezaprzeczalny dla normalnych kibiców – „kibole” to po prostu tępe osiłki, dla których przynależność klubowa jest rzeczą absolutnie drugorzędną, mającą na celu jedynie identyfikację na poziomie swój-wróg. Przez całą książkę Tanner wypowiada sie o piłkarzach Spurs per gnojki, łamagi, jak zwykle przegrani, niegodni nosić klubowej koszulki. A największy szok wzbudziło we mnie wyznanie, ze „niestety miałem bilet i musiałem iść w eskorcie na stadion na mecz” (w kontekście – zamiast zostać na ulicy i brać udział w bójkach i polowaniach na kiboli wroga). To ostatnie zdanie idealnie podsumowuje calą postać Trevora Tannera i jego rzekome przywiązanie do klubu. Tanner jest przywiązany, ale jedynie do swojej bojówki, wycierającej sobie gębę nazwą THFC.

Podsumowując, „Tottenham Massive” jest książką bardzo przeciętną. Mimo wszystko polecam ją osobom zainteresowanym kibolstwem w Anglii, z kolei zdecydowanie odradzam osobom, które nie bardzo sie tym tematem interesują, a kupiłyby ją tylko dlatego, że traktuje o Tottenhamie. Otóż nie, ta książka nie opowiada o naszym wspaniałym klubie – jej bohaterami jest banda idiotów, tłukąca się na ulicach Londynu i innych miast z podobnymi sobie idiotami, a nazwy klubów – Tottenham, Chelsea, Millwall czy West Ham są tylko etykietkami, pozwalającymi odróżnić jedną bandę od drugiej. Same kluby i ich los interesują Tannera i jemu podobnych mniej, niż zeszłoroczny śnieg. - Ocena 3/10.

Książkę można nabyć m. in. Poprzez sklep internetowy Amazon.co.uk (cena ok. 3,5 funta, przy zakupach o wartości ponad 25 funtów przesyłka gratis). Dostępna jest także na allegro w cenie ok. 20 złotych.
Źródło: własne

3 komentarze ODŚWIEŻ

Buli
15 lipca 2011, 19:45
Liczba komentarzy: 218
Doanld Tusk pisał ten artykuł? :P
0
varba
15 lipca 2011, 10:30
Liczba komentarzy: 4468
Tematyka, która bardzo mnie interesuje. Dzięki halabala za artykuł, bo kompletnie nie wiedziałem o istnieniu książki "Tottenham Massive". Co do poziomu języka w literaturze o tej tematyce, nie ma co się spodziewać wyszukanych i poprawnych tekstów. Ja to kupuję, głównie z tego powodu, że zawsze mnie interesowała scena kibicowska tamtych czasów.
0
Marcin
14 lipca 2011, 23:58
Liczba komentarzy: 1784
Zabierając się za wspomnienia kiboli nie ma co liczyć na przeżycia estetyczne. W przypadku Cassa Pennanta i jego "Congratulations you have just met the ICF" była bida. Chociaż nie wiem ile w tym było winy polskiej redakcji i tłumaczenia. Trochę lepiej poszło Martinowi Kingowi z "Hoolifanem" i kontynuacją. Językowo wciąż marnie ale porwał się autor coś więcej niż sucha relacja. No, ale od czarowania stylem to są inni fachmani. Takie książki warto przeczytać żeby poznać tamte czasy i parę ciekawostek (np czemu przed wejściem na stadion warto mieć w kieszeni zapasowe sznurowadła). Świetnie się też porównuje te same wydarzenia opisane z punktu widzenia kiboli WHU i CFC. Przy czym chłopaki z WHU (czy raczej ICF albo Under Fives) to większe mitomany. Ciekawie się czyta też o roli policji i dziennikarzy w tamtych czasach-jedni podobno nieudolni, inni prowokatorzy. A kończąc, bo późno i mnie się literki pieprzą-poruszę temat przywiązania hooliganów do klubów-King opisuje kilka sytuacji kiedy w zadymach CFC brali udział fani MU czy nawet THFC. Po stronie CFC. Inna sprawa-"przyjaźń" hooliganów CFC z Rangersami. I sytuacja kiedy w Szkocji Headhuntersi (notabene nazwa wymyslona rzekomo nie przez kiboli ale nadana im w prasie) ramię w ramię z Celtikiem naparzał właśnie Rangersów. A i wśród fanów tej samej drużyny jedności nie było. Chłopaki z Mile End, jak mi pamięci staje pierwszej ekipy WHU, lali wszystkich, swoich też. Popieprzone czasy, straszni ludzie. Takie książki to znakomita odtrutka na lukrowane filmy zFrodem. Mimo, że beznadziejnie z warsztatowego punktu widzenia opisane sceny wybryków np Mile End robią wrażenie. Ot, choćby rozbijanie wychodzącym ze stadionu jedyną bramą fanom Millwal łbów. Przy użyciu wielkich kluczy do przestawiania torów. Albo Scousersi ze stanleyami.
0

tabela ligowa

Drużyna M Z R P PKT
1. Arsenal FC 0 0 0 0 0
2. Aston Villa F.C. 0 0 0 0 0
3. Brentford F.C. 0 0 0 0 0
4. Brighton & Hove Albion F.C. 0 0 0 0 0
5. Burnley FC 0 0 0 0 0
6. Chelsea FC 0 0 0 0 0
7. Crystal Palace 0 0 0 0 0
pokaż całą tabelę

ankieta

Na którym miejscu w tabeli Tottenham zakończy sezon Premier League 2023/2024?
1 12.5%
2-3 12.5%
4-6 25%
7-10 50%
11-20 0%
8 oddanych głosów
archiwum ankiet

kontuzje

Użytkownicy online: Gości online: 70 Zarejestrowanych użytkowników: 5227 Ostatnio zarejestrowany: Normankeype

Zaloguj się

Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Zarejestruj się