Niech nikogo nie zmyli tytuł - nie będzie o samym Bale'u. Ostatnio poruszyliśmy temat Ledley'a Kinga, dziś postanowiliśmy na łamach naszej strony pochylić się nad fenomenalnymi skrzydłami Tottenhamu, które szaleją głównie za sprawą szybkiego jak wiatr walijskiego wychowanka Southampton.
Gareth Bale został wybrany najlepszym graczem Premier League. Cały piłkarski świat podziwiał jego rajdy w Lidze Mistrzów (chociaż głównie w meczach z Interem Mediolan) oraz solidne występy na krajowym podwórku. Docenili go trenerzy i rywale z boiska. Czy ktoś jeszcze pamięta, że kupowaliśmy 16-letniego Garetha Bale'a na lewą obronę, głównie dzięki jego świetnie wykonywanym stałym fragmentom gry. Rajdy Walijczyka w niższej lidze nie były jego główną wizytówką. Zachwycał celną nogą i wydawało się nam, że przy White Hart Lane będzie grał nowy Beckham. Rzeczywistość szybko została zweryfikowana na naszą niekorzyść. Bale rozpoczął karierę w Tottenhamie na lewym skrzydle i szybko ukazał swoją solidną dawkę talentu. Niestety kontuzja pokrzyżowała mu plany i dopiero zimą 2010 roku odzyskał zaufanie sztabu szkoleniowego "Spurs" i stał się gwiazdą nowej koguciej drużyny prowadzonej przez Harry'ego Redknappa.
Mimo zachwytów nad jego postawą można było zauważyć, że gra Bale'a była prymitywna i prosta do bólu. Patrząc na jego popisy za każdym razem miałem przed oczami Forresta Gumpa, który podczas meczów futbolu amerykańskiego dostawał piłkę pod pachę i napędzany przez trybuny i kolegów z drużyny biegł jak najszybciej, aby zdobyć punkty. Z niezbyt inteligentnym wyrazem twarzy sadził olbrzymie susy, rywale zderzali się za nim głowami i nie wiedzieli jak go powstrzymać. Wszystko proste jak drut, a jednak... jak z tym walczyć? Nic skomplikowanego - po prostu wypuścić piłkę do przodu i biec ile sił w nogach.
Podobnie rozpoczynała się kariera Aarona Lennona. Szybko podbił serca kibiców Spurs, którzy nie mogli się nadziwić oglądając niesamowitą dynamikę angielskiego skrzydłowego. To również za jego sprawą Tottenham aż do sądnego "lasagna day" walczył z Arsenalem o miejsce w Lidze Mistrzów. Niestety dla nas, Lennon w następnych sezonach nie czynił wyraźnych postępów. Jego gra stała się przewidywalna, obrońcy nauczyli się ustawiać tak, aby zneutralizować poczynania mierzącego niespełna 165 centymetrów wychowanka Leeds United.
Nie ma co ukrywać, że Lennon skorzystał dzięki obecności Bale'a w składzie. Wokół niego nie biega już trzech rywali, kopiących go po kostkach. A nawet jeśli, to z drugiej strony boiska Bale ma to, co lubi najbardziej - wolne pole do szybkościowych popisów. Gdyby wszystkie drużyny chciały potroić krycie naszych najgroźniejszych dział, musieliby grać w dwudziestu. Dzięki temu nasze skrzydła rozwijają się tak samo szybko, jak biegają. Ich gra nie jest już tak prymitywna. Walijczyk wdaje się w dryblingi, które w statystykach wychodzą mu częściej niż w poprzednim sezonie. Lennon ma więcej miejsca na boisku, a na dodatek wspiera go Kyle Walker, który pod względem szybkości nie odstaje od żadnego z naszych skrzydłowych. Na dodatek na boisku jest Modrić, Van der Vaart i Adebayor. Słusznie większość komentatorów uważa, że Tottenham ma obecnie lepszy skład niż Arsenal oraz Chelsea.
Czy jest to drużyna na miarę mistrzostwa Anglii? Myślę, że nie. Z pewnością ma olbrzymi potencjał i miejsce na podium jest absolutnie w naszym zasięgu. W końcu mamy w swoich szeregach dwóch najlepszych zawodników Premier League z poprzedniego sezonu: Bale'a oraz Scotta Parkera. Bramki dla nas strzela dwukrotny najlepszy gracz Afryki. To wystarczy, aby przejąć pałeczkę najlepszych w stolicy. Zwycięstwo Tottenhamu w całych rozgrywkach byłoby jedną z największych sensacji w całej historii angielskiej piłki ligowej.
27 komentarzy ODŚWIEŻ