„Między nami, managerami” – tak nazywa się projekt, realizowany przez program 4 Brytyjskiego radia, polegający na rozmowach z jednej strony z liderami biznesu, z drugiej - z osobami kierującymi ludźmi w sporcie. Pośród rozmówców dwójki dziennikarzy BBC, zajmujących się projektem, znalazł się Harry Redknapp, jako jeden z reprezentantów zarządzania w futbolu. Z artykułu opublikowanego z tej okazji na portalu BBC wyłania się bardzo ciekawy obraz współczesnego futbolu, kreślony przez naszego managera. Motywem przewodnim rozmowy była bowiem „komercjalizacja i globalizacja we współczesnym futbolu”.
Zanim przeszedł do meritum, Harry wyznał dziennikarzowi – zapalonemu kibicowi Arsenalu, że sam dorastał jako „Kanonier”... No cóż, jak widać nikt nie jest idealny.
Dla Anglików jednym z najbardziej widocznych przejawów globalizacji piłki nożnej jest fakt, że już od długiego czasu selekcjonerem „Dumy Albionu” jest obcokrajowiec, Fabio Capello. W ramach toczącej się od dłuższego czasu dyskusji na temat kolejnego trenera reprezentacji, coraz częściej pojawia się postulat zatrudnienia na to stanowisko Anglika, przy czym Harry jest najczęściej wymieniany jako główny faworyt do objęcia tej posady po Mistrzostwach Europy. Na bezpośrednie pytanie dziennikarza, czy chciałby zostać selekcjonerem Anglii, Harry odpowiedział: „To trudne pytanie. Od zawsze powtarzam i zdania nie zmienię, że prowadzenie reprezentacji to dla każdego angielskiego managera jest dotarcie na szczyt, ukoronowanie kariery. Dlatego chciałbym, żeby kolejnym managerem, po Fabio Capello, był Anglik”. Zatem brak zdecydowanej odpowiedzi „tak”, ale też Harry nie zaprzecza. Z drugiej strony mówi coś, co daje nam, kibicom Tottenhamu, niewielki promyk nadziei: „W pracy selekcjonera jest jedna rzecz, która zdecydowanie do mnie nie przemawia. To fakt, że można pracować z piłkarzami jedynie raz na 7-8 tygodni. Byłoby to dla mnie bardzo trudne, bowiem w pracy managera najbardziej cenię sobie regularną pracę z piłkarzami, codzienne treningi, rozmowy. Obawiam się, że bez tego bardzo szybko zanudziłbym się na śmierć – nie mam zbyt dużo zainteresowań poza futbolem, jedynie czasem lubię pograć w golfa, więc takie odcięcie od codziennej pracy byłoby dla mnie bardzo ciężkie”. Podsumowując ten wątek, Redknapp nie pozostawia jednak chyba złudzeń, mówiąc: „Jeśli faktycznie dostanę taką propozycję, byłoby bardzo ciężko ją odrzucić, zarówno mi, jak i każdemu innemu angielskiemu trenerowi”.
Zmieniając temat i przechodząc do meritum rozmowy, czyli globalizacji piłki nożnej, Harry kreśli przerażającą, przynajmniej dla mnie, wizję przyszłości Premier League: „Gdy myślę, jak będzie wyglądała Premier League za 20 lat, jestem w stanie wyobrazić sobie rozgrywanie meczów na całym świecie. Mamy już właścicieli z Rosji, Indii, Bliskiego Wschodu, pewnie niedługo dołączą do nich Chińczycy. Z czasem być może zechcą ściągnąć posiadane przez siebie kluby do swoich krajów, to może przekształcić się w globalną Premier League”.
Słowo komentarza od autora artykułu – według mnie Harry trochę zapędził się w czarnowidztwie, choć jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, z którą już mamy miejsce w ligach amerykańskich, to znaczy rozgrywanie kilku(-nastu?) pierwszych meczów w sezonie na przykład w Azji czy Ameryce.
Najciekawszą częścią wywodu Redknappa jest chyba ta odnosząca się do zmian w zarządzaniu klubem i piłkarzami między współczesnością a czasami minionymi. Porównując skalę makro, Redknapp zauważa: „Na początku mojej kariery managerskiej byłem odpowiedzialny za wszystko, przygotowanie piłkarzy, transfery, negocjacje kontraktowe i tak dalej. Dziś za wszystkie kwestie finansowe odpowiada prezes. Mi pozostaje praca z ludźmi, treningi, wybór składu, taktyki, a także wybieranie – kogo chcę kupić, a kogo sprzedać. Ale negocjacjami i przeprowadzaniem transferów zajmuje się prezes. To samo z kontraktami – ja nawet nie wiem, ile zarabiają moi zawodnicy”.
Pozostając w temacie zarobków, postawione zostało pytanie – co zatem dzieje się, gdy piłkarz jest niezadowolony ze swoich zarobków. Odpowiedź Harry’ego jest prosta: „Zawodnik idzie z tym prosto do prezesa. Oczywiście nie robi tego osobiście – na coś takiego bym nie pozwoli, wyznaję bowiem zasadę: jeśli masz problem, przychodzisz do mnie. Ponieważ jednak wszyscy mają agentów, to oni odwalają za nich tę robotę. Negocjacje odbywają się na linii agent-prezes i na to nie mam już żadnego wpływu.”
Znowu komentarz, tym razem odnośnie letniej sagi Luki Modricia. Dziwiliśmy się, że Harry na pytanie o sprawę Modricia odpowiadał z reguły „nie wiem co się dzieje”. Teraz widać dokładnie, dlaczego. Niby to nie nowina, jednak ja osobiście nie zdawałem sobie sprawy, że zaszło to tak daleko, że manager nie ma zielonego pojęcia, ile zarabiają jego ludzie, jaki jest status negocjacji kontraktowych etc.
Powyższa sytuacja utrudnia zarządzanie ludźmi. Przecież kwestie finansowe są jednym z narzędzi każdego managera czy kierownika zarządzającego personelem. Tymczasem, co potwierdza Harry: „W tej sytuacji jedynym narzędziem w ręku pozostaje możliwość odstawienia piłkarza od składu”.
Z wypowiedzi Redknappa wypływa jeden główny wniosek – piłkarze zarabiają zbyt dużo, jest to demoralizujące, utrudnia pracę managera i zdecydowanie trzeba tę sytuację określić jako społeczną i ekonomiczną rewolucję w naszej ulubionej dyscyplinie. Młodzi chłopcy zarabiający po kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy funtów tygodniowo są coraz bardziej oderwani od rzeczywistości: „Poruszamy się w zupełnie innych kręgach. Ty i ja (Redknapp zwraca się do dziennikarza) poszlibyśmy po meczu na piwo, oni zapewne jeśli piją, to szampana za 200 funtów butelka. Nie wiem tego na pewno, nie chodzę z nimi pić, ale jestem w stanie to sobie wyobrazić. Ich styl życia jest kompletnie różny od tego, co miało miejsce w przeszłości. Kiedyś piłkarze mieszkali w okolicy stadionu, żyli w otoczeniu kibiców w domkach szeregowych. Dziś piłkarze mają wielkie wille pod miastem, do pracy przyjeżdżają luksusowymi samochodami i nie mają praktycznie żadnego kontaktu z przeciętnym kibicem.
Jak zatem motywować takich młodych, pięknych, bogatych i rozpuszczonych chłopaków? „Trzeba podchodzić do nich sposobem. Dużo lepsze efekty daje mówienie im jacy są świetni, niż opieprzanie, że są bandą patałachów. Przed meczem biorę na rozmowę dajmy na to Modricia i mówię mu: słuchaj Luka, oni nie mają nikogo, kto mógłby się z Tobą równać. Poprowadź nam elegancko grę, rozwal tamtych w pył, nikt Ci nie podskoczy. Albo zagaduje Bale’a: Gareth, spójrz na ich prawego obrońcę, przecież on już ma pełne gacie, jedyny sposób jaki ma żeby Cię powstrzymać to faule. Wiesz co, gość nie ma z Tobą szans w pojedynkach biegowych więc zabiegaj go na śmierć. Wiem, że jest wielu managerów którzy lubią krzyczeć, opieprzać, rzucać kubkami, ja do nich nie należę, według mnie nie tędy droga”.
Na koniec Harry odniósł się do dość oczywistego pytania, czy w obrębie Premier League możemy mówić o istnieniu „mini-lig”? Czy wszystko rozbija się o pieniądze i globalną bazę fanów? Redknapp potwierdza tę tezę i dodaje: „Mam to szczęście, że pracuję w jednym z sześciu klubów, które mogą sobie pozwolić na kupowanie dobrych zawodników. Ok, nie jesteśmy w stanie konkurować finansowo z Man City, Chelsea, Man United, czy nawet Liverpoolem (z tym ostatnim pod kątem zarobków piłkarzy, Redknapp twierdzi więc, że nasi najlepsi piłkarze zarabiają maksymalnie połowę tego, co najlepsi Scousersi – przyp. HB). Z drugiej strony patrząc w dół tabeli, jesteśmy finansowo w innej lidze niż reszta drużyn z niższych pozycji. Zatem tak, mamy ligi wewnątrz Premier League. Weźmy na przykład Roberto Martineza – świetny manager, ale choćby pracował 24/7 i był geniuszem, nie wygra ligi z Wigan, bo nie ma odpowiedniego budżetu na topowych piłkarzy. Zatem co roku można założyć, że o czołowe miejsca będą walczyć drużyny z Manchesteru i Chelsea, my, Arsenal i Liverpool możemy być czarnym koniem, ale byłaby to ogromna sensacja, gdyby ktoś inny dostał się na tę listę”.
Podsumowując, Harry chciał zmiękczyć trochę ten w gruncie rzeczy pesymistyczny przekaz, mówiąc: „Dla mnie najważniejsze jest to, że ci chłopcy w gruncie rzeczy kochają grać w piłkę. Ciężko trenują, walczą o miejsce w składzie i gdy na koniec treningu gramy 9 na 9, walczą o każdą piłkę jakby grali właśnie derby z Arsenalem. Mimo wszystko dla nich pieniądze to nie wszystko”.
20 komentarzy ODŚWIEŻ