Nie jest może jakimś wybitnym piłkarzem, ale tę wybitność momentami trudno jest zdefiniować. Chyba nie jest zarezerwowana tylko dla Messiego i Ronaldo. Dla mnie granie w najlepszej lidze świata, w liczącym się zespole, dla kilkudziesięciu tysięcy ludzi co tydzień JEST wybitnym osiągnięciem. Jasne, że można zrobić więcej, można zdobyć Złotą Piłkę cztery razy z rzędu, wygrać wszystkie możliwe puchary i mistrzostwa, mieć genialne, niepowtarzalne statystyki (ewentualnie puścić jakąś wybitną szmatę), ale chyba nie zawsze tylko o to chodzi.
Dempsey na zdjęciu z kroniki ma jakieś osiemnaście lat. Tradycyjnie wszyscy piszą, co chcieliby robić w życiu za pięć lat. Jedyny sens, jaki w tym widzę, to właśnie TO zdjęcie, bo podejrzewam, że obejrzenie swojej twarzy kilkanaście lat później z napisanym pod nią jakimś bzdetem, który był marzeniem (w najlepszym razie) albo nieprawdopodobną bzdurą (w trochę gorszym przypadku), może chyba tylko przygnębić (i pewnie przygnębia jakieś 95 procent ludzi). Ewentualnie utwierdzić kogoś w tym, jakim był lub wciąż jest idiotą – o ile jeszcze nie zdążył się zorientować.
A ten oto Clint Dempsey, urodzony na zadupiu w Teksasie, pograł trzy lata w uniwersyteckiej drużynie w innym zadupiu, potem w MLS (wtedy jakaś śmieszna liga, w której pewnie większość ludzi nie wiedziała w ogóle, w co gra, teraz trochę mniej śmieszna liga, której 80 procent budżetu szło na opłacanie kontraktu Davida Beckhama i paru innych emerytów z Europy), a po sześciu latach przeszedł do londyńskiego Fulham (drużyna, która ma przydomek w stylu “Wieśniacy”, także daleko od korzeni nie odszedł). A teraz gra w Tottenhamie, do czego się jeszcze odniosę*. Osiągnięcie jego celu zajęło mu rok dłużej, niż sobie planował, ale wystarczy tylko spojrzeć na wyraz jego twarzy na tej focie – on WIEDZIAŁ, że się uda. Ja prawdopodobnie miałbym na swoim zdjęciu smutną minę, a napis pod nim układałby się w jakieś słowo pokroju “cieć” albo “stróż nocny” – zawsze chciałem uniknąć rozczarowania i w tym przypadku pewnie mógłbym mówić, że osiągnąłem swoje plany.
W każdym razie – dla mnie to jest wybitne, wielkie i inspirujące zdjęcie, szczególnie, że Dempsey strzelił już kilka bramek kilku różnym dobrym drużynom, którym Polacy raczej rzadko strzelali bramki (piszę rzadko, bo nie jestem w stanie przypomnieć sobie, komu się ostatnio udało i kiedy, może nie licząc Tomka Kuszczaka, który wrzucił coś sobie grając w Manchesterze United. I jestem leniwy, nie chce mi się sprawdzać).
[I niepotrzebnie oglądałem dziś galerię zdjęć psa Oscara, który objechał ze swoimi właścicielami połowę świata - prawdopodobnie nie uda mi się tego osiągnąć, chyba że skończę w schronisku i wyciągnie mnie z niego jakiś bogacz, który będzie szukał towarzysza do wyprawy.]
* Odnoszę się – gdyby Dempsey nie grał w Tottenhamie, to pewnie teraz czytalibyście o psie Oscarze, bo Dempseya miałbym w dupie tak, jak miało to miejsce wcześniej.
8 komentarzy ODŚWIEŻ