Dostaje piłkę na środku boiska, na krótkiej przestrzeni osiąga prędkość galopującego rumaka. Jest silny, więc dla rywali pozostaje jedno rozwiązanie – wejść mu bezpardonowo w nogi. Trzeba to uczynić mocno, zdecydowanie i najlepiej z zaskoczenia – w przeciwnym razie może ominąć wślizg, albo wręcz utrzymać się po ataku na nogach. Jeśli obrońca tego nie zrobi, wtedy Bale wejdzie w pole karne niczym nóż w miękkie masło lub pocisk w ciało niechronione kamizelką kuloodporną. Z kolei jeśli sfauluje, wtedy rozpocznie się przedstawienie. Rzut wolny, piłka w rękach Bale’a. Obraca ją pieszczotliwie, szuka swojej „łatki”, choć przecież współczesne futbolówki ich nie posiadają. Potem dokładne ułożenie na podłożu, odgonienie kolegów – tylko przeszkadzają w koncentracji. Kilka kroków w tył, rozstawione szeroko nogi. Podobieństwo do Cristiano Ronaldo nieprzypadkowe – w poprzednim sezonie było źródłem ironii, w tym nikt już się nie śmieje. Krótkie spojrzenie w kierunku bramki, rozbieg, strzał. Piłka początkowo leci za wysoko, czasem tak zostanie i wyląduje gdzieś w trybunach. Jednak czasem, z każdym tygodniem coraz częściej, w ostatniej chwili zacznie opadać w kierunku bramki. Jeśli golkiper ma szczęście, piłka w niego uderzy i wyleci w boisko, lub na rzut rożny. Ale bramkarz szczęście ma coraz rzadziej – efektem z reguły jest piłka w siatce, radość piłkarzy i kibiców, serduszko z palców do kamery, szczery uśmiech zadowolonego dzieciaka. Oto nowa gwiazda światowej piłki – simply the BALEst, the IncrediBALE – niespełna 24-letni Gareth, z Walii.
Urodzony w Cardiff w 1989 roku, wypatrzony przez skautów Southampton na meczu lokalnej dziecięcej ligi, przenosi się na południowe wybrzeże Anglii. Tam jest o krok od nieprzedłużenia umowy juniorskiej – ówcześni trenerzy Bale’a uważają, że nie zdoła się odpowiednio rozwinąć fizycznie. Na szczęście umowa jest ostatecznie przedłużona, Bale nabiera ciała i w wieku 16 lat debiutuje w pierwszej drużynie. W owym czasie zostaje drugim najmłodszym debiutantem w Southampton – wcześniej od niego zaczynał jedynie Theo Walcott. Bale tworzy ciekawą parę skrzydłowych właśnie z Walcottem – Anglik na prawej, Walijczyk na lewej stronie.
W 2006 roku duetem zaczyna interesować się Arsene Wenger. Francuz ma chrapkę na obu piłkarzy, ostatecznie decyduje się jedynie na Walcotta, od Bale’a odstrasza go podobno cena. Dziś Francuz robi dobrą minę do złej gry podkreślając, że nie żałuje ówczesnego wyboru.
Rok później po Walijczyka zgłasza się Tottenham. Płaci z góry 5 milionów funtów, pozostałe 5 jest uzależnione od późniejszych występów Bale’a. Po pewnym czasie So’ton potrzebuje pilnie gotówki – kluby dogadują się na zmniejszenie całkowitej sumy do 7 milionów, Spurs brakujące 2 wypłacają Świętym od razu.
Początki w Tottenhamie Bale ma fatalne. Gdy Walijczyk pojawia się w składzie Spurs, drużyna nie jest w stanie odnieść ligowego zwycięstwa. Czarna seria trwa aż przez 24 spotkania. Bale debiutował meczem z Manchesterem United na początku sezonu 2007-2008, a pierwszy raz wystąpił w zwycięskim dla Tottenhamu meczu ligowym we wrześniu 2009 roku! (5:0 z Burnley). Przez cały sezon 2008-2009 Gareth ani razu nie zasmakował ligowego sukcesu! W efekcie po raz wtóry w karierze Bale znalazł się „na wylocie”, gdyż Spurs poważnie rozważali pozbycie się nieproduktywnego młodziana, żeby chociaż w części odzyskać pieniądze wyrzucone – jak się wtedy wydawało – w błoto.
Na szczęście po razu kolejny do Walijczyka uśmiechnęło się szczęście, pozostał w Tottenhamie i pod okiem Harry’ego Redknappa, jego kariera zaczęła nabierać przyspieszenia. Po raz pierwszy szeroka publiczność poznała nazwisko Bale przy okazji występów Kogutów w Lidze Mistrzów w sezonie 2010-2011. Dwumecz z Interem Mediolan przeszedł już do historii Tottenhamu, w kolejnym sezonie Walijczyk już jako gwiazda zespołu poprowadził nas do czwartego miejsca w tabeli – niestety nie gwarantującego w ostatecznym rozrachunku miejsca w Champions League. A obecny sezon, cóż – to już piękny sen Garetha, gwiazdy nie tylko klubowego, nie tylko ligowego, ale w pełni – światowego formatu.
Żeby ta gwiazda świeciła jak najdłużej nad White Hart Lane. Czy zostanie z nami na kolejny sezon? Laicy twierdzą że nie ma takiej możliwości, optymiści – że Bale stanie się legendą Spurs. Prawda zapewne leży pośrodku i gdybym miał stawiać pieniądze – postawiłbym na pozostanie Bale’a w Tottenhamie jeszcze przez jeden sezon i wtedy, w glorii piłkarza, który poprowadził Spurs do sensacyjnego półfinału Ligi Mistrzów – na odejście do Realu Madryt. Jak będzie, zobaczymy. Tymczasem cieszmy się tym co jest nam dane, czyli obcowaniem z gwiazdą światowego formatu, jednym z trzech najlepszych piłkarzy globu i miejmy nadzieję, że ten piękny sen nie zakończy się tego lata. Cokolwiek jednak przyniesie przyszłość, Bale już dostał się do panteonu legend White Hart Lane.
10 komentarzy ODŚWIEŻ