Kibice Spurs zaczynają doświadczać uczucia "deja vu". Wielu z nich ma uczucie, że gdzieś to już widziało. Tottenham przegrał swoje trzecie spotkanie z rzędu. Tym razem punkty odebrało im słabiutkie Fulham. Piłkarzom Martina Jola wystarczył jeden kontratak, żeby pokonać drużynę gospodarzy. Kibice zebrani na White Hart Lane, byli świadkami żałosnego widowiska. Tottenham nie grał tak słabo od meczu z Wigan.
Villas-Boas rozpoczął mecz w eksperymentalnym ustawieniu. Piłkarze Tottenhamu kontrolowali spotkanie, ale nie potrafili zagrozić bramce Schwarzera. Trudno wyszczególnić jakąkolwiek akcję przeprowadzoną w pierwszej połowie przez graczy Kogutów.
Za aktywność na lewej flance można pochwalić Vertonghena. Lewy obrońca, bo tak ustawił go AVB w pierwszej połowie, najlepiej spisywał się w ofensywie, co pokazuje obraz gry w ciągu pierwszych 45 minut.
W drugiej połowie na boisku pojawił się Dempsey. Villas-Boas zmienił taktykę na bardziej ofensywną.
W 52 minucie Fulham przeprowadziło groźną kontrę, po której padła jedyna bramka w tym meczu. Gola dla Fulham zdobył były zawodnik Tottenhamu Dimitar Berbatov. Po dośrodkowaniu z bocznej części boiska z łatwością pokonał bramkarza Kogutów Hugo Llorisa.
Tottenham przez resztę spotkanie nieporadnie próbował atakować bramkę Fulham. Jedyne zagrożenie nastąpiło tuż przed gwizdkiem końcowym. Po dobrej akcji na prawym skrzydle, Bale dośrodkował piłkę w pole karne Fulham. Piłka trafiła do Defoe, a ten z najbliżej odległości uderzył wprost w bramkarza Marka Schwarzera.
61 komentarzy ODŚWIEŻ