Sprzedaż Garetha Bale'a do Realu Madryt stoi pod wielkim znakiem zapytania. W Madrycie piłkarza prawdopodobnie chce tylko sam prezes Florentino Perez, który musi tego lata dokonać spektakularnego transferu, aby pobić marketingowy sukces Barcelony, jakim był zakup Neymara. Koguty jednak postawiły zaporową cenę za Walijczyka, a sam piłkarz nie domaga się głośno sprzedaży na Santiago Bernabeu.
Politykę Tottenhamu w sprawie naszego prawdopodobnie najlepszego piłkarza od co najmniej kilkudziesięciu lat jest bardzo łatwo zrozumieć. Z Balem możemy być w stanie powalczyć o najważniejsze trofeum w Anglii, natomiast bez niego możemy wrócić do standardowego poziomu. Pozostałe ruchy Kogutów na rynku transferowym nie budzą aż tak wielkich emocji pod względem medialnym, ale przeciętnemu kibicowi Spurs powinna zapalić się lampka alarmowa.
O koguciej obronie
Niepokojącym posunięciem z pewnością było pozbycie się naszego wychowanka Stevena Caulkera. Młody środkowy defensor zaliczył fantastyczny sezon na wypożyczeniu w Swansea, a następnie wrócił do Tottenhamu, gdzie zaliczył 18 występów, uhonorowanych dwiema strzelonymi bramkami. Anglik nie zawodził, jednak pod jego dowództwem nasza obrona nie grała rewelacyjnie. W duecie z Gallasem byli jednym z naszych najsłabszych ogniw. Niewiele lepiej prezentowała się nasza gra, gdy grał u boku Vertonghena. Zdecydowanie najsolidniej nasza gra wyglądała wtedy, gdy za grę defensywną odpowiadali Dawson oraz Vertonghen. Jednak czy to było powodem sprzedaży utalentowanego Brytyjczyka? Podobno Caulker był niemile zaskoczony wieścią, że został sprzedany do Cardiff, jednak w porównaniu do Michaela Dawsona, zgodził się na transfer. Warto przypomnieć, że "Daws" rok wcześniej już na starcie nie przypadł do gustu AVB i mógł zostać sprzedany do QPR. Nasz kapitan postanowił zostać w klubie i udowodnić swoją wartość. Po kilku miesiącach nasz menedżer przekonał się do doświadczonego Anglika i przywrócił go do pierwszego składu kosztem Williama Gallasa.
Czy można mieć zatem zaufanie do decyzji AVB odnośnie personalnych decyzji związanych z naszym blokiem obronnym? Na odstrzał ma jeszcze pójść Benoit Assou-Ekotto, który broni naszych barw od 2006 roku i zawsze był solidnym lewym obrońcą. Tymczasem menedżer Kogutów jest pod wrażeniem gry Danny'ego Rose'a i to on ma być od nowego sezonu numerem 1 na naszej lewej obronie. Sprzedaż BAE byłaby jednak sporym nieporozumieniem, podobnie jak zeszłoroczna chęć pozbycia się Dawsona. Zarówno Dawson jak i Assou-Ekotto bez problemu usiądą na ławie, a gdy wrócą do pierwszej jedenastki, będą prezentować przyzwoity poziom. Niestety wizja gry defensywnej naszego menedżera jest na tyle skomplikowana, że wielu piłkarzy nie potrafi jej podołać. Dowodem na to była kiepska gra naszej obrony w zeszłym sezonie i ciągła rotacja obrońcami, w poszukiwaniu optymalnego ustawienia.
Największa nagana naszemu klubowi należy się jednak nie za sprzedaż Caulkera, a za brak jego następcy. Do Tottenhamu miał trafić Vlad Chiriches, a tymczasem jego transfer został zablokowany przez prezesa Steauy. Rumun z pewnością pasowałby do stylu gry, który odpowiada AVB. Nasz menedżer szuka obrońców dynamicznych, inteligentnych i świetnie wyszkolonych technicznie, którzy byliby pierwszymi rozgrywającymi zespołu. Do takiej roli nie nadawał się Gallas, nie nadawał się do tego także Caulker. Chiriches jednak na WHL nie trafi i prawdopodobnie zostaniemy na razie z wiecznie kontuzjowanym Kaboulem, leczącym uraz Vertonghenem, niedoświadczonym Fryersem oraz Dawsonem, który do wizji gry obronnej AVB pasuje najgorzej.
O kogucim ataku
Tottenham pozbył się także jednego z bohaterów poprzedniego sezonu, Clinta Dempseya. Solidny napastnik, który zapewnił nam wiele bardzo cennych punktów w zeszłym sezonie od nowego roku będzie bronił barw Seattle Sounders. Czy sprzedaż Amerykanina była koniecznością? Zważywszy na jego wiek, możliwości oraz cenę transferu - Koguty prawdopodobnie podjęły słuszną decyzję. Tym bardziej, że potencjalne wzmocnienia Tottenhamu wyglądają imponująco. Spurs wzmocniła przyszła, potencjalna gwiazda ligi angielskiej Nacer Chadli, z niezwykle udanego wypożyczenia do QPR wrócił Andros Townsend, a AVB jest zainteresowany jeszcze młodym napastnikiem Romy Erikiem Lamelą. Nie można zapominać o naszym najdroższym transferze w historii - Roberto Soldado, który ma nam zapewnić co najmniej 20 bramek w sezonie Premier League. Wielu ludzi niesłusznie narzeka na słabą skuteczność Soldado. Tylko Lionel Messi oraz Robert Lewandowski mieli w poprzednim sezonie lepszy współczynnik skuteczności (stosunek bramek do ilości oddanych strzałów na bramkę rywala) od Hiszpana. Defoe miał ów współczynnik dwukrotnie słabszy.
Wszystko wskazuje na to, że mimo udanej końcówki sezonu w wykonaniu Emmanuela Adebayora, Togijczyk odejdzie z WHL. I słusznie, można by rzecz. Gdyby Ade prezentował równy poziom przez cały sezon, prawdopodobnie nie zabrakłoby nam jednego punktu do zagwarantowania sobie występów w Lidze Mistrzów. Niestety praktycznie całą odpowiedzialność za wyniki Tottenhamu musiał na swoje barki wziąć Gareth Bale, przy lekkim wsparciu Defoe, Lennona i Dempseya. Dwójka napastników Defoe i Soldado powinna wystarczyć do walki o najwyższe cele, tym bardziej, że na szpicy spokojnie może zagrać także Bale, Chadli czy młodziutki Harry Kane. Wydaje się jednak, że jeszcze jeden napastnik zasili ekipę z WHL przed nadchodzącym sezonem. Byle tylko nie był to Carlton Cole, który trenuje z Tottenhamem od pewnego czasu i wystąpił nawet z kogutem na piersi w ostatnim sparingu.
O koguciej pomocy
Najmniej kontrowersji z pewnością budzą nasze transfery do środka pomocy. Posiadając w składzie Dembele i Sandro możemy liczyć na potęgę siły i dynamiki, jednak ilość kontuzji tych piłkarzy zostawia wiele do życzenia. Dlatego Tottenham wyciągnął ręce po Paulinho, a teraz prawdopodobnie po Francuza Etienne Capoue. Cała czwórka to piłkarze wysocy, niesamowicie silni, przebojowi, dynamiczni i inteligentni. Bez wątpienia ta czwórka będzie stanowiła o naszej sile. Z takimi pomocnikami będzie można zdominować każdy mecz w środku boiska. Trudno było na to liczyć z flegmatycznym i powolnym Huddlestonem, nieodpowiedzialnym Livermorem czy gwiazdorzącym Parkerem, który po odejściu Modricia na siłę chciał przejąć jego rolę na boisku.
Te wszystkie transfery będą nas kosztowały grube miliony funtów, a tymczasem zbyt wielu piłkarzy nie odeszło, zasilając nasz budżet transferowy. Można by wręcz zażartować, czy Baldini przypadkiem nie ukradł Levy'emu jego karty kredytowej i szasta pieniędzmi bez wiedzy zainteresowanego. Mniej nam do żartów będzie wtedy, gdy 1 września zostaniemy z wielkim worem pieniędzy, jednak bez Garetha Bale'a.
45 komentarzy ODŚWIEŻ