Wymienianie jednym tchem trzech nazwisk byłych i obecnych piłkarzy Spurs rodem z Argentyny może zakrawać na profanację. Póki co bowiem nowy nabytek Kogutów jest dopiero na początku swojej przygody z klubem z White Hart Lane. Jego celem jest jednak stanie się kolejnym piłkarzem z kraju tanga, który zapewni Lilywhites stały dopływ piłkarskich trofeów.
Każdy w Argentynie zna Ossiego Ardilesa i Ricky’ego Villę i wie, że grali w Tottenhamie i wygrywali z tym klubem trofea – opowiada Lamela w obszernym wywiadzie dla brytyjskiego magazynu FourFourTwo. – Chcę pójść w ich ślady zwłaszcza, że mamy szeroki skład pełen klasowych piłkarzy i stać nas na walkę o zwycięstwo na wielu frontach – odważnie zapowiada młody Argentyńczyk.
Lamela potrzebuje czasu na adaptację w Londynie, jestem jednak przekonany, że z czasem okaże się być świetnym transferem Spurs – ocenia wywołany do tablicy Ardiles. Były piłkarz i manager Kogutów pokusił się również o krótką charakterystykę Erika: - Chłopak nie jest wprawdzie tak silny jak Gareth Bale, ma jednak lepszą od niego technikę użytkową. Jego przydomek „nowy Messi” nie wziął się znikąd – znamionuje on skalę talentu Lameli.
Porównań z byłą gwiazdą Tottenhamu chce uniknąć sam Lamela. – Nie przyszedłem do Spurs żeby zastąpić Bale’a – zapowiada kategorycznie. – Zdecydowałem się na transfer, bo klub zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie i miałem przeczucie, że to będzie dobra decyzja. Póki co uważam, że to był to dla mnie bardzo dobry ruch.
Skąd zatem porównania do Walijczyka? Podobnie jak Bale, Lamela jest bardzo szybki, wysoki, lubi prowadzić piłkę na dużej szybkości i dysponuje potężnym uderzeniem z lewej nogi. Czego mu na razie brakuje, to przystosowania się do zabójczego tempa gry w Premier League. – Gdy wszedłem na boisko w drugiej połowie debiutanckiego meczu z Arsenalem, byłem zszokowany szybkością, z jaką toczyła się gra. Było to niesamowite doświadczenie i po chwili czerpałem z gry dużą przyjemność – w tym momencie utwierdziłem się w przekonaniu, że bardzo dobrze zrobiłem podpisując umowę z Tottenhamem.
Poza koniecznością przystosowania się do zupełnie nowego stylu gry – już przy przejściu z Argentyny do Włoch Erik potrzebował pół roku żeby rozwinąć skrzydła, zatem nie jest to dla niego nowość, a dla nas – sygnał, że „ten typ tak ma” – Lamela zmaga się z typowymi problemami życia w nowym miejscu. – Londyńskie korki są okropne – a mówię to po latach mieszkania w zatłoczonym Rzymie – narzeka, ale z uśmiechem, Argentyńczyk. – Na początku mieszkałem w hotelu w centrum miasta i dostanie się do centrum treningowego to był dla mnie koszmar. Na szczęście teraz mieszkam bliżej i nie jest to już tak duży problem. Obecnie czekam jedynie na dostawę zasłonek – zamówiłem je już jakiś czas temu i nie rozumiem, dlaczego tyle to trwa.
Odnośnie trenera i kolegów, Erik wypowiada się w samych superlatywach: - Wszedłem do zespołu bardzo zgranego, zjednoczonego wspólnym celem. Na pewno pomógł temu dobry początek sezonu. Mimo to wszyscy przyjęli mnie bardzo dobrze i pomagają mi powoli przystosować się do gry w Anglii. Co do trenera, to bardzo pomaga mi fakt, że André mówi po hiszpańsku i włosku – dzięki temu mogę łatwiej zrozumieć jego metody i filozofię futbolu. Dodatkowo jest młody, dobrze rozumie piłkarzy i od samego początku poświęca mi dużo uwagi, również interesując się moim życiem prywatnym. Za to w szatni, gdzie wszyscy mówią po angielsku, zawsze staram się siedzieć blisko Roberto Soldado, który w razie konieczności jest moim tłumaczem.
Jaki jest zatem cel Erika Lameli? Mimo bycia osobą bardzo spokojną i wyważoną, w tym względzie jest bardzo konkretny i odpowiada niemal natychmiast: - Chcę jak najszybciej wywalczyć sobie miejsce w pierwszym składzie i pokazać wszystkim, co potrafię.
Czy ciąży mu kwota transferu (25.8 miliona funtów – rekord transferowy Tottenhamu) odpowiada: - Ani trochę. Mówiąc szczerze, nie interesuje mnie, ile pieniędzy na mnie wydano – dla mnie ważne jest to, żeby dawać z siebie wszystko i jestem spokojny, że z czasem moja forma eksploduje!
14 komentarzy ODŚWIEŻ