Tottenham pokonał na White Hart Lane rywala z Walii Cardiff City. Koguty wyglądały tak, jakby chciały wygrać to spotkanie najmniejszym nakładem sił. Piłkarzom Sherwooda brakowało świeżości, być może przyczyniła się do tego czwartkowa potyczka z Dnipro.
Tottenham dobrze rozpoczął spotkanie, jakby szybko chciał zmazać plamę, z przed tygodnia na Carrow Road. Pomimo dużej aktywności w ofensywie, często brakowało ostatniego podania przed polem karnym Cardiff City. Ewidentnie dało się zauważyć brak rozgrywającego Spurs Christiana Eriksena, który z kontuzją pleców zmuszony był pauzować w tym meczu.
Odpowiedzią na ten kłopot okazał się Emmanuel Adebayor, który doskonałym precyzyjnym podaniem, odnalazł Soldado w polu karnym. Takiej sytuacji nawet Hiszpan nie był w stanie zmarnować. Soldado zachował się bardzo przytomnie, mierzonym strzałem pokonał bramkarza Cardiff. Na twarzy napastnika było widać ogromną ulgę, jakby wielki ciężar spadł mu z ramion.
Po zdobytym golu Koguty wyglądały, jakby uszło z nich powietrze. Tottenham zachował przewagę w posiadaniu piłki, ale niechlujność w jej rozgrywaniu często powodowała zagrożenie pod bramką Llorisa.
Druga połowa wyglądała bardzo bezbarwnie. Tottenham grał na dowiezienie trzech punktów do końcowego gwizdka. Sporadyczne ataki kończyły brakiem dokładności w strefie obronnej Cardiff. Najlepszą sytuację w końcówce zmarnował Harry Kane.
Cardiff chciało odrobić straty, ale nie bardzo wiedziało jak ugryźć obronę Kogutów. Kilka górnych piłek w pole karne wywołało spore zamieszanie, na szczęście Dawson i Vertonghen poradzili sobie z tym zagrożeniem.
Tottenham Hotspur: Lloris, Naughton, Vertonghen, Dawson, Fryers, Paulinho, Lennon, Townsend, Dembélé, Adebayor, Soldado, Sandro (73), Kane (83), Chadli (70)
Cardiff City: Marshall, Caulker, Turner, Cala, Fabio, John, Kim Bo-Kyung, Gunnarsson, Medel, Bellamy, Campbell, Mutch (63), Jones (73), Daehli (63)
8 komentarzy ODŚWIEŻ