Maksyma zawarta w horacjańskiej poezji zapewne idealnie odnosi się do stanu ducha wszystkich kibiców Tottenhamu. Dwa mecze, dwa zwycięstwa, bilans bramkowy: 5-0. Czy czegoś można chcieć więcej na początek sezonu? Wydaje się, że faktycznie można "chwytać dzień" i cieszyć się zaszczytnym pierwszym miejscem póki tylko to możliwe.
Można zastanowić się co nam przyniosły te dwie kolejki. Oczywiście na wysuwanie konkretnych wniosków jest zdecydowanie za wcześnie, to jednak warto pokusić się o analizę dotychczasowych poczynań naszych ulubieńców.
Na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to już ta drużyna, która "cieszyła" swoją grą w poprzednich zmaganiach. I choć zatrudnienie Mauricio Pochettino było wielką niewiadomą, można zauważyć już kilka pozytywów. Przede wszystkim podobać się może większy spokój w grze Kogutów. W poprzednim roku, niemalże każdy kontakt piłkarza Tottenhamu z piłką pod pressingiem rywala powodował u mnie zawał serca. Do tej pory zagraliśmy co prawda dwa mecze, ale widać, że piłkarze są dużo lepiej zorganizowani. Nie ma gry na chaos, a dominuje stoicki spokój przy rozgrywaniu piłki, o czym najlepiej może zaświadczyć fakt, iż trzecią bramkę w meczu z Queens Park Rangers zdobyliśmy po wymianie 48 (!) podań.
Druga sprawa to indywidualności. Fascynująca jest przemiana Erika Lameli. Z nieśmiałego chłopca zagubionego w gąszczu nóg twardych obrońców Premier League, Argentyńczyk zmienił się w szybkiego, efektownego a zarazem efektywnego dryblera. Już zalicza asysty i pokazuje jak wielkim błędem było odstawienie go na boczny tor w ubiegłorocznej kampanii Premier League. Przed sezonem, wielką niewiadomą był Eric Dier. Okazuje się, że jest to fantastyczny obrońca, z wielkim potencjałem. Strzelił już dwa gole, a w obronie też prezentował brak jakichkolwiek kompleksów. Ten, kto postawił na niego w Fantasy Premier League (a sam zaliczam się do tej grupy), z pewnością nie żałuje. Nawet Danny Rose wydaje się być lepszy niż rok temu. Osobiście bardzo podobał mi się też Etienne Capoue, który pokazuje, że ma naprawdę ogromne umiejętności i warto na niego stawiać.
Trzecia rzecz, która bardzo mi się podoba to ostrożne i rozważne dobieranie zawodników. W zeszłym roku szastano pieniędzmi na lewo i prawo. Przypominało to po prostu łapankę piłkarzy z uznanymi nazwiskami. Teraz drużynę wzmocniło raptem trzech graczy za niewielką sumę. Jeden już się sprawdza (Dier), drugi pewnie niedługo zacznie (Davies) a trzeci będzie solidnym zastępstwem dla naszego niezastąpionego w bramce Hugo Llorisa (Vorm). Do drużyny ma przyjść jeszcze środkowy obrońca i prawdopodobnie będzie to Federico Fazio.
Oczywiście na wiele pytań nie znamy jeszcze odpowiedzi, bo jest na to po prostu zbyt wcześnie. Nie wiemy jak zaprezentuje się Lewis Holtby, na którego Poch stawiał w okresie przygotowawczym i na którego liczy tak wielu Spursmaniaków. Pod znakiem zapytania stoi strzelecka dyspozycja Roberto Soldado. Ben Davies został ściągnięty jako zawodnik pierwszego składu, tymczasem nie rozegrał jeszcze ani jednego spotkania. Do formy dopiero wraca Kyle Walker, a Moussa Dembele siedzi na ławce rezerwowych, wygryziony przez Nabila Bentaleba.
Cieszmy się jednak, ponieważ przynajmniej do przyszłego tygodnia możemy czuć się jak królowie Premier League. O obronę takiej pozycji będzie bardzo ciężko, a pierwszy poważny sprawdzian czeka nas już w niedzielę. Na White Hart Lane przyjedzie Liverpool i z pewnością będzie chciał udowodnić, że jest godnym kandydatem do zajęcia miejsca w pierwszej czwórce. W zeszłym roku The Reds dwukrotnie nas upokorzyli - 5:0 na White Hart Lane i 4:0 na Anfield. Czas pokazać, że jesteśmy gotowi na walkę z najlepszymi.
George Orwell napisał kiedyś, że historię piszą zwycięzcy. Oby takie motto przyświecało naszym chłopakom w tym sezonie. Natomiast hasło "gloria victis" nie powinno funkcjonować w słowniku piłkarza Tottenhamu.
7 komentarzy ODŚWIEŻ