Tego meczu nie można było przegrać. Powiem więcej - remis większość z nas traktowała jako porażkę.
Jak bardzo się to zmieniło po 97 minutach emocjonującego widowiska, którego byliśmy świadkami w niedzielne wczesne popołudnie, każdy kto widział dobrze wie.
Zaczęło się dobrze, mieliśmy przewagę a H.Kane był bliski zdobycia bramki, jednak piłka ostatecznie trafiła w słupek i wyszła w pole. W 22 minucie trybuny na WHL doznały pierwszego wstrząsu. Dembele, który rozgrywał chyba swój najgorszy mecz w barwach Spurs stracił piłkę w okolicach pola karnego a kilka sekund później dokładne podanie Aaron-a Cresswell-a na gola zamienił C. Kouyate.
Trybuna gości aż trzeszczała w posadach a Big Sam triumfował. Do przerwy 0-1.
Druga połowa zaczęła się od zmiany bezproduktywnego Dembele na Eriksena. Jednak nie byliśmy nadal w stanie stworzyć sobie przewagi. Dodatkowo przeciwnik już od samej 46 minuty rozpoczął ewidentną grę „na czas”.
W 62 min. sędzia uznaje bramkę dla Młotów mimo, że cała nasza linia obrony reklamuje spalonego. Jak się później okazuje bramka na 0-2, którą zdobył D. Sakho nie powinna mieć miejsca. Sytuacja dla fanów i piłkarzy Tottenhamu staje się tragiczna. Śliwkowa część w południowym sektorze wygraża Lilywhites i pęka z radości górując nad swym znienawidzonym rywalem.
W 67 min. Lloris ratuje nas od utraty trzeciego gola. Demon z poprzedniego sezonu niemal zostaje obudzony. W ostatnim kwadransie przejmujemy jednak inicjatywę – najpierw Harry Kane strzela gola jednak jest na minimalnym spalonym. Paradoksalnie, jest to chyba przełomowy moment spotkania. Chwilę później Eriksen z rzutu wolnego uderza mocno i celnie jednak Adrian gra swój „mecz życia” i broni strzał Duńczyka.
Napór Spurs zostaje w końcu nagrodzony. Danny Rose pokazuje po raz kolejny, że potrafi uderzyć sytuacyjnie i nie do obrony. 82 min. 1-2 i południowa trybuna już nie śpiewa tak głośno. Przypuszczamy serię ataków narażając się na kontry ale nie mamy już nic do stracenia. Wyśmienite uderzenie Soldado blokuje bramkarz WHU. Sędzia przedłuża mecz o 5 minut. W 94 minucie część kibiców klubu z północnej części Londynu kieruje się do wyjścia, reszta przygląda się ostatniej akcji swojej drużyny… w gąszczu nóg Eriksen podaje do Kane - ten odskakuje i wydaje się, że wychodzi na pozycje z której może uderzyć - jednak obrońca gości (A. Song) podcina go i po chwili sędzia słusznie wskazuje na wapno! Karny. 96 minuta. Poszkodowany uderza mocno w środek – bramkarz odbija! Dobitka!
2-2!
NEVER F*CKING GIVE UP!
26 komentarzy ODŚWIEŻ