Nasz Prezes, Daniel Levy, bardzo eufemistycznie mówiąc, do grzeszących cierpliwością nie należy. Nasz menadżer, Mauricio Pochettino z kolei, osiągnął zawrotną liczbę trzech punktów i trzech zdobytych goli w czterech spotkaniach. Te dwa fakty rodzą uzasadnione podejrzenie możliwości utraty posady przez Argentyńczyka przy założeniu braku radykalnej poprawy. W wyżej wymienionej sytuacji chyba tylko człowiek na zdjęciu ogarnie trudną misję prowadzenia Kogutów, gdyż znaczna część naszych ostatnich ruchów nosi znamiona komedii.
Wiele już przeczytałem o słabości naszej kadry. Czy słabość to dobre słowo – nie będę oceniał. Na pewno jednak nasza kadra jest niezbilansowana. Podobnie było rok temu, kiedy mieliśmy za dużo środkowych pomocników. Nasi sternicy wzięli sobie uwagi kibiców do serca i zaczęli masową wyprzedaż. Efekt jest porażający. Środkowych pomocników, grających na swoich pozycjach i jednocześnie darzonych zaufaniem przez Pocha jest dwóch: Mason (który w mojej ocenie odstaje od poziomu wymaganego do stanowienia o sile Tottenhamu) i Bentaleb. Bo Dier to obrońca, Dembele grywa na skrzydle, a reszta testuje wygodność ławki rezerwowych. Jest to sytuacja niespotykana, w dodatku wszyscy zmiennicy charakteryzują się inklinacjami ofensywnymi, podobnie jak Mason. W tym stanie rzeczy jedynym człowiekiem od czarnej roboty pozostaje młodziutki Bentaleb. Nie mamy w kadrze żadnego rzeźnika, a przecież tę pozycję mieliśmy co najmniej nieźle obsadzoną od czasów Carricka (później był Zokora, Palacios, Parker, Sandro…). Końcem tej tendencji była sprzedaż Capoue. Z jednej strony zrozumiała, bo Etienne nie jest graczem wybitnym. Z drugiej chyba lepszy on niż nikt. Jednym słowem – przy absolutnym poparciu dla wietrzenia szatni - przesadziliśmy z wyprzedażą. Tym bardziej, że jeśli sprzedaje się 9 piłkarzy to trzeba luki uzupełnić, sprowadzając (w tym ściągając z wypożyczeń) zbliżoną liczbę nowych twarzy. Czy niczego nas nie nauczył początek sezonu po przyjściu „siedmiu wspaniałych”, kiedy nikt się z nikim na boisku nie rozumiał, co stwarzało chaos? Jak widać niczego...
Wracając jeszcze do problemu przesadzonej wyprzedaży. Nie rozumiem tego, jak potraktowano Lennona. Ok, jest niepotrzebny (chociaż kto – poza Chadlim - jest obecnie lepszym skrzydłowym od Azzy? Townsend? Lamela?!?), więc wysyłamy do Evertonu. Ale postawić gracza, który z dumą bronił naszych barw przez 10 lat, obok lenia Adebayora, to naprawdę nie przystoi! A skoro mowa o Ade, to króciutko poruszymy temat naszego ataku. Przesuwanie sylwetek graczy z pomocy do pierwszej linii na oficjalnej stronie klubu, żeby zatuszować brak zmiennika dla Kane’a, jest żenujące. I tyle. Rekapitulując – środek pomocy, skrzydła i atak wymagają wzmocnień, mimo że okienko transferowe dopiero co zostało zamknięte.
No dobra, teraz transfery „in”. Zaczęliśmy obiecująco. Trójka Wimmer, Trippier, łamacz języka Alderweireld wyglądała w porządku. Żaden z nich nie był transferem idealnym (Wimmer nieograny w Anglii, Trippier dobry jako straszak na Walkera, ale na pewno nie gracz wybitny, Alderweireld jak na obrońcę drogi), ale zalety z nawiązką kompensowały ich wady. Niestety, jak to zwykle u nas bywa, im dalej w las, tym ciemniej. Kupno N’jie i Sona to w mojej ocenie ruchy wątpliwe i (a może przede wszystkim) wyraźnie przepłacone. Jednak chyba jeszcze bardziej szkoda tych, których u nas nie ma. Oczywiście w pierwszym rzędzie chodzi mi o Hernandeza i Austina (sprawdzeni w Anglii, doświadczeni, wyceniani na maksimum 2/3 tego, co kot w worku Son, i proszę mnie nie zasypywać nagraniami z YouTube pokazującymi popisy techniczne i strzeleckie Koreańczyka, bo takowe kompilacje to ma także Lamela, albo wieczny talent Freddy Adu czy inny Kerlon). Ponadto, brakuje także – tak, tak – Berahino. Nie byłem nigdy fanem jego talentu, ale skoro tyle się wokół niego kręciliśmy, to jednak warto byłoby dopiąć swego. A jeśli prezes WBA jasno dał do zrozumienia, że Saido nie odda, to odpuścić i w deadline day skupić się na dostępnych celach. My oczywiście zostaliśmy z ręką w nocniku. Szkoda gadać.
Na koniec kwestia „praw rynku”. Zwolennicy Sona czy wydatku 25 mln na Berahino usilnie przekonywali o ich wszechwładności – nie twierdzę, że nie bez racji. Jednak o co w takim wypadku chodzi ze sprzedażą Fredericksa za około 180 tysięcy funtów? Młody, Anglik, za to się płaci. Jak widać ta teoretycznie obosieczna broń, dotyka nas tylko w przypadku kupna i nie dotyczy sprzedaży. To przykre, ale nie tylko punkty oddajemy frajersko…
Gdzie obiecany humor? Wczujcie się w rolę kibica Arsenalu, który n-ty (przy n. dążącym do nieskończoności) sezon z rzędu zakończy w tabeli przed nami. Pozostaje umiejętność śmiania się z siebie.
A teraz poważnie. Po co ten tekst? Ano po to, żeby przekonać zbyt mocno wierzących, że dobre miejsce jest raczej mało realne. Nasz ostatnia lokata w top4, wiązała się z ostatnim sezonem naprawdę ładnej, skutecznej gry kogutów. Tylko że wtedy naszą pomoc stanowili Parker, Modric, Azza, VdV i Bale, obroną dyrygował King, a dwójka napastników zdobyła łącznie niemal 30 bramek. Polecam zweryfikować swoje oczekiwania i skonfrontować je z brutalną rzeczywistością. Pozostaje cieszyć się z małych rzeczy. Może znowu 5-3 z Chelsea? COYS!
13 komentarzy ODŚWIEŻ