Mauricio Pochettino zgodnie z obietnicami bardzo poważnie potraktował spotkanie ligi europy i dokonał jedynie trzech zmian w swojej ekipie. Tradycyjnie już dał odpocząć skrzydłowym obrońcom zastępując Walkera Trippierem, a Daviesa Rose'm, trzecia zmiana była natomiast wymuszona i tak kontuzjowanego Sona zastąpił Chadli.
Spotkanie zaczęło się spokojnie i drużyny na przemian prowadziły grę, pierwszą naprawdę dobrą sytuację otrzymał Chadli, który z szesnastego metra próbował trafić do bramki opuszczonej przez Subasicia, niestety chybił o kilka centymetrów.
Gra na wysokich obrotach rozpoczęła się w okolicy 30 minuty, w charakterystyczny sposób sztuczką rodem z futsalu Lamela wyprowadził piłkę i zagrał do Chadliego, ten przyjął piłkę w biegu i sprytnie ograł swojego rywala, zbiegł do środka i wypatrzył, a następnie precyzyjnie zagrał do wbiegającego Dele Alliego. Młody Anglik "przełożył" swojego rywala i uderzył na bramkę, ale Subasić jakimś cudem sparował piłkę, która na nasze szczęćie trafiła pod nogi wbiegającego Lameli, który skierował ją do pustej już bramki. Chwilę trwało zawieszenie pod tytułem "spalony?" ale po kilku sekundach niepewności Lamela mógł cieszyć się pełnią radości.
Od tech chwili gra przyśpieszyła jakby o dwa tempa, od razu akcją odpowiedzieli gospodarze ale z bliskiej odległości nie trafił Lacina Traore. Wet za wet poszli przyjezdni i znowu w polu karnym swojego "plastra" zwiódł Dele Alli i w stylu Xaviego wyłożył piłkę Kane'owi. Niestety nasz snajper trafił w interweniującego obrońcę, a ta trafiła do Subasicia - powinno być 0-2.
Zaraz ponownie odpowiedzieli gospodarze, ale i tym razem zawiódł Traore.
Pierwsza połowa zakończyła się zasłużonym prowadzeniem Spurs, którzy w sytuacjach podbramkowych byli po prostu bardziej precyzyjni i mieli w szeregach młokosa o nazwisku - Alli.
Druga odsłona to przede wszystkim równie dobre zmiany w ekipie AS Monaco co nic nie wnoszące w ekipie Spurs. N'jie zastąpił Lamelę, a Townsend Chadliego i o ile nie można mieć nic przeciwko samej postawie tych zawodników, to nasza gra kolokwialnie mówiąc "siadła". Clinton był potwornie osamotniony z przodu bo Eriksen dziś nie bardzo się angażował w grę, a Kane'owi po prostu nie wychodziło. Natomiast Townsend starał się po swojemu, no właśnie "po swojemu" co nie zawsze korespondowało z pomysłami jego kolegów z boiska. Zgoła odmiennie wprowadzili się zmiennicy AS Monaco: El Shaarawy, Carillo i Dirar. Gra gospodarzy nabrała tempa i to właśnie duet Dirar - El Shaarawy przyniósł wyrównanie, gdy po dośrodkowaniu tego pierwszego ten drugi przy asyście Trippiera z bliska strzelił w światło bramki, co przy komicznej reakcji Llorisa wystarczyło do zdobycia bramki!
Oglądając powtórkę widać było że Francuz chciał bronić nogami, a następnie jakby stracił równowagę i pozwolił piłce nieomal wtoczyć się do bramki po własnym ciele. Mało brakowało, a następna akcja pogrzebała by nasze nadzieje na jakiekolwiek punkty w tym meczu, strzał zza pola karnego Lloris odbił prosto przed siebie i tylko poświęcenie Danny'ego Rose'a pozwoliło zażegnać niebezpieczeństwo z pod naszej bramki. Sama końcówka meczu trochę zawiodła bo żadna z drużyn nie zagrała o "wszystko" i postanowiła spokojnie dowieźć 1 pkt. do końca spotkania.
Podsumowując obie połowy meczu wynik remisowy wydaje się sprawiedliwy, choć obie drużyny pewnie opuszczały boisko z poczuciem lekkiego niedosytu.
Spurs: Lloris - Rose, Alderweireld, Vertonghen, Trippier - Dier, Dele Alli - Lamela (65. N'jie), Eriksen (90. Carroll), Chadli (70. Townsend) - Kane.
ławka: Vorm, Fazio, Wimmer, Winks.
Monaco: Subasić - Coentrao, Carvalho (76. Dirar), Raggi, Fabinho - Toulalan (ż.k.) - Lemar (El Shaarawy), Traore, Moutinho - Traore (68. Carillo), Silva
ławka: Nardi, Bakayoko, Wallace, Pasalić.
bramki: 81. El Shaarawy - 35. Lamela
3 komentarze ODŚWIEŻ