Tottenham zremisował z dobrze dysponowaną drużyną Liverpoolu. The Reds przypominali trochę Conora McGregora w pierwszej walce z Natem Diazem. W pierwszej rundzie podopieczni Kloppa wyprowadzali piekielnie mocne ciosy i mieli nas na deskach raz po razie, jednak nie potrafili zakończyć pojedynku. W drugiej części opadli z sił i dali sobie założyć duszenie na szyje. Słaba skuteczności, źle rozdysponowane siły pozwoliły gospodarzom wywalczyć punkt.
Początek meczu był dość wyrównany, obie drużyny stwarzały groźne sytuacje, ale z minuty na minute wzrastała przewaga Liverpoolu. Przez nieodpowiedzialne straty w środku pola, coraz częściej do głosu dochodzili The Reds. Wyborną sytuację zmarnował Coutinho. Jego strzał obronił Vorm, który godnie zastępuje Llorisa między słupkami.
Mimo zdecydowanej przewagi, Liverpool nie był w stanie przekuć tego na bramki. Szczęście dopisało mi w końcówce pierwszej połowy. Firmino zahaczył stopą biegnącego za nim Lamelę i skorzystał z sytuacji, przewracając się w pole karne. Sędzie wskazał na wapno, a jedenastkę wykorzystał James Milner. Wcześniej sędzia nie miał odwagi usunąć brutalnie faulującego Sadio Mane, który już miał na koncie żółtą kartkę, więc kibice na White Hart Lane czuli się lekko pokrzywdzeni.
Przed przerwą boisko opuścił kontuzjowany Kyle Walker, którego zastąpił Vincent Janssen. Na prawej stronie wylądował Dier, a do środka pomocy cofnięty został Dele Alli.
W drugiej połowie spotkanie się wyrównało. Liverpool nie był już w stanie założyć takiego pressingu jak w pierwszych 45 minutach. Tottenham coraz częściej dochodził do bramkowych sytuacji. Szanse na zdobycie gola głową miał Alderweireld, ale znów zabrakło szczęścia.
Przełamanie nastąpiło w 73 minucie. Akcja rozpoczęła się na prawej flance. Piłkę w pole karne dośrodkował Eric Dier. Piłka nie trafiła do adresata, bo główką sparował ją obrońca gości. Zrobił to na tyle niefortunnie dla Liverpoolu, że piłka spadła wprost pod nogi Dannego Rose'a. Nasz lewy obrońca szybko skleił piłkę do ziemi i uderzył po krótkim słupku, dając nam upragnione wyrównanie.
Tottenham dalej próbował szturmować opadniętą z sił drużynę Kloppa. Liverpool ograniczał się już do groźnych kontrataków i kilka razy mogli nam sprawić przykrą niespodzianke. Ostatecznie spotkanie zakończyło się podziałem punktów i z przebiegu meczu chyba możemy być zadowoleni. Myślę, że bardziej czego żałować mają piłkarze Liverpoolu.
Spurs nie błyszczą formą, ale jak się głębiej zastanowić wcale nie mieliśmy łatwych rywali. Najpierw Everton, który bardzo dobrze rozpoczął sezon. Bardzo silny w ataku Liverpool, choć słaby w obronie. No i trzy punkty z Palace. To nie jest wymarzony start sezonu, ale nie ma też zbyt dużych powodów do narzekań. No może tylko na stan naszej ławki rezerwowych.
Spurs (4-2-3-1): Vorm; Walker (Janssen 27), Alderweireld, Vertonghen, Rose; Dier, Wanyama; Lamela, Alli, Eriksen (Winks 90+3); Kane (c, Onomah 83).
Liverpool (4-3-3): Mignolet; Clyne, Matip, Lovren, Milner; Henderson, Wijnaldum, Lallana (Stewart 90+3); Mane (Sturridge 88), Firmino, Coutinho (Origi 69).
Bramki: Spurs – Rose 72; Liverpool – Milner (pen) 43.
Żółte kartki: Spurs – Rose, Vertonghen, Alli; Liverpool – Mane, Coutinho, Henderson, Matip.
Sędzia główny: Bobby Madley.
11 komentarzy ODŚWIEŻ
Mimo wszystko sezon jest długi, gramy w LM, dlatego przydałby się środkowy obrońca (np. Mangala), ofensywny pomocnik (np. Isco), dynamiczny skrzydłowy (np. N'Koudou).
Vorm, Wimmer, Trippier, Davies, Wanyama, Son, Onomah, Janssen. To wszystko nie są zawodnicy pierwszego składu. Sądzę, że przyjdzie jeszcze 1-2 zawodników przed zamknięciem okienka i będziemy mieć dwie jedenastki, przy czym na ławce będzie kilku zawodników, którzy będą potrafić wejść w trakcie meczu i zrobić różnicę, tak jak zrobił to Janssen z Evertonem, czy Son pod koniec poprzedniego sezonu kiedy wskoczył do jedenastki i w meczu na przykład z Southampton był naszym najlepszym zawodnikiem.
Pochettino mówił, że przez Euro bardziej musi się skupiać na treningach, na przygotowaniu fizycznym niż taktycznym. To widać w meczu, że piłka skacze im od nogi, podania są niedokładne, co utrudnia przyjęcie. Mam wrażenie, że nasz pressing też jest na pół gwizdka, taki lekko zachowawczy
TOP 4 w tym sezonie to będzie GIGANTYCZNY sukces.