Niedzielne popołudnie przyniosło naszej drużynie komplet punktów. Jak pokazał przebieg gry, nie było wcale tak łatwo. Podopieczni Mauricio Pochettino musieli gonić dziś wynik, ale ostatecznie udało im się skromnie pokonać na własnym boisku beniaminka z Burnley 2:1.
Nie było to wcale zdziwieniem, że mecz rozpoczął się od naporu drużyny gospodarzy. Koguty szybko przejęły inicjatywę i spokojnie utrzymując się przy piłcę konstruowali swoje ataki. Jako pierwszy bramkarza starał się w 8 minucie zaskoczyć Harry Kane, który urwał się obrońcom w polu karnym i uderzył piłkę swoją słabszą, lewą nogą. Piłka jednak zdecydownie minęła dalszy słupek bramki gości.
W 10 min piłkę przed polem karnym sprezentował Eriksenowi jeden z obrońców Duńczyk od razu zdecydował się na uderzenie z woleja, jednak obrońca naprawił swój błąd i wybił piłkę głową za linie boczną, wyręczając Heatona, który zebrał ostatnio świetne noty w przegranym mimo wszystko spotkaniu wyjazdowym z West Hamem.
W natychmiastowej odpowiedzi gości, po nonszalanckim zachowaniu Kyle'a Walker'a, który nieudaną próbą założenia siatki przeciwnikowi przy wyprowadzaniu kontrataku, sprowokował groźny atak drużyny Burnley, zespoł z White Hart Lane śmiało może mówić o sporym szczęściu. Skórę swojemu koledze, ale i również całej drużynie uratowała genialna interwencja świetnie ustawionego na linii Llorisa, który popisując się genialnym refleksem, obronił oddawany z bliskiej odległości strzał Gray'a.
13 minuta przyniosła naszemu zespołowi stały fragment gry w postaci rzutu rożnego. Eriksen wrzucił piłkę w pole karny, piłkę głową na prawy słupek zgrywa Wanyama, dobrze ustawiony tam Alli uderza jedynie w boczną siatkę marnując świetną okazje.
W 16 minucie dyspozycję bramkarza gości postanowił sprawdzić Harry Winks, który dostał w tym spotkaniu szanse zaprezentowania się od pierwszych minut. Strzał młodego pomocnika trafił jednak prosto w bramkarza, nie sprawiając mu najmniejszych nawet problemów w interwencji.
21 minuta na zegarze niespodziewanie dała podopiecznym S. Dyche'a prowadzenie. Po sporym zamieszaniu w polu karnym, największym sprytem w polu karnym wykazał się Barnes, który z najbliższej odległości pokonał Hugo Llorisa.
Koguty szybko jednak się otrząsnęły po stracie bramki i już 6 min później doprowadzili do wyrównania. Kyle Waker naprawił swój błąd z początku meczu. Boczny obrońca zagrał fantastyczną piłkę ze swojej prawej strony do idealnie ustawionego Alli'ego, który uderzając z pierwszej piłki posłał piłkę do siatki tuż obok słupka.
33 Minuta to kolejna dwójkowa akcja dwóch anglików, ponownie z prawej flanki piłkę podaje Walker do ustawionego na skraju pola karnego Alli'ego, jego uderzenie tym razem nie znalazło drogi do bramki, przeleciało nad poprzeczką bramki strzeżonej prez angielskiego bramkarza gości.
W 35 minucie spotkania, w groźnie zapowiadającym się kontrataku, bardzo egoistycznie zachował się Kane, ktory nie podał piłki do lepiej ustawionych kolegów, próbując sam dokonać egzekucji. Strzał, który jednak oddał skutecznie zablokował obrońca. Zespół Tottenhamu mógł wyjść na prowadzenie, lecz po tej akcji wywalczył jedynie rzut rożny, po którym nie stworzył zagrożenia pod bramką przeciwnika.
Minute później, po swoim szablonowym dryblingu balansem ciała Moussa Dembele mija obrońce gości, znajduję trochę miejsca przed polem karnym i decyduję się na strzał prawą nogą. Wykonanie było zupełnie nieudane. Bramkarz gości wznowił piłkę wybiciem z 5 metra.
W 38 minucie Burnley spróbowało zagrozić drużynie Tottenhamu po stałym fragmencie. Groźne dośrodkowanie z prawej strony z rzutu wolnego wykonuje Arfield, Lloris mija się z piłką, a jego błąd stara się wykorzystać jeden z ofensywnych zawodników Burnley. Piłka uderzona lobem zatrzymuję się jednak na górnej siatce.
W 41 minucie przed świetną okazją do podwyższenia wyniku stanął Harry Kane, dostając wyśmienite prostopadłe podanie od Alli'ego. Jego mocne uderzenie bite po ziemi instynktownie broni Heaton.
Do przewy rezultat spotkania nie uległ już zmianie i obie drużyny zbiegły do szatni przy wyniku 1:1. Goście zdecydowanie mogli być zadowoleni z tego wyniku, natomiast podopieczni Pochettino musieli zmienić swoją postawę. Każde inne rozstrzygnięcie niż zwycięstwo gospodarzy, było by sporą niespodzianką.
Zespół Tottenhamu od razu zabrał się do roboty. W 48 minucie stojący tuż przed polem karnym kenijski defensywny pomocnik Victor Wanyama oddaje strzał, któremu zdecydowanie brakowała mocy i precyzji i piłka wylądowała w rękawicach bramkarza gości.
2 minuty później w 50 min zdecydowanie lepszy strzał niż ten z przed kilku minut oddaje Eriksen. Strzał duńczyka, który w ostatniej kolejce ustrzelił dublet przeleciał tuż nad poprzeczką.
W 54 minucie z pewnością zadrżały serca wszystkim kibicom Tottenhamu zgromadzonych na White Hart Lane, oraz tych, którzy oglądali spotkanie przed odbiornikami, po tym jak w polu karnym odważną decyzję podjął Eric Dier, wybijający piłkę wślizgiem w polu karnym Barnes'owi. Sędzia jednak nie dał nabrać się na upadek piłkarza gości i puścił grę. Była to genialna interwencja młodego anglika, który zastępował w tym spotkaniu Alderweirelda, odpoczywającego z powodu urazu pleców.
Minutę później doskonałą sytuację na wyprowadzenie drużyny na prowadzenie marnuję Eriksen, który dostaje świetne dośrodkowanie prosto na głowę od bardzo aktywnego i ofensywnie usposobionego Rose'a. Gra głową nigdy jednak nie należała do atutów Duńczyka, jego strzał trafiła dokładnie w miejsce, gdzie ustawiony był bramkarz. Wynik po raz kolejny nie ulega zmianie.
W 61 minucie po raz kolejny niewiele zabrakło do strzelenia bramki przez zespół gospodarzy. Ze skraju pola karnego finezyjnym strzałem z miejsca starał się zaskoczyć bramkarza gości Alli. Jego uderzenie jednak o włos minęło spojenie bramki. Była by to na prawdę zjawiskowa bramka, gdyby tylko piłka wpadła do siatki.
Ostrzeliwanie bramki rywala ciąg dalszy. 64 minuta, który to już raz próbuje Eriksen, jego płaski strzał zmierzający tuż przy słupku z trudem tym razem broni Heaton, w interwencji pomaga mu jeden z obrońców, który natychmiast wybił piłkę z dala od własnego pola karnego.
71 minuta Koguty próbują tym razem szczęścia w kontrataku. Podczas jego wyprowadzania genialnie zachowuję się Rose, który przepuszcza piłkę adresowaną do niego, widząc pędzącego na pełnej prędkości Sissoko, który po raz kolejny dał świetną zmianę. Francuz biegnie z piłką w stronę bramki i idealnym momencie zagrywa do lewego obrońcy, który mocnym strzałem tuż obok lewego słupka strzela bramkę.
W 76 minucie wprowadzony do gry Koreańczyk Son podczas kolejnego dobrze zapowiadającego się kontrataku, nie podał do dobrze ustawionego w polu karnym Winks'a i samolubnie postanowił wykończyć akcję,czyniąc to bardzo kiepsko, strzelając daleko obok lewego słupka bramkarza.
79 minuta. To ostatnia sytuacja Kane'a, która w pełni oddała jego bezradność w tym meczu. Dobry przerzut z prawej strony, który mija dwóch obrońców i trafia prosto pod nogi angielskiego snajpera. Ten jednak przy uderzeniu z bliskiej odległości za bardzo się odchyla i strzela "Panu Bogu w okno".
W 83 minucie strzału z zza pola karnego spróbował wprowadzony za strzelca drugiej bramki dla zespołu Tottenhamu Ben Davies. Walijczyk zdecydowanie postawił na siłę strzału, a nie na precyzję co w konsekwencji sprawiło, że strzał przeleciał wysoko nad poprzeczką bramki gości.
W 86 minucie ponownie na sporym ryzyku brawurowej interwencji wślizgiem w polu karnym podejmuje się Dier, wyraźnie przegrywający pojedynek biegowy z Gray'em, lecz i tym razem wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. Rewelacyjny timing!
W 89 minucie ostatnią swoją sytuację stworzyła sobie drużyna Pochettino za sprawą skrzydłowego z Korei, który po raz koleiny indywidualnie próbował wykończyć całą akcje, mając do dyspozycji lepiej ustawionych partnerów. Koledzy mają prawą mieć spore pretensje do niego, że nie podał im w tej sytuacji.
Mecz zakończył się skromnym wynikiem 2:1. Mimo zdecydowanego naporu zespołowi Tottenhamu udaje się strzelić zaledwie jedną bramkę więcej. Zwycięstwo w tym meczu sprawia, że z 33 punktami do czwartego Arsenalu tracimy zaledwie jeden punkt.
Podsumowując dzisiejsze spotkanie myślę, że do pozytywów zdecydowanie zaliczyć można po raz kolejny świetną postawę bocznych obrońców Walker'a i Rose'a, którzy znowu mieli znaczący udział przy strzelonych bramkach(asysta i bramka). Należy również pochwalić kolejną dobrą zmiana Sissoko, który wniósł dużo ożywienia do gry i zaliczył asystę. Z kolei martwić może kolejny słaby mecz Kane'a, a brak alternatywy w postaci Janssena dodatkowo komplikuję sprawę. Z mocniejszym rywalem, może to przysporzyć niemałych kłopotów. A warto wspomnieć, że 28 grudnia czeka nas wyjazd na mecz ze świętymi, gdzie o zwycięstwo powinno być zdecydowanie ciężej.
Tottenham 2:1 Burnley
(Alli 27', Rose 71’) (21' Barnes)
Składy:
Tottenham: Lloris (C), Walker, Dier, Vertonghen, Rose(77' Davies), Dembele(63' Sissoko), Wanyama, Winks, Eriksen, Dele(73' Son), Kane
Burnley: Heaton (C); Ward, Mee, Keane, Lowton; Marney(84' Defour), Hendrick; Arfield, Boyd(83' Kightly); Gray Barnes(80' Vokes)
Żółte kartki: Barnes 28' Sissoko 70’, Davies 59’ Lowton 92'
Sędzia główny: Kevin Friend
11 komentarzy ODŚWIEŻ
Musiałem;-)
Tylko pytanie czy potrzebujemy na boisku aż dwóch tak defensywnie usposobionych pomocników. Wanyama wyśmienicie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Jak dla mnie jeden z lepszych posunięć transferowych ostatnich lat. Pochettino ma więc ciężki orzech do zgryzienia,choć cieszy to, że jest to wynik przepychu dobrych graczy, będących w świetnej formie, niżeli problemy kadrowe wynikające z kontuzji czy kiepskiej formy zawodników tylnej formacji.