Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Wrażenia z Pragi

29 czerwca 2008, 19:12, Spursmania
Do Pragi przyjechałem z żoną – Kasią około 13-stej w dniu meczu. Po szybkim rozpakowaniu w naszym pensjonacie, znajdującym się na tyłach stadionu I-ligowej Viktorii Żiżkov (Praga 3), ruszyliśmy na Most Karola. W tym miejscu umówiliśmy się z Robertem (rspurs) w sprawie odebrania biletów. Robert przyleciał dzień wcześniej z Dublina i kupił bilety po 750 KC na sektor C. Były to bardzo dobre miejsca, a przede wszystkim najbliżej jak się dało do kibiców Spurs, zgromadzonych w sektorze D (za bramką). Jak się okazało w trakcie meczu, nie dało rady tam się dostać.

W sumie więc nasza grupa plus około 20 Anglików, po nieudanych negocjacjach z ochroną na temat przepuszczenia na „nasz” sektor, skupiło się na dopingu na granicy sektorów C i D. (jeden z bardziej kumatych ochroniarzy poradził, żeby wyjść ze stadionu i wejść jeszcze raz tym razem na sektor D (angielski), nawet się tym podjarałem, ale gdy zszedłem do wyjścia i zacząłem klarować mój pomysł tamtejszym stewardom, zobaczyłem w ich oczach brak zrozumienia, który zapewne skutkowałby tym, że owszem wypuściliby mnie, ale już z powrotem nie wpuścili...)

Zanim jednak pojawiliśmy się na Strahovie, pobujaliśmy się po Pradze. Oczywiście całe centrum było zapchane grupkami kibiców Spurs i różnymi odmianami żółtych narodowości, które pstrykały wszystko co się rusza, co ciekawe robiąc sobie zdjęcia rozbierali się z kurtek, choć było very zimno (do tej pory nie wiem po co to czynili, być może chodziło o to, aby pokazać swoje najczęściej kwieciste stroje, skrywane pod kurtkami ?!).

Najwięcej Kohutów (w końcu jesteśmy w Czechach) było w English i Irish Pubie, przybytki te pękały w szwach, kibice wylewali się z nich z pełnymi szklanicami ciemnego lub jasnego piwa. Obok Irish Pubu na ziemi rozłożone były dziesiątki flag Tottenhamu (zdjęcia będą dodane przez admina) oraz odbywała się sprzedaż szalików i odznak Spurs (po 100 KC sztuka).

Po spacerze po Starym Mieście udaliśmy się na Hradczany. Tam już zostaliśmy do około godziny 19.30. Znaleźliśmy knajpę meksykańską Jo’s Garage (a właściwie ona nas znalazła, bowiem na drzwiach był napis Welcone Fans i wielki kogut...). Wchodząc tam byliśmy jedynymi kibicami, jednak już po około godzinie, nadciągnęła fala Spursów, którzy przekroczyli Most Karola.

Podejrzewam, że weszli tam kierując się tym samym co my, dodatkowo zobaczyli swoich, czyli nas.... Doszło do sympatycznej wymiany życzliwości, uśmiechów, klepnięć. Pijąc piwo Pilsner po 55 KC, trzeba było zapłacić za to welcome fans (w innych knajpach można było kupić piwo już nawet za 27 KC) obserwowaliśmy hierarchię wśród kibicowskiej braci z Wysp. Do baru podchodzili najpierw starzy kibice (40-55 lat), którzy zostawali tam już na dobre, poprzez nich 30-latkowie dobijali się do baru, a młodzi (często synowie) gdzieś na obrzeżach się plątali (zdjęcie też będzie, łysy kolo w żółtym kapturze potem na meczu rozwieszał flagi).

Po wypiciu kilku piw zaliczyliśmy jeszcze Złotą Uliczkę i ciężko wspinając się dotarliśmy pod stadion Slavii. Tam ponownie udaliśmy się po piwo pod wielki parasol, gdzie oczywiście spotkaliśmy naszych kibiców tym razem z flagą David Army. Picie piwa w tej temperaturze na świeżym powietrzu było zajęciem lekko hardcorowym, więc po zaledwie 2 piwkach doszliśmy do wniosku, że trzeba się wbić na stadion. Zakupiłem proporczyk i kubek z meczu Slavia-Spurs i weszliśmy na stadion, mijając oddziały policji konnej i pieszej, (szykowali się jakby miała być wojna). Na trybunach, dosłownie około 20 metrów od nas był bar z ciepłymi napojami, kiełbasą i piwem, co było bardzo przydatne przed i w czasie meczu. Jedyna niedogodność wiązała się z częstym odwiedzaniem stadionowego WC, ale to też było blisko i dużo stanowisk....

Sektor Spurs zapełniał się wolno, ale nawet gdy było mało kibiców byli bardzo głośni. Pierwszy na boisku pojawił się Robinson, który zajął się staranną rozgrzewką. Cały czas towarzyszyły mu śpiewy kibiców, że jest Numerem 1 w Anglii. Robbo często podbiegał do kibiców pozdrawiał ich, a nawet zamieniał się w dyrygenta kibiców, podnosił ręce – sektor w momencie milknął, opuszczał – i wtedy ryk YIDS. Pomyślałem, że być może Robbo zagra w I składzie, w takim był szampańskim nastroju..... Potem pojawił się Cerny, pozdrowił wszystkie sektory i zarówno Czesi jak i my powitaliśmy go gorąco. Następnie kolejno wybiegało coraz więcej zawodników Spurs, ćwiczyli na bramkę po przeciwnej stronie niż zegar (tam był czeski młyn) czyli na wprost naszych miejsc.

Wreszcie zaczęli. Kibiców 11.134 czyli jeszcze 8 tysięcy wolnych miejsc na Strahovie. Oczywiście cały mecz staliśmy oparci o barierkę, dzielnie trzymając flagę Spurs. Większość Czechów koło nas siedziała na jakiś grubych poduchach, mając koce, jak w sanatorium. Nasza mała kolonia Spurs w całości stała, zresztą prawie nigdy nie siedziałem na meczu, po prostu nie umiem...
Skład wyjściowy Spurs znacie, ale przypomnę, by było mi łatwiej opisywać co widziałem. W bramce Cerny – gol ewidentnie obciąża jego konto, właściwie sam sobie strzelił, gdyby piłkę puścił to by wyszła, mógł ją też wybijać, natomiast próba złapania jej zakończyła się golem. W trakcie meczu nie miał zbyt wiele pracy, szczęście sprzyjało mu również przy strzale z 6 metrów w poprzeczkę. Ciekawie było jak podawał piłkę – i Czesi krzyczeli „Radek do kogo ?!”.

Obrona – Tainio – Woodgate, Zokora – Chimbonda. Z przyjemnością patrzyłem na grę Woodgate’a, jak się poruszał, ustawiał, blokował, bodajże tylko raz dał się przepchnąć i to bez konsekwencji. Jego partnerem na środku był Zokora i czasami zbytnio kombinował, najczęściej z Chimbondą. Wskutek tego nieraz z niczego robiło się groźnie w okolicy naszej 16-stki. Charakterystyczne było, że gdy akcja przenosiła się na połowę Slavii, Zokora z Chimbo zaciekle ze sobą dyskutowali z szeroką gestykulacją. W sumie te nieliczne błędy wynikały z tego, że są to zawodnicy, którzy nie lubią (nie potrafią) wybić piłki, tylko starają się ją wyprowadzić, rozegrać, nie zawsze się to udaje, ale gdy się uda (to częściej) to są owacje kibiców. Wreszcie ostatni z obrońców Tainio – bardzo przyzwoity występ, po raz kolejny Fin udowodnił, że nie schodzi poniżej pewnego poziomu i można na niego liczyć. Zastąpił go potem O’Hara (debiut w europejskich pucharach) – wniósł dużo ożywienia na swojej stronie, na pewno jest lepszy w ofensywie od Fina, stąd częste jego wycieczki skrzydłem i dośrodkowania w pole karne Slavii.

Linia pomocy – Malbranque, Jenas, Huddlestone, Lennon. Steed – to prawdziwa mrówa, haruje na całym boisku, każde dojście do piłki to przeciągłe ryki kibiców Steeeeeed (kiedyś podobnym zawodnikiem był Freund wtedy ryczano shooooooot, tyle że Niemiec był dużo gorszy w ofensywie i nie strzelił ani jednego gola dla Spurs, ale serducho do walki miał jak Steed). Patrząc na jego grę ma się wrażenie chaosu, ale często wychodzi na to, że to zorganizowany chaos (taki już jego styl, dużo wiatru, zamieszania). Przeciwnie zachowuje się na boisku Big Tom, z przyjemnością patrzyłem na jego sposób poruszania, taki niby powolny, flegmatyczny, ale skuteczny. No i przede wszystkim te cudowne passy, zagrywane jakby od niechcenia. Faktycznie facet może stać się jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym podającym na Wyspach (już kiedyś Jol to twierdził, że nie widział nikogo kto by podawał z taką dokładnością i robił to jakby od niechcenia). Wadą jest jego swoista nonszalancja w grze, która skutkuje np. stratą piłki, potem niepotrzebnym faulem. Przecież to Tom miał 100 % sytuację, kiedy z kilku metrów wchodząc w pole karne strzelił w poprzeczkę. Czasami wygląda na po prostu zaspanego (w latach 90-tych w Spurs był szkocki obrońca – Colin Calderwood, który wyglądał jak lunatyk). Podobną wadę ma jego partner ze środka pomocy – Jermain Jenas, po prostu czasami działa, myśli za wolno, zamiast gry na jeden kontakt, jest przyjęcie, kółeczko i strata. W tym meczu było kilka takich sytuacji, kiedy prosiło się o szybsze rozegranie piłki, a Jenas zwalniał, m.in. po stracie piłki, próbował ją odebrać i zarobił zółtko. Wady i zalety Jenasa znamy, ma on tylu zwolenników co przeciwników (tych chyba więcej, głównie za brak zaangażowania) – jednak co by nie pisać gość ma potencjał i gdy mu się chce, gdy mecz mu leży – jest naszym wielkim atutem. Byle tylko częściej mu się chciało. Wreszcie nasz Lennonek, niestety w tym meczu więcej zepsuł niż zrobił dobrze. Starannie go obserwowałem, bo skrzydłowy to moja ulubiona pozycja (sam na niej grałem – w stylu kiwka, do linii i wrzuta). Zresztą Spurs mają wspaniałe tradycje na skrzydłach wspominając tylko ostatnie gwiazdy – Waddle’a, czy Ginolę. Aaron jest piekielnie szybki, to widać w meczu na żywo, jak potrafi odrobić kilkumetrową stratę do rywala, potrafi pięknie kiwnąć, uciec i potem fatalnie, niecelnie (do nikogo podać). Na szczęście jest jeszcze młody, zresztą to przecież skrzydłowy obok bramkarza ma podobno zawsze coś z główką, więc musimy to brać pod uwagę. Jednym zdaniem jest to zawodnik nieobliczalny, zarówno dla partnerów z drużyny jak i dla rywali.

Wreszcie atak – Keano (Bent) i Berba. Robbie zagrał jak zwykle walczył, wracał, podawał, strzelał, starał się być wszędzie – lider, kapitan drużyny. Zrobił co do niego należy strzelił gola i zszedł (opaskę przekazał Jenasowi). Zastąpił go Bent, zbyt wiele nie pokazał, choć przecież trafił w poprzeczkę. Ogólnie w II połowie Spurs zaprezentowali się słabiej i Bent po raz kolejny nie przekonał do siebie swoich oponentów. Wreszcie nasza mega gwiazda – Berbatov. To jest naprawdę zawodnik na Ligę Mistrzów, jego ustawienie się, czytanie gry, zastawianie się. Właściwie nie sposób mu odebrać piłki, była sytuacja gdy Berba biegł do piłki z obrońcą Slavii i nagle patrzę a Czech odbił się jak od ściany i leży, a Bułgar spokojnie kontynuuje grę. Oczywiście jest też łyżka dziegciu – denerwująca jest jego mania machania rękami, demonstracyjne okazywanie niezadowolenia po nieudanych zagraniach partnerów (najczęściej w tym meczu okazywał to Jenasowi i Lennonowi). Po drugie sam miał też z 2 okazje po których powinien strzelić gola. Reasumując jednak – Berbatov to wielki zawodnik jest i basta.

Kilka słów o kibicach Spurs – to wielka przyjemność ich słuchać, tyle wiary, zero fałszowania (ten „śpiew” mam teraz ustawiony na komórce). Ryki – Yids, Ce’s Sera Sera, Wembley brzmią mi do dziś, a przecież to był wyjazd i zaledwie kilkuset kibiców, a jednak robi to wrażenie. Zresztą na Old Trafford nas też było słychać (tylko nas). Szacunek dla fanów Spurs. (kilka zdjęć fanów i flag będzie)

Koguty wygrały 2:1, to lepiej niż 1:0. W sumie z przebiegu meczu wynik mógł być z 5:2, wydaje się, że powinniśmy wygrać minimum różnicą 2, a nawet 3 goli. Nie stało się tak z naszych tradycyjnych przyczyn : brak skuteczności, prosty błąd Cerny’ego, brak koncentracji i zbytnia pewność siebie (nonszalancja). Wszystko mogło się skończyć nawet remisem, bowiem pod koniec pod naszą bramką piłka niebezpiecznie latała tam i z powrotem.
Na szczęście wygraliśmy mecz, jak ważne w pucharach jest zwycięstwo na wyjeździe, nie muszę tłumaczyć. Nie przewiduję kłopotów z awansem, choć przy wyniku 2:0, byłby już pełny luz. Na Lane trzeba strzelić szybko gola, czekać wtedy na ataki Czechów i ich kontrować.
Mecz się skończył – pożegnaliśmy się z Robertem (gorące pozdrowienia) i wróciliśmy do kwatery. Po drodze mijaliśmy tylko Anglików, nie wiem wszyscy Czesi rozjechali się do domów swoimi skodami, bo na pieszo nie widzieliśmy żadnego. Wśród mijanych kibiców w oczy rzucali się Szkoci (z flagą We hate Arsenal) i Norwegowie (Spurs Norway on Tour).W tym miejscu pozwolę sobie na małą dygresję – nie wiedzieć czemu – prawdziwym hitem wśród kibiców z Wysp były beznadziejne( z naszego punktu widzenia) futrzane czapy – uszanki.

Abstrahując od rzeczonych czap - zastanawialiśmy się dlaczego nas tak mało, dlaczego jesteśmy tak niezorganizowani ?! To już temat na inną opowieść (część już była na shout boxie). Reasumując powinniśmy się zjednoczyć naprawdę, stworzyć oficjalny fan-club Spurs (trudno trzeba to się zapłaci), być może dobrowolnie się opodatkować jakąś niską składką miesięczną, z której można by było zrobić zajefajną flagę, mieć kasę na paliwo (inne potrzebne rzeczy) na wyjazdy. Rzucam – wraz z Kasią (mam nadzieję, że od przyszłego sezonu dołączy do membersów) – temat do rozważenia, przydałby się pewnie wątek na forum w tym temacie.

COME ON YOU SPURS – YIDS.


























Źródło: własne

0 komentarzy ODŚWIEŻ

tabela ligowa

Drużyna M Z R P PKT
1. Arsenal FC 0 0 0 0 0
2. Aston Villa F.C. 0 0 0 0 0
3. Brentford F.C. 0 0 0 0 0
4. Brighton & Hove Albion F.C. 0 0 0 0 0
5. Burnley FC 0 0 0 0 0
6. Chelsea FC 0 0 0 0 0
7. Crystal Palace 0 0 0 0 0
pokaż całą tabelę

ankieta

Na którym miejscu w tabeli Tottenham zakończy sezon Premier League 2023/2024?
1 12.5%
2-3 12.5%
4-6 25%
7-10 50%
11-20 0%
8 oddanych głosów
archiwum ankiet

kontuzje

Użytkownicy online: Gości online: 130 Zarejestrowanych użytkowników: 5227 Ostatnio zarejestrowany: Normankeype

Zaloguj się

Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Zarejestruj się