Kibic Premier League może w trakcie sezonu podkreślić grubą linią kilka dat w kalendarzu. Poza Boxing Day, derbami północnego Londynu czy derbami Merseyside, dniem który wywołuje niemniejsze emocje jest Deadline Day. Ostatni dzień okna transferowego w Anglii jest szczególnie gorący. Nie inaczej jest w tym roku. Klubem, wokół którego jest najgłośniej przed rozpoczęciem tego sezonu jest Tottenham. W tamtym sezonie budowa nowego stadionu pochłonęła również środki na budowę kadry. Na przestrzeni dwóch okienek sezonu 2018/2019 do stołecznego klubu nie przyszedł ani jeden zawodnik. Taka sytuacja nie podobała się trenerowi – Mauricio Pochettino, który dawał upust swojemu niezadowoleniu w mediach. Mimo protestów, właściciel Daniel Levy pozostał nieugięty co do kwestii nowych zawodników w poprzedniej kampanii.
Trzecie okno bez żadnych wzmocnień byłoby sytuacją niewyobrażalną. Chociaż z klubu nie odchodzą kluczowi piłkarze (ta polityka przyniosła efekty w poprzednim sezonie), to potrzebny jest dopływ świeżej krwi do szatni. Pierwszym ruchem wykonanym przez działaczy było dość szybkie sprowadzenie Tanguya Ndombele. Była to niejako odpowiedź na wyrwę powstałą po odejściu w zimie z klubu Moussy Dembele. Młody pomocnik prezentuje podobny styl do belgijskiego gracza. Jest szybki, silny fizycznie i przy tym świetnie radzi sobie z piłką przy nodze. Sam Didier Deschamps chwalił gracza twierdząc, że Ndombele wie wszystko o grze w środku pola. Działacze Spurs nie pożałowali pieniędzy na zawodnika Lyonu. Wydając 60 milionów euro pobito klubowy rekord. Poza reprezentantem Francji Tottenham sprowadził jeszcze skrzydłowego z Leeds United – Jacka Clarke’a, który w tym sezonie nie pomoże jednak Kogutom, ponieważ został od razu wypożyczony do klubu prowadzonego przez Marcelo Bielsę, w którym spędzi następny sezon.
Czy jedno poważne wzmocnienie mogło zaspokoić głód kibiców? Z pewnością nie. Jak zawsze o tej porze roku, w kontekście przeprowadzki do Tottenhamu wymieniało się wielu zawodników. Wśród mniej lub bardziej abstrakcyjnych nazwisk (Dybala, Coutinho czy nawet Zaniolo), jedno przewijało się najczęściej. Wiele wiarygodnych źródeł podawało informację o zainteresowaniu Giovanim Lo Celso. Po pewnym czasie informacje te zaczęły stawać się istną sagą opartą o transfer byłego zawodnika Paris Saint Germain. Real Betis okazał się jednak twardym graczem. Negocjacje przedłużały się, a europejskie tytuły prześcigały się w licytowaniu kwoty jaką ostatecznie Hiszpanie zażądają za Argentyńczyka. Dniem, w którym transfer miał się rozstrzygnąć okazał się właśnie ostatni okienka transferowego w Anglii – 8 sierpnia. Kluby Premier League mogły podpisywać kontrakty z zawodnikami do godziny 18:00 czasu polskiego. Ostatecznie udało się sprowadzić wszechstronnego gracza. Reprezentant Argentyny przeniósł się do stolicy Anglii na zasadzie wypożyczenia, z obowiązkiem wykupu przez londyński klub w lecie przyszłego roku. Całkowity koszt transferu ma zamknąć się w kwocie 60 milionów euro. Ten ruch ucieszył kibiców Kogutów, którzy witali nowego zawodnika w mediach społecznościowych za pomocą #HolaLoCelso.
Media informowały też o możliwości sprowadzenia Ryana Sessegnona przez Tottenham. W ostatnich dniach okna transferowego, wiadomości te przybrały na sile i częstotliwości. Okazało się, że nie bez powodu. Już przed rokiem młody zawodnik łączony był z przenosinami do czołowych angielskich zespołów. W gronie najpoważniej zainteresowanych transferem Sessegnona wymieniano m. in. Tottenham czy Manchester United. Wtedy jednak stwierdził, że woli pozostać w Fulham i ogrywać się na poziomie Premier League w zespole, z którym wywalczył awans. Jak się okazało była to słuszna decyzja. W debiutanckim sezonie zaliczył 35 występów na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Anglii. W ciągu 2294 minut jakie spędził na boisku zdążył zdobyć 2 bramki oraz zaliczyć 6 asyst. Jego dorobek jest przyzwoity mając na uwadze fakt, że zespół z Craven Cottage został później zdegradowany. Wychowanek the Whites potwierdził tym samym, że zasługuje na angaż w jednym z potentatów ligi. Najkonkretniejszy w działaniu okazał się Mauricio Pochettino, który zdecydował zainwestować 27 milionów euro w lewonożnego gracza. Innym faktem, który przemawia za transferem jest to, że Sessegnon zostaje w Londynie, dzięki czemu nie będzie miał problemów z aklimatyzacją oraz przeprowadzką. Były gracz Fulham może występować w każdej formacji po lewej stronie boiska. Może zagrać zarówno w linii ataku, jak i w obronie. W poprzednim sezonie wszyscy menedżerowie, z którymi pracował (Jokanovic, Ranieri oraz Parker) uważali, że najbardziej optymalną pozycją dla urodzonego w 2000 roku piłkarza jest lewa pomoc. Ze względu na dużą konkurencję na tej pozycji w Tottenhamie, Pochettino prawdopodobnie rozważał będzie zawodnika jako alternatywę na lewą stronę obrony. Jego konkurentami do gry będą Ben Davies oraz Danny Rose. Wciąż nie można jednak wykluczyć odejścia drugiego z nich.
Tak zakończyło się okienko transferowe dla finalisty ubiegłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Co prawda klub opuścili wartościowi gracze w osobach Fernando Llorente oraz Kierana Trippiera. Odejście tego ostatniego sprawiło, że prawa obrona wydaje się teoretycznie najsłabiej obsadzoną. Nominalnymi graczami na tę pozycję, którzy pozostali w kadrze są Serge Aurier i Kyle Walker – Pieters. Okno trzeba jednak udać za udane. Można żałować, że nie udało się sprowadzić Paulo Dybali (on sam chyba żałuje, ponieważ polubił post zamieszczony na Instagramie przez oficjalny profil Tottenhamu, informujący o transferze Lo Celso, co zostało odebrane jako wymowny wyraz niezadowolenia), aczkolwiek mogło być też gorzej. Ndombele oraz Lo Celso poważnie zwiększą konkurencję w drugiej linii, zaś Sessegnon to jak na swój wiek świetny piłkarz, który może wywrzeć presję na starszych graczach, a ma potencjał by w przyszłości zostać symbolem Tottenhamu. Teraz pozostaje czekać na debiuty nowych zawodników. Wydaje się, że najbliżej gry jest Ndombele, który zdążył przepracować okres przygotowawczy razem z drużyną i zagrać w kilku sparingach. Jest również awizowany przez brytyjskie media w pierwszym meczu sezonu jako gracz pierwszego składu. Razem z Harrym Winksem mają tworzyć parę środkowych pomocników, którzy stawią czoła Aston Villi.
3 komentarze ODŚWIEŻ
Cieszy, że łączą nas z Dybalami i innymi tuzami sportu niż z Jack'iem Grealishem.