Zespół Tottenhamu rzutem na taśmie wydarł wilkom dwa punkty w samej końcówce i wraca do Londynu z kompletem oczek.
Mecz zdecydowanie lepiej rozpoczęli Koguty, co zaowocowało strzeleniem bramki przez Lucasa w 8 min. Brazylijczyk przejął przed polem karnym wybitą przez obrońcę piłkę, a następnie wbiegł z nią w pole karne i huknął pod poprzeczkę, nie dając żadnych szans bramkarzowi rywali.
Od momentu strzelania bramki do głosu doszli piłkarze Wolverhampton, którzy dłużej utrzymywali się przy piłce i konstruowali kolejne akcje. W 27 minucie zmarnowali dwie dogodne sytuację, najpierw obok słupka uderzył Jimenez, a następnie chwile później swojej szansy szukał aktywny w tym meczu Jota.
W 39 minucie Spurs mogli podwyższyć prowadzenie, jednak fantastycznego podania Alliego nie wykorzystał Dier strzelając w słupek w sytuacji sam na sam z Coadym.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie i wciąż w natarciu byli gospodarze, którzy usilnie starali się doprowadzić do wyrównania. Udało się to w 67 minucie, kiedy to zza pola karnego huknął jak z armaty potężnie zbudowany Traore.
Tuż przed regulaminowym czasem bliski pokonania Gazzanigi był Saiss. Argentyński bramkarz wykazał się wspaniałym refleksem i obronił strzał głową posłany przez piłkarza Wilków i uchronił zespół przed stratą bramki.
W samej końcówce, już w doliczonym czasie bohaterem spotkania okazał się Vertonghen, który wykorzystał dośrodkowanie z rzutu różnego wprowadzonego chwilę wcześniej Eriksena i strzałem głową wpakował piłkę do bramki, gwarantując kogutom pełna pulę w tym trudnym spotkaniu.
4 komentarze ODŚWIEŻ
A co do dzisiejszego spotkania to trzeba pamiętać, że Wolverhampton to nie totalne ogóry jak Watford czy Soton, to nie był łatwy wyjazd i trzy punkty cieszą. Dier zagrał przyzwoity mecz, nareszcie. Eriksen z asystą, również nareszcie. Ogólnie styl gry wciąż nie jest "ten", ale widzę więcej powodów do optymizmu niż do narzekania.