Co za niespodzianka, znów nie udało się wywalczyć trzech punków. Tottenham zdobył bramkę już w pierwszej minucie, więc przez resztę spotkania postanowił bronić korzystnego wyniku. Mimo, że Tottenham tylko raz w tym sezonie wygrał 1-0, po bramce zdobytej w 89 minucie z West Bromem, Mourinho musiał stwierdzić, że to dobry pomysł, bo niewiele zmienił w tym meczu , żeby było inaczej. Zmiany Mourinho pozostawiają wiele do życzenia. Ndombele był naszym najlepszym graczem, ale jego miejsce zajął Sissoko, który tak naprawdę powinien wejść za Winksa. Anglik po żółtej kartce grał na sporym ryzyku.
Wymarzony początek, bramkę zdobywa solenizant Ndombele. Tottenham zakłada wysoki pressing i przez pierwsze kilkanaście minut można było pomyśleć, że Spurs wyciągnęli wnioski z poprzednich meczów. Drugą dogodną szansę miał Regulion, ale zachował się bardzo samolubnie. Kane miał mnóstwo miejsca i Hiszpan powinien był szukać dośrodkowania, ale uderzył wprost w bramkarza.
Potem było już tylko gorzej, czyli podstawowa taktyka Mourinho, "low block" i gra z kontry. Bardzo dobrze się to sprawdzało z klubami z Top6. Problem w tym, że w ostatnich meczach jest tylko "low block", a kontry nie ma już żadnych. Rywale ewidentnie połapali się w tym ustawieniu i na takim graniu. Z Liverpoolem Mourinho sprytnie przestawił formacje na 4-4-2 i prawie zadziało. Zanim The Reds połapali się w nowej taktyce, Tottenham zdążył zmarnować 3 stuprocentowe sytuacje.
Niestety z Wilkami , zagraliśmy tak samo biernie jak z Crystal Palace i takim samym wynikiem się to skończyło. Wilki napierały cały mecz i w końcu przełamały nasz blok obronny. A że stało się to po 80 minucie, Tottenham znów nie miał zbyt wiele czasu, żeby strzelić bramkę na 2-1. Koszmarem Tottenhamu są stałe fragmenty, bo praktycznie nie tracimy bramek z gry, ale na im więcej stałych fragmentów pozwalasz rywalowi , tym mniejsze szanse dajesz sobie na pozytywny rezultat.
Po meczu Mourinho stwierdził, że Tottenham kontrolował spotkanie, bo Lloris nie miał żadnych trudnych interwencji. Pewnie niewiele osób zgodzi się z tą definicją kontroli. Tak można grać mając 2-3 bramkowe prowadzenie. Frustrujący dla kibiców jest fakt, że wszyscy wiedzieli, że tak to się skończy, ale nic nie próbował zrobić z tym nasz menadżer. Nawet w przerwie Mourinho mógł spróbować czegoś innego, ale wszystkie zmiany były jeden do jednego lub jeszcze bardziej defensywnie.
Przed meczem powiedziałem, że to eksperymentalne ustawienie idzie na konto trenera. Jak będzie dobry wynik to jego zasługa, jak słaby, to jego wina. Zastanawia mnie, czy Mourinho potrafi grać inaczej, bo ewidentnie takie granie nie przynosi korzyści z drużynami niżej notowanymi od nas.
2 komentarze ODŚWIEŻ
A problemy jakie były takie właściwie pozostały czyli brak klasowego stopera oprócz Toby`ego,i ogólne problemy w grze obronnej, tzn musimy bronić całą jedenastką wokół pola karnego, a i tak są dziury, brak rozgrywającego,bo Hjorberg pod tym względem jest chyba nawet gorszy od Winksa, na prawej obronie po odejściu Trippiera nadal są bańki wstańki raz lepiej raz gorzej, z przodu zabijana jest wszelka kreatywność, ja się wcale nie dziwię, iż Bergwijn nie strzelił na Anfield, bo on to już w ogóle zapomniał jak to jest mieć sytuację.Jak plan A nie działa, to jesteśmy ...wiadomo gdzie,a że ich głowni wykonawcy są wykończeni, (a co dopiero jak jeszcze przez to załapią kontuzje)to zaczynam się obawiać, że możemy skończyć gorzej nawet niż przypuszczałem czyli 7-10, a przecież tak słabych czy przeciętnych City, Arsenalu, czy nawet Chelsea200+ i UTD no nie było już dawno.
ja to mam w ogóle wrażenie ,że nasz drugi skład gra/jest bardziej techniczny od pierwszego, co można było zobaczyć w Antwerpii