Do 78 minuty wszystko toczyło się zgodnie z planem. Tottenham nie grał znakomitych zawodów, ale po trafieniu Keane'a prowadził. Wtedy jednak za drugą żółtą kartkę z boiska musiał zejść Wilson Palacios, a Spurs przestali grać w piłkę. Gracze Blackburn wykorzystali dwa kardynalne błędy w obronie gości i mimo, że całkowicie na 3 punkty nie zasługiwali, w końcowym rozrachunku zwyciężyli.
Początek meczu przypominał bardzo słabą partię szachów. Przez piewsze minuty przy piłce dłużej utrzymywały się "Koguty" jednak nie wynikało z tego nic konstruktywnego. Gracze Tottenhamu podawali bardzo niedokładnie i popełniali zbyt dużo indywidualnych błędów, by móc zagrozić bramce strzeżonej przez Paula Robinsona.
Pierwszą groźną sytuację w meczu miało Blackburn. W 10. minucie dośrodkowanie Pedersena z lewej strony boiska na nasze szczęście niecelnym strzałem głową wykończył El Hadji Diouf. Tottenham odpowiedział chwilę później. Po dograniu piłki z rzutu rożnego minimalnie chybił Ledley King.
W 18 minucie Darren Bent (po raz który to w tym sezonie?) mógł zacząć zastanawiać się jakim cudem nie udało mu się zdobyć gola. Wspaniałym, prostopadłym podaniem popisał się Wilson Palacios, jednak strzał Benta znakomicie obronił Robinson..
Serca kibiców Tottenhamu znowu mocniej zabiły po 22 minutach gry. W polu karnym znakomicie odnalazł się Diouf, jednak jego uderzenie zostało zablokowane przez stojącego metr przed linią bramkową Benoit Assou-Ekotto. Gdyby nie interwencja lewego obrońcy "Kogutów", piłka z pewnością zatrzepotałaby radośnie w siatce.
W 26 minucie z boiska musiał zejść kontuzjowany Morten Gamst Pedersen. Jego miejsce na placu gry zajął David Dunn. Od tego czasu coraz wyraźniejsza stawała się przewaga Tottenhamu.
Większość akcji graczy z Londynu w pierwszej połowy budowana była zgodnie ze znanym już nam schematem. Podanie na prawą stronę do Lennona lub Corluki, by ci dryblingiem zmylili obrońców i dograli piłkę w pole karne. Po jednym z takich dośrodkowań futbolówka trafiła w Gaela Giveta a sędzia, Peter Walton, podjął kontrowersyjną decyzję, dyktując rzut karny dla Tottenhamu. "Jedenastkę" (choć piłka ewidentnie nie znajdowała się w regulaminowej odległości od bramki co sygnalizowali zdenerwowani gracze Blackburn) w 30 minucie wykorzystał Robbie Keane.
Dla sędziego Waltona to zdecydowanie nie były najlepsze zawody. W drugiej połowie powinien wyrzucić z boiska Aarona Mokoenę, który bezpardonowo zaatakował barkiem Palaciosa. Całego zajścia nie widział sędzia, jednak miejmy nadzieję, że sprawą chamskiego ataku gracza Blackburn szybko zajmie się angielska federacja piłkarska zawieszając obywatela RPA na kilka meczów.
Pod koniec pierwszej części gry znowu zagroziliśmy bramce gospodarzy, jednak uderzeniom Palaciosa i Woodgate'a brakowało precyzji. Blackburn natomiast swoje sytuacje stwarzało praktycznie tylko i wyłącznie po długich wyrzutach piłki z autu, jednak te bardzo rzadko trafiały do graczy Rovers.
Po zmianie stron groźniej zaatakowali gospodarze, jednak stworzonej przez nich dobrej sytuacji nie wykorzystał Diouf, który stojąc kilka metrów przed bramką posłał piłkę wysoko nad poprzeczką. Szczególnie widoczny był Christopher Samba, który po zmianie Robertsa na Ooijera został przesunięty do linii ataku. Dobrze zbudowany zawodnik wygrywał większość pojedynków główkowych z obrońcami Spurs, próbując zgrać futbolówkę do senegalskiego kolegi z napadu.
W 67 minucie znowu ładnie na skrzydle odnalazł się Lennon, jednak jego dośrodkowanie po ziemi nie trafiło do żadnego z graczy Tottenhamu i obrońca Blackburn wyekspediował piłkę daleko od swojej bramki.
Zawodnicy gospodarzy starali się mimo wszystko zdobyć bramkę wyrównującą. Jednej z lepszych sytuacji nie wykorzystał Benni McCarthy, którego strzał głową chybił celu.
Sprawa skomplikowała się, kiedy po drugiej żółtej kartce boisko musiał opuścić Wilson Palacios. Warto zaznaczyć, że pierwsze upomnienie Hondurańczyk ujrzał dwie minuty wcześniej. Tottenham po czerwonej kartce dla swojego defensywnego pomocnika zdecydowanie się pogubił. Blackburn zwietrzyło swoją szansę i już w 81 minucie zdobyło bramkę wyrównującą. Po dziecinnych błędach w defensywie, Samba dograł piłkę do McCarthy'ego, który wykorzystał sytuację sam na sam, warto dodać, że będąc na pozycji spalonej. Niedługo potem gospodarzy na prowadzenie mógł wyprowadzić Samba, jednak jego strzał obronił Gomes.
Po znakomitej interwencji z 88 minuty, gdy nasz bramkarz tylko sobie znanym sposobem wybił strzał Warnocka na rzut rożny, chciałem wybrać go zawodnikiem meczu. Jednak już w następnej sytuacji zachował się tak, jak na początku sezonu. Brak komunikacji z obrońcami, piłka po dośrodkowaniu z rzutu rożnego minęła Gomesa, a stojący przed pustą bramką Ooijer nie zaprzepaścił sytuacji.
Tottenham próbował jeszcze odrobić stratę, jednak żadnemu z graczy Spurs nie udało się zagrozić bramce Paula Robinsona. "Koguty" straciły ważne 3 punkty, które mogą ich pozbawić marzeń o grze w przyszłorocznych europejskich pucharach.
Żółte kartki:
Blackburn: Samba 65'
Tottenham: Palacios 78', 80'
Czerwone kartki:
Tottenham: Palacios 80'
Składy:
Tottenham: Gomes- Corluka, Assou-Ekotto, Woodgate, King- Lennon (83' Zokora), Jenas, Palacios, Modric- Bent, Keane
Blackburn: Robinson- Andrews, Samba, Nelsen, Givet, Gamst Pedersen (26' Dunn), Mokoena (64' Tugay), Warnock, Diouf- Roberts (46' Ooijer), McCarthy
Sędzia: Peter Walton
38 komentarzy ODŚWIEŻ