Po przerwie na spotkania reprezentacji Premier League wróciła do gry w sobotę. Kolejkę rozpoczął mecz pomiędzy Chelsea a West Bromich Albion. Zakończone wynikiem 2:5 na korzyść podopiecznych Sama Allardyce’a było dobrą wiadomością dla kibiców Spurs. Po pierwszej porażce Tuchela w Londynie utworzyła się szansa na przeskoczenie w tabeli The Blues. Taka okazja może się nie powtórzyć.
Tottenham w niedziele stanął przed pozornie nie najtrudniejszym zadaniem i mierzył się z ekipą Steve’a Bruce’a, który prowadzi zespół Srok w co raz niższe rejony tabeli. Przed marcową przerwą w meczu o 6 punktów z Brighton, jego podopieczni w fatalnym stylu polegli 0:3 z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie. Mogło to napawać optymizmem przed niedzielnym spotkaniem.
Jose Mourinho dokonał kilku korekt w składzie, które były wymuszone między innymi kontuzjami Bena Daviesa czy Mata Doherty’ego. Swoją szansę otrzymał Japhet Tanganga i Sergio Reguilon. Na ławce znalazł się powracający po kontuzji Heung-min Son, a Bale po raz kolejny nie znalazł się w wyjściowej jedenastce. Z przodu po raz kolejny wystąpił duet Vinicius-Kane.
Mecz od początku był intensywny i o dziwo wyrównany. Najlepszą okazję do zdobycia gola miał Dwight Gayle, którego strzał głową, jak i dobitka zostały zatrzymane przez Hugo Llorisa. Piłkarze Bruce’a nie ustawali jednak w atakach i w końcu dopięli swego. W 28 minucie po kolejnym w meczu błędzie Sancheza, padł gol na 1:0. Autorem bramki był najmniej skuteczny napastnik Newcastle – Joeliton.
Kibice Spurs mogli zakryć twarz rękami, amatorka w wykonaniu Kolumbijczyka po raz kolejny kosztuje ich zespół bramkę. Na szczęście niedługo po tym wydarzeniu Spurs wzięli się do roboty i w przeciągu 6 minut Tottenham wyszedł na prowadzenie za sprawą dwóch bramek Kane’a i asyst Lo Celso, i Ndombele.
W drugiej połowie na boisku pojawił się Son i Lamela jednak wyniku przez długi czas nie udało się podwyższyć. Gdy mecz miał się do końca akcja dwóch rezerwowych zespołu gospodarzy zakończyła się bramką wyrównującą. Wypożyczony z Arsenalu Joseph Willock zdobył swojego drugiego gola w tym sezonie.
Wejście Bale, strzał z wolnego w trybuny.
Koniec historii.
4 komentarze ODŚWIEŻ
Newcastle ostatnio z Brighton 0,12 expected goal, a dziś stworzyli sobie tyle co przez dwa miesiące pewnie i to nie jest wina wyłacznie naszych obrońców. Aż się prosiło o Sissoko do środka..
Kane dla swojego dobra niech ucieka,nawet jeśli rywale jakimś cudem oddadzą nam czwarte miejsce. Zanim się pozbędziemy Pitołaja, a potem zaczniemy budować znów od nowa i niewiadomo z jakim skutkiem. A potem się obudzi jak Eriksen z najlepszymi swymi latami kompletnie zmarnowanymi..
Obrona też do kitu, fakt. Ale jak mamy ogrywać tam młodych, bo jakby nie patrzeć, to oni są naszą przyszłością, to trzeba oczekiwać więcej od ogranych, z doświadczeniem, którzy już mają parę lat gry za sobą. Nie mówię, że są bez winy za dziś, ale ostatnia akcja poszła chwilę po głupim trzymaniu piłki przez Lamelę, nikt nie mówi że Son by trafił, ale miał by na pewno lepszą pozycję do strzału a przed sobą tylko bramkarza i opcjonalnie obrońcę.
Lecimy dalej, ostatni sezon pokazał, ile się może zmienić jeden mecz, nawet w ostatniej kolejce.