Manchester City pokonał Tottenham 1-0 w finale i tym samym Obywatele zostali triumfatorami Carabao Cup.
Tytuł jest oczywiście nawiązaniem do utworu Taco Hemingwaya (prywatnie kibic Tottenhamu) - Kabriolety.
O pierwszej połowie można napisać wszystko w wielkim skrócie. Toby Alderweireld, Hugo Lloris oraz momentami Eric Dier. Bohaterowie, którzy w pierwszej połowie dali nam nadzieję, że uda się coś zmienić. Tottenham tragicznie rozegrał 45 minut spotkania. Świadczy o tym jeden oddany strzał na bramkę i to niecelny.. W porównaniu Obywatele miały aż 10 sytuacji bramkowych, ale tylko jeden celny strzał. Posiadanie piłki 64 do 36. City zmiażdżyło Spurs w pierwszej połowie.
W drugiej był już progres. 3 celne strzały drużyny Pepa Guardioli, a Tottenham w końcu oddał jedyny celny strzał w tym mecz. Konkretniej Giovanni Lo Celso, jednak jego strzał zza pola karnego obronił Steffen. W 67 minucie na boisku pojawili się Gareth Bale oraz Moussa Sissoko. Żadna z tych zmian nie wprowadziła nic do meczu, przynajmniej w przypadku Walijczyka, bo w przypadku Francuza wniosła coś negatywnego. W 81 minucie spotkania Serge Aurier bezsensownie sfaulował jednego z zawodników City, więc Paul Tierney nie mógł podjąć innej decyzji niż rzut wolny. Do piłki podszedł Kevin De Bruyne, który dośrodkował ją na głowę Laporte. Aymeric Laporte był ''pilnowany'' właśnie przez Moussę Sissoko. Pomocnik Spurs nie dał rady i wynik zmienił się na 1-0. Ryan Mason rozpaczliwie próbował ratować wynik i doprowadzić do dogrywki, jednak wejście Dele Alli'ego i Bergwijn'a nic nie dało.
Porażka w finale zawsze boli. Tottenham wyglądał na zagubioną drużynę. Puchar jedzie do Manchesteru.
Tottenham: Lloris - Aurier (90' Bergwijn), Dier, Alderweireld, Reguilon - Hojbjerg (84'Dele), Winks, Lo Celso (67'Sissoko) - Lucas (67'Bale), Kane, Son
Manchester City: Steffen: Walker, Dias, Laporte, Cancelo - Gundogan, Fernandinho (84'Rodri), De Bruyne (87'Bernardo Silva) - Mahrez, Sterling, Foden
5 komentarzy ODŚWIEŻ
To nie jest wina Ryana, że wczoraj przegraliśmy mecz. On nie musiał wczoraj niczego udowadniać tylko mógł. Nasza drużyna niestety znajduje się w takim a nie innym miejscu i trzeba to poprostu przyjąć na klatę. Jesteśmy rozbici mentalnie i taktycznie. Jose zabił potencjał ofensywny tej drużyny. I ja się cieszę że go na tej ławce nie było. Czy jakby Jose był jeszcze trenerem to byśmy wygrali? Nie wierzę w to.
Życie składa się z pewnych etapów i ten etap kadrowy się zakończył i trzeba budować niestety od nowa.
Co do finału to my z naszymi ambicjami nawet nie podjęliśmy dziś rękawicy grając chyba od początku na karne. Były szumne zapowiedzi o genie gry ofensywnej, a my parkując autobus i nawet nie wiedzieliśmy jak wyprowadzić kontrę. Niestety jeżeli chcemy wygrywać i grać ofensywnie to potrzebujemy do tego zawodników z techniką i nie bojących się przedryblować przeciwnika. Wydaje mi się, że w ataku brakuje właśnie takiego Dembele lub/i Ericsena, którzy to potrafili i byli łącznikami przy akcjach ofensywnych pomiędzy Sonem, Kane i Allim.
O naszych obrońcach nie będę się już dziś rozpisywał.
Co do składu to nie wiem czemu mając ludzi ze środka znów "zaczynamy" od zera dając szansę najsłabszym. Znów widzę Winksa i Sissoko w środku, Rondon znikł a pojawił się Dier, na prawej znów wychodzi Aurier. Cała gama moich ulubieńców tego sezonu. Niestety ale dziś nawet mentalności zwycięzców nie widziałem. Teraz ciekaw jestem naszej postawy w ostatnich czterech spotkaniach tego sezonu bo w następnym meczu wygrana to obowiązek.