Tottenham Hotspur zmierzy się dziś na Anfield Road z Liverpoolem.
15 maj 2011 roku. Wszystkie oczy kibiców Premier League były wtedy skoncentrowane na Anfield Road, gdzie Tottenham Hotspur przyjechał, aby podbić tutejszy Liverpool w zdecydowanym hicie kolejki. Tottenham wyszedł w składzie: Cudicini - Rose, Dawson, King, Kaboul - Sandro, Modrić - Pienaar, Van Der Vart, Lennon - Crouch. Żadnego piłkarza z wyżej wymienionych nie ma już w składzie Kogutów, a nawet zdecydowana większość zakończyła już swoją karierę.
Wspominam o tym spotkaniu, ponieważ to był ostatni raz kiedy Spurs wygrali z Liverpoolem w mieście Beatlesów. 11 lat temu.
Bramki zdobywali wtedy Van Der Vart i Luka Modrić z rzutu karnego. Ten sam Luka Modrić, który w tym sezonie jeszcze raz stanie twarzą w twarz z piłkarzami The Reds w finale Ligi Mistrzów.
Oczywiście, tamten mecz to już historia, ale nie będziemy mieli nic przeciwko, żeby ta historia się powtórzyła. Nawet musi się powtórzyć.
Dziś zagramy na Anfield. Stadion z własnego doświadczenia wiem, że magiczny, że jest to jeden z najtrudniejszych (jeśli nie najtrudniejszy) teren. Mierzymy się nie z byle kim tylko z drużyną Jurgena Kloppa, która czeka już na finał Champions League i na potknięcie się Manchesteru City, aby zgarnąć trofeum za wygranie ligi.
Tottenham nie jedzie bez nadziei. Walczymy o TOP4, o powrót do upragnionej Ligi Mistrzów. Nie jedziemy będąc bez radni. Mamy fantastycznego trenera, który wprost kocha spotkania z tymi wielkimi. Zresztą, sam wprost powiedział, że Liverpoolu nie wolno się bać, trzeba tylko znaleźć sposób.
Dziś rozpoczyna się ostatnia prosta sezonu 2021/22. Zostają 4 mecze, 4 finały, a w grze prestiżowe rozgrywki, wielkie pieniądze, wielkie nadzieje i wielkie nazwiska będące w stanie przyjść do Spurs, jeśli tylko osiągniemy cel.
Dziś ktoś przegra swoje marzenia.
0 komentarzy ODŚWIEŻ