Nie tak dawno, bo 2 sezony temu pewna drużyna z Londynu broniła się przed spadkiem. Miała w składzie takich zawodników jak Javier Mascherano, czy Carlos Tevez, a mimo to zamiast walczyć o europejskie puchary musiała toczyć bój o utrzymanie w Premier League. Teraz inna wielka ekipa, która od kilku sezonów przeżywa kryzys dotknęła dna. I ponownie jak 2 sezony temu West Ham - tak teraz Newcastle, bo o nich mowa, w końcówce sezonu musi zmierzyć się z Tottenhamem.
Chyba nikomu nie trzeba przypominać co działo się 4 marca 2007 roku. 29 kolejka - Upton Park - West Ham ma 10 punktów straty do 17 miejsca w tabeli. Do przerwy prowadzą po bramkach Noble'a i Teveza. W drugiej połowie Spursi szybko wyrównują - najpierw Defoe z karnego po faulu na Lennonie, następnie Tainio. Jednak 10 minut przed końcem ex-kogut Bobby Zamora strzela na 3:2. Wchodzi Taarabt - debiutant. Po faulu na nim rzut wolny na bramkę zamienia Berbatov. 95 minuta. Z kontrą wychodzi Tottenham. Defoe strzela. Green paruje piłkę na bok. Stalteri dobija. 4:3. Piłkarze West Hamu kładą się na boisku, nie kryją łez. Zostało im 9 spotkań...
Wszyscy wiemy, jak dalsze losy drużyny "Młotów" się potoczyły. Utrzymali się dzięki wygranej z Manchesterem United w ostatniej kolejce, który miał już zapewnione mistrzostwo. Jednak udało im się. W niedzielę Tottenham może sprawić, że kolejna wielka drużyna stanie w olbrzymich tarapatach.
Sytuacja Newcastle jednak nie jest tak tragiczna. Na 6 kolejek przed końcem sezonu mają tylko 2 punkty straty do zajmującego 17 lokatę Sunderlandu. "Sroki" oprócz pojedynku na White Hart Lane czekają jeszcze niełatwe potyczki z Portsmouth i Middlesbrough - drużynami które również walczą o utrzymanie, pojedynek z będącym w tym sezonie w świetnej formie Fulham, oraz dwa ciężkie wyjazdy - do Liverpoolu, a sam koniec do Aston Villi.
Newcastle posiada duży potencjał. Bassong, Coloccini, Nolan, Jonas, Owen, czy Duff - to nie są piłkarze, którzy powinni walczyć o utrzymanie. Nadzieją dla nich pozostaje wygranie wszystkich spotkań u siebie ( Portsmouth, Boro, Fulham), oraz urwanie punktów "Kogutom" w zbliżającą się niedzielę. A nie trzeba chyba uświadamiać kibiców Spurs jak ciężko gra nam się z Newcastle. Przegraliśmy z nimi w lidze 6 ostatnich spotkań. Najbardziej upokarzająca była porażka z sezonu, w którym pokonaliśmy West Ham 4:3. Prowadziliśmy z Newcastle 1:0, a następnie 2:1. Wtedy nastąpiła minuta, która wstrząsneła White Hart Lane. Wspaniały strzał Martinsa daje "Srokom" wyrównanie, a kilka sekund później zdruzgotaną drużynę "Kogutów" dobija Nicky Butt.
Nikt z nas nie chce powtórki z tego wydarzenia. Kibice Newcastle życzą sobie właśnie takiego spotkania, z takim wynikiem. Mimo że porażka Srok nie przekreśli ich szans na utrzymanie, tak porażka Spurs raczej przekreśli ich szansę na europejskie puchary. Więcej do stracenia mają nasi piłkarze. Jednak większą motywację na to spotkanie powinno wykazać Newcastle. Dla nich każdy punkt się liczy. Poza tym znają koguci kompleks srok. A i magia Alana Shearera w końcu musi zacząć działać. Czy wpompuje w nich całą swoją piłkarską złość? Czy zagra va banque i ustawi swoją drużynę ultraofensywnie? Czy może jednak będzie spokojnie wyczekiwał na błąd naszych defensorów? Jednego możemy być pewni - to nie będzie mecz na remis. Ten wynik żadnej drużyn nie urządza. A boje Tottenhamu z Newcastle zawsze obfitują w bramki. Do tego wraca do składu Wilson Palacios - z nim będzie łatwiej wygrać wojnę w środku pola. Tak wojnę - to nie będzie walka, to będzie prawdziwa wojna. Zatem Koguty, do ataku! Nie dajcie się po raz kolejny upokorzyć i sprawcie, aby kibicom Newcastle po tym meczu przyśpieszało tętno do 220, gdy będą spoglądać na tabelę Premier League, widząc fatalną sytuację swojej kochanej drużyny. W końcu nam to uczucie obce nie jest, w tym sezonie nie raz oglądaliśmy Koguty na samym dnie. Pomóżmy zatem poczuć to innym. COYS
12 komentarzy ODŚWIEŻ