W minioną niedzielę Tottenham Hotspur zanotował porażkę 1:2 z Newcastle United na St James' Park. Przegrana ta wywołała sporo emocji i kontrowersji, a zwłaszcza jeden wątek budził szczególne zainteresowanie - brak Dominica Solanke.
Dominic Solanke, który w zeszłym sezonie zdobył 19 bramek dla Bournemouth, zdaje się być brakującym ogniwem w ofensywie Tottenhamu. W drużynie, która zdobyła 20 goli więcej niż Bournemouth, Solanke miałby wręcz pole do popisu, a jego nieobecność była odczuwalna. W pierwszych trzech meczach tego sezonu Tottenham oddał aż 48 strzałów na bramkę, a Solanke, mimo że ledwo wrócił po kontuzji kostki, również oddał trzy strzały w swoim debiucie na King Power Stadium.
W meczu z Newcastle brakowało właśnie tego, czego Solanke dostarcza - obecności w polu karnym, gotowości do wykończenia akcji. Jednym z przykładów była doskonała wrzutka Brennana Johnsona w pole karne, idealnie skierowana między bramkarza a linię obrony. Niestety, nikt z zawodników Tottenhamu nie znalazł się w odpowiednim miejscu, by zamienić tę okazję na gola. Takie sytuacje Solanke w Bournemouth zamieniałby na bramki z zamkniętymi oczami.
Niestety, Tottenham potrafi wprowadzić pechowy element do każdej sytuacji. Podpisanie kontraktu z Solanke, który nie opuścił żadnego meczu w poprzednim sezonie, a teraz doznał kontuzji w swoim debiucie, wpisuje się w tę smutną tendencję. Do tego dochodzi kontuzja Richarlisona, który w Evertonie opuścił tylko 15 meczów w ciągu czterech lat, a w Tottenhamie już 22.
Niedzielny występ Tottenhamu na St James' Park był jednak krokiem naprzód w porównaniu do poprzednich porażek na tym stadionie, gdzie drużyna uległa Newcastle aż 1:6 i 1:4 w ostatnich dwóch sezonach. Tym razem Tottenham kontrolował mecz, dominując w posiadaniu piłki (66%) i oddając 20 strzałów na bramkę przy zaledwie 9 uderzeniach Newcastle. Jednak mimo tej dominacji, nie zdołali przeważyć szali na swoją korzyść i to Newcastle wykorzystało swoje szanse, strzelając dwa gole po błędach Cristiana Romero.
Romero, który był liderem defensywy Tottenhamu, zawiódł na obu frontach, najpierw zostając złapanym zbyt wysoko w defensywie przy golu Harveya Barnesa, a potem nie udało mu się prawidłowo ustawić przy drugim golu Isaka. Mimo to, Tottenhamowi udało się wyrównać po samobójczym golu Dana Burna, który niefortunnie skierował piłkę do własnej siatki po interwencji Nicka Pope'a na strzał Johnsona.
Ange Postecoglou, trener Tottenhamu, był zadowolony z ogólnej gry swojej drużyny, choć wyraził rozczarowanie brakiem skuteczności w kluczowych momentach. "Graliśmy dobrze, dominowaliśmy przez większość meczu, ale brakowało nam zimnej krwi pod bramką przeciwnika," przyznał Postecoglou po meczu.
Jednym z jaśniejszych punktów w ataku był Brennan Johnson, który wniósł wiele świeżości po wejściu na boisko w drugiej połowie. Jego dynamika i umiejętność szybkiego reagowania na sytuacje stworzyły zagrożenie dla defensywy Newcastle, choć sam nie miał szczęścia w wykończeniu akcji.
W tym sezonie Tottenham potrzebuje więcej zimnej krwi w polu karnym oraz stabilniejszej defensywy, aby zacząć przekształcać dominację na boisku w trzy punkty. Przyszłość Solanke w drużynie może okazać się kluczowa, a powrót do zdrowia Richarlisona może również wnieść potrzebny zastrzyk energii do zespołu. Czas jednak nagli, bo po przerwie reprezentacyjnej Tottenham czeka trudny mecz derbowy z Arsenalem.
Przed zespołem Postecoglou stoją trudne wyzwania, ale z odpowiednim podejściem i kilkoma kluczowymi powrotami mogą jeszcze powalczyć o wysokie cele w tym sezonie.
0 komentarzy ODŚWIEŻ