Tottenham nie zagrał idealnego meczu. Ale zagrał taki, który buduje legendę. Po miesiącach rozczarowań, chaosu i cierpienia – Spurs przełamali niemoc, wyeliminowali Eintracht we Frankfurcie i meldują się w półfinale Ligi Europy. A człowiekiem, który był wtedy wszędzie, był Guglielmo Vicario.
Włoch bronił jak natchniony – pięć interwencji, zero błędów, maksimum determinacji. Frankfurt naciskał, niósł się na wrzawie trybun, szukał gola… ale napotkał ścianę. Vicario – lider, wojownik, ostatnia linia nadziei. A kiedy sędzia zakończył mecz, ten nie pobiegł do kolegów, tylko wprost do linii bocznej. Do Postecoglou. Rzucił mu się na szyję – jakby chciał powiedzieć: „Przetrwaliśmy. Jeszcze żyjemy.”
– To zwycięstwo znaczy dla nas naprawdę wiele. Dla klubu, dla sztabu, dla nas – piłkarzy. Przeszliśmy przez piekło w tym sezonie, ale wciąż żyjemy i walczymy – mówił później wzruszony golkiper.
Solanke zrobił swoje. Ale ten wieczór należał do Włocha
Dominic Solanke wykorzystał rzut karny w drugiej połowie i to jego trafienie formalnie zapewniło Tottenhamowi awans. Ale bez Vicario tej bramki by nie wystarczyło. Eintracht napierał – fizycznie, mentalnie, emocjonalnie. Kibice we Frankfurcie stworzyli piekło, które wcześniej spaliło Galatasaray i Rangersów. Ale Spurs przetrwali.
– To tylko percepcja, że nie potrafimy grać na wyjazdach – skwitował Vicario. – Dziś pokazaliśmy, że mamy jakość, że potrafimy cierpieć razem i wychodzić z takich bitew zwycięsko.
Od dna po półfinał. Tottenham pisze nowy rozdział
21 porażek w sezonie. Kontuzje, kryzysy, zawirowania. W innym klubie – i z innym trenerem – to byłby koniec. Ale Ange Postecoglou nie zrezygnował z idei, a Vicario i reszta szatni postanowili mu zaufać. Teraz to zaufanie zaczyna procentować.
– Nadal nie osiągnęliśmy celu, ale to był wielki wieczór. Dla nas wszystkich. Pokazaliśmy charakter. Jesteśmy bardzo dumni – mówił bramkarz.
Norwegowie na horyzoncie. Ale duch już jest
W półfinale Tottenham zmierzy się z rewelacją rozgrywek – Bodo/Glimt, które jako pierwszy norweski zespół w historii dotarło tak daleko w europejskich pucharach. To nie będzie spacer, ale Spurs nie zamierzają się cofać.
– Na tym etapie nie ma łatwych rywali. Ale dziś udowodniliśmy, że potrafimy grać z sercem. To był nasz wieczór, zasłużyliśmy na niego. Teraz chcemy przeżyć to razem, bo to był bardzo trudny sezon – podsumował Vicario.
Tottenham jeszcze nie wygrał żadnego trofeum. Ale po raz pierwszy od miesięcy wygląda na drużynę, która może, chce i wierzy. I może właśnie to jest największym zwycięstwem tego wieczoru.
1 komentarz ODŚWIEŻ