Tottenham pokonał Bodø/Glimt 3:1, a stadion w północnym Londynie w końcu przypomniał sobie, jak brzmi prawdziwe wsparcie. Głośna, emocjonująca noc w Europie, ale konferencja prasowa Ange Postecoglou po meczu zupełnie inna — spokojna, wręcz wyciszona. Czy coś niepokoi trenera Spurs?
Z trybun słychać było, jak kibice zrzucają z siebie ciężar rozczarowującego sezonu ligowego. Wydawało się, że przez chwilę stadion Tottenhamu bardziej przypominał ring bokserski z potencjalnego starcia Eubanka Jr z Bennem — a jednak to piłkarze Postecoglou zadbali o wieczorne emocje. Kluczową rolę odegrał James Maddison, który nie tylko zdobył bramkę, ale był centralną postacią ofensywy. Problem w tym, że po meczu mówi się już nie o jego formie, a o... badaniu kolana.
Maddison może wypaść z gry, a to w kontekście marzeń o finale Ligi Europy byłby cios, który trudno byłoby zamortyzować. Lucas Bergvall nie będzie dostępny, a sytuacja kapitana Heung-Mina Sona wciąż pozostaje niepewna — choć postępy w rehabilitacji są widoczne, nie wiadomo, czy zdąży wrócić na najważniejsze spotkania sezonu.
Tymczasem w Premier League nadciąga londyńskie starcie z West Hamem — zawsze naładowane emocjami, intensywne, fizyczne. I choć każda ligowa kolejka może mieć wpływ na ostateczny kształt tabeli, to trudno nie odnieść wrażenia, że Postecoglou może planować rotacje. W tle wciąż bowiem wybrzmiewa rewanż z Bodø/Glimt — Norwegowie, mimo porażki, pokazali, że nie są drużyną, którą można zlekceważyć.
Spokojny ton Postecoglou może zwiastować burzę — w terminarzu, w składzie, a może i w gabinetach medycznych. Tottenham znów walczy na europejskiej scenie, ale czas nie działa na jego korzyść.
0 komentarzy ODŚWIEŻ