Tottenham Hotspur wraca do ligowej rzeczywistości po czwartkowej podróży za Koło Podbiegunowe, gdzie z zimną precyzją odprawił Bodo/Glimt i awansował do finału Ligi Europy. W niedzielne popołudnie (14:15) „Koguty” podejmą na Tottenham Hotspur Stadium ekipę Crystal Palace, która również ma oczy zwrócone na finał – tyle że krajowy, FA Cup.
Mecz? Może wydawać się formalnością. Ale w obecnej sytuacji – ani dla Postecoglou, ani dla Glasnera – nie ma mowy o odpuszczaniu.
Euforia w Europie, frustracja w Premier League
Gdyby Tottenham grał wyłącznie w Europie, fani mieliby niewiele powodów do narzekań. Po wygranym 2:0 rewanżu w Norwegii (łączny wynik 5:1) zespół z północnego Londynu melduje się w wielkim finale Ligi Europy, gdzie zmierzy się z Manchesterem United w Bilbao. Bramki Solanke i Porro tylko przypieczętowały przewagę Spurs.
Na krajowym podwórku obraz jest jednak znacznie mniej kolorowy. Seria trzech porażek z rzędu została przerwana dopiero remisem 1:1 z West Hamem. Z dorobkiem 38 punktów po 35 kolejkach Tottenham zajmuje dopiero 16. miejsce. Tyle tylko, że dla Postecoglou najważniejsze jest teraz jedno – utrzymać zdrowie i rytm przed europejskim finałem.
Crystal Palace - jeden mecz od historii, ale derby to derby
Palace pod wodzą Olivera Glasnera to już zupełnie inna drużyna niż ta z początku sezonu. Zwycięstwo 3:0 nad Aston Villą w półfinale FA Cup dało awans do pierwszego od lat finału krajowego pucharu. Co więcej, ewentualny triumf nad Manchesterem City otworzy bramy Europy dla „Orłów” – po raz pierwszy w historii klubu.
W Premier League? Ostatnie trzy mecze to trzy remisy – 1:1 z Nottingham Forest, Arsenalem i Bournemouth. Styl? Mało efektowny, ale skuteczny, by nie stracić impetu przed kluczowym momentem sezonu. Palace jest 12. z 46 punktami i walczy już głównie o rekordowy dorobek punktowy.
Bez kalkulacji? Niekoniecznie. Ale emocji nie zabraknie
Tottenham najprawdopodobniej mocno zamiesza w składzie po meczu na sztucznej murawie w Norwegii. Romero, Van de Ven i Son raczej na ławce – kluczowe będą kolejne dni. Nieobecni na pewno: Maddison, Bergvall i Dragusin.
W Palace zabraknie tylko Adama Whartona. Reszta kadry zdrowa i gotowa, choć Glasner może oszczędzić kilku liderów – m.in. Eze, który ma za sobą trzy mecze z rzędu z golem i coraz głośniej mówi się o jego przyszłości… właśnie w barwach Tottenhamu.
Statystyki i ciekawostki
-
Tottenham wygrał dziewięć ostatnich ligowych meczów domowych z Crystal Palace.
-
Palace nie wygrało na wyjeździe z Spurs od 2014 roku.
-
Spurs nie wygrali żadnego z pięciu meczów ligowych po spotkaniach w Europie w tym sezonie (2 remisy, 3 porażki).
-
Son Heung-min ma 9 goli w 16 meczach Premier League przeciwko Palace.
-
Palace zremisowało trzy ostatnie mecze ligowe. Nigdy nie zaliczyli czterech z rzędu pod rządami Glasnera.
Na kogo warto zwrócić uwagę?
Kevin Danso – absolutny hit zimowego okienka. Ustawiony obok Romero wygląda jak obrońca z czołówki Europy. Jeśli Spurs go nie wykupią, kibice mogą mieć duży żal.
Archie Gray – młody, niedoświadczony, ale nie można go przekreślać po występie na Anfield. W meczu z Palace może odzyskać pewność siebie.
Eberechi Eze – błyskotliwy, nieprzewidywalny, skuteczny. Jeżeli Spurs chcą go latem, ten mecz to idealna okazja, by pokazał im, ile będzie kosztować.
Nasz typ - Tottenham 3:0 Crystal Palace
Choć oba zespoły mają wzrok utkwiony w finale, to Tottenham wydaje się być bardziej zmotywowany, by nie kończyć sezonu ligowego kompletnym fiaskiem. Przy możliwych rotacjach w składzie Palace, „Koguty” mają realną szansę na efektowny występ i trzy punkty, które mogą podciągnąć ich do 13. miejsca. Bo choć bilans sezonu ligowego będzie gorzki – nikt nie chce skończyć rozgrywek tuż nad strefą spadkową.
0 komentarzy ODŚWIEŻ