Felix Zwayer poprowadzi finał Ligi Europy w Bilbao. UEFA po raz kolejny wybrała sędziego, który budzi więcej pytań niż odpowiedzi. 21 maja Niemiec stanie między Tottenhamem a Manchesterem United – ale dla wielu to właśnie on będzie w centrum uwagi, a nie tylko piłkarze.
Przeszłość, która nie rdzewieje
Choć oficjalnie to drugi finał UEFA w karierze Zwyera – po ubiegłorocznej Lidze Narodów – jego nazwisko od lat pojawia się w zupełnie innym kontekście. W 2006 roku dostał sześciomiesięczny zakaz sędziowania za udział w aferze Roberta Hoyzera. Z jednej strony – to Zwayer pomógł ją ujawnić. Z drugiej – był częścią układu. Dostał karę, wrócił, zrobił karierę.
Czy to wystarczy, by dziś traktować go jak każdego innego arbitra? Dla niektórych – nigdy.
Bellingham mówił, co myślał
Gdy Jude Bellingham, jeszcze jako zawodnik Borussii Dortmund, po meczu z Bayernem wypalił: „Czego się spodziewać, skoro sędziuje ktoś, kto kiedyś ustawiał mecze?” – nie mówił tego z kapelusza. Dostał grzywnę, ale jego słowa długo jeszcze krążyły po niemieckich i angielskich mediach.
Podobne emocje pojawiły się przed półfinałem Euro 2024, gdy Anglicy mieli zagrać z Holandią. Zwayer znów został wyznaczony, a Gareth Southgate uciął temat jednym zdaniem: „To nawet nie podlega dyskusji”.
Bilbao z napięciem
Finał Tottenham – Manchester United zapowiada się na wyjątkowo gorący – i to nie tylko ze względu na stawkę. Obie drużyny mają swoje rachunki z europejskimi finałami. Obie chcą przełamać lata bez trofeów. Ale nad boiskiem w San Mamés unosić się będzie jeszcze jedna historia – ta z gwizdkiem w roli głównej.
UEFA wie, co robi. Wie też, że każdy kontrowersyjny gwizdek Zwyera będzie analizowany z każdej strony. Tylko czy to naprawdę najlepszy moment, by testować cierpliwość kibiców?
0 komentarzy ODŚWIEŻ