Dejan Kulusevski przeszedł operację kolana, ale w Tottenhamie nikt jeszcze nie spisuje go na straty przed finałem Ligi Europy. Do wielkiego starcia z Manchesterem United w Bilbao zostało kilka dni, a Spurs balansują na cienkiej granicy pomiędzy dramatem a nadzieją.
Kulusevski na granicy. Operacja, filmik i... obietnica powrotu
Szwed uszkodził kolano w ostatni weekend, w trakcie domowej porażki 0:2 z Crystal Palace. Diagnoza? Konieczna była szybka interwencja chirurgiczna — w środę Kulusevski trafił na stół operacyjny. Wydawało się, że to koniec sezonu. Ale Tottenham milczy. A sam zawodnik... przemówił.
Na Instagramie wrzucił wideo z najlepszymi momentami tego sezonu, dodając osobisty wpis:
„Dla tych, którym dałem radość w tym roku – dziękuję. Doceniam was i kocham. Modlę się za was. Nie smućcie się – jeszcze wrócimy. I każdy to poczuje.”
Trudno o bardziej wymowne przesłanie. Klub w oficjalnym komunikacie poinformował tylko, że Kulusevski rozpoczął rehabilitację z zespołem medycznym, ale nie zamknął przed nim drzwi do finału.
W tym sezonie 25-latek był jednym z najważniejszych graczy w ofensywie Spurs – 50 meczów, 10 goli, 11 asyst i ogromny wpływ na styl gry drużyny Postecoglou. Niedawno wrócił po urazie stopy i to jego występy z Eintrachtem Frankfurt i Bodo/Glimt pozwoliły Tottenhamowi zameldować się w finale w Bilbao.
Kadrowy rollercoaster – są straty, ale i powroty
Spurs w ostatnich tygodniach zostali mocno przetrzebieni przez kontuzje. Poza Kulusevskim urazy wykluczyły również Jamesa Maddisona i młodego Lucasa Bergvalla. Ale są też pozytywne informacje – na boisko wrócił kapitan, Heung-Min Son, który znów może być kluczową postacią w walce o pierwszy europejski triumf klubu od 1984 roku.
Ange Postecoglou tonował emocje, ale nie ukrywał zadowolenia po występie Koreańczyka przeciwko Palace:
– Fizycznie wygląda dobrze. Potrzebował minut i dostał je. Miał dziś mocną sesję treningową. Do meczu finałowego zostało 8-9 dni i jeszcze jedno spotkanie, które pozwoli go odpowiednio przygotować. Cieszymy się, że jest z nami – mówił szkoleniowiec.
Son: „Ten finał to brakujący element mojej układanki”
Dla Sona to coś więcej niż kolejny mecz. To osobista misja, której celem jest zdobycie upragnionego trofeum po 10 sezonach w północnym Londynie. Koreańczyk nie owijał w bawełnę podczas rozmowy z dziennikarzami ze swojego kraju:
– Przez lata brakowało mi jednego elementu do układanki. Myślę, że zebrałem już wszystkie inne. Teraz zostało to jedno – trofeum.
– Zawsze chciałem dokonać czegoś, czego nie udało się innym. Dlatego tu zostałem. Mam nadzieję, że to właśnie ten moment. Czuję, że to jest inne. Bardziej wyjątkowe niż wszystko, co było wcześniej.
Son ma na koncie 173 bramki w barwach Spurs, ale żadnego pucharu. Przeżył dwie bolesne porażki w finałach – w Lidze Mistrzów z Liverpoolem i w Carabao Cup z Manchesterem City. Teraz ma szansę nie tylko zapisać się w historii klubu, ale też dopełnić własną opowieść.
Reguilón kontra... kolega z drużyny
Na koniec nieco lżejszy akcent. Brennan Johnson miał delikatny uraz po przypadkowym starciu z Sergio Reguilonem… na treningu. Na szczęście skończyło się tylko na strachu.
– Chowam ich w watę na te ostatnie dni. Reggy wjechał w Brennana, a przecież grali w tej samej drużynie! – żartował Postecoglou.
Co dalej?
Tottenham ma jeszcze jedno ligowe spotkanie przed finałem. Kulusevski robi wszystko, by choć na chwilę znaleźć się na murawie w Bilbao. Son szykuje się na najważniejszy mecz w karierze. A Spurs? Wreszcie mają szansę napisać coś, czego nie udało się dokonać pokoleniu Kane’a i Llorisa.
Zbliża się wielki finał. I wygląda na to, że emocji nie zabraknie ani na boisku, ani poza nim.
0 komentarzy ODŚWIEŻ