Sukces w Lidze Europy, katastrofa w Premier League – dla kibiców Tottenhamu ten sezon był emocjonalnym rollercoasterem. Ale jak pokazuje historia, taki scenariusz w przypadku Kogutów wcale nie jest wyjątkiem. Wręcz przeciwnie – to swoisty klubowy paradoks, który od lat zdaje się nie mieć końca: jeśli Spurs sięgają po trofeum, niemal zawsze okupują to ligowym kryzysem.
Wystarczy spojrzeć na ostatnie cztery sezony, w których Tottenham zdobywał jakieś trofeum. Obecna kampania 2024/25 zakończona triumfem w Lidze Europy to najnowszy przykład – 17. miejsce w Premier League i aż 22 porażki to najgorszy wynik w historii klubu w erze Premier League. Ale jednocześnie – pierwsze trofeum od 2008 roku i bilet do Ligi Mistrzów.
Skądś to znamy? Oczywiście. Sezon 2007/08 – ostatni raz, gdy Spurs mogli cieszyć się z pucharu. Zespół Juande Ramosa wygrał Puchar Ligi, pokonując Chelsea na Wembley. Ligowo? Środek tabeli, żadnych fajerwerków. Zresztą – to ostatni raz, gdy Tottenham wylądował w dolnej połówce tabeli Premier League aż do teraz.
Idźmy dalej w przeszłość. Sezon 1990/91 i słynna ekipa Terry’ego Venablesa, która sięgnęła po Puchar Anglii. Jeszcze w listopadzie Spurs byli trzeci w tabeli, ale od czwartej rundy FA Cup coś się zacięło. W ostatnich 15 ligowych spotkaniach wygrali… jedno. Porażające? Tak, ale znajomo brzmiące, bo przecież zespół Postecoglou w końcówce obecnego sezonu zanotował niemal identyczny regres – tylko jedno zwycięstwo w ostatnich 12 meczach ligowych, gdy pełen fokus poszedł na Europę.
Między sukcesem pucharowym a solidnymi wynikami ligowymi Tottenhamu zdaje się istnieć dziwna, niemal matematyczna zależność. Albo jedno, albo drugie – nigdy oba naraz. Od czasu Pucharu Ligi w 2008 roku, Spurs przez 16 sezonów utrzymywali się na solidnym lub bardzo dobrym poziomie ligowym, ale nie zdobyli ani jednego trofeum.
Postecoglou przełamał tę niemoc – ale czy przypadkiem nie powielił przy tym starego wzorca? Jeśli Tottenham marzy o realnej walce o najwyższe cele na kilku frontach, będzie musiał w końcu zerwać z tą przeklętą symetrią. Bo choć puchar smakuje słodko, to ligowe upokorzenie wciąż zostawia gorzki posmak.
0 komentarzy ODŚWIEŻ