Tottenham w końcu to zrobił – po 17 latach przerwy sięgnął po trofeum, a echa tego sukcesu rozbrzmiewają daleko poza północnym Londynem. Jednym z tych, którzy nie mogli przejść obojętnie obok triumfu Kogutów, był José Mourinho. Choć gratulował kibicom i piłkarzom, nie byłby sobą, gdyby przy okazji nie przypomniał o Danielu Levym – i zrobił to w typowym dla siebie stylu: z uśmiechem, ale i z ukłuciem.
Powrót Spurs na podium – i do pieniędzy
Zwycięstwo Tottenhamu w Lidze Europy nie tylko zakończyło ponad dekadę bez trofeum, ale także otworzyło drzwi do gry w Lidze Mistrzów i... sporych pieniędzy. Mówi się nawet o zysku rzędu 180 milionów funtów, co znacząco poprawia sytuację klubu przed letnim oknem transferowym.
Dla kibiców – długo wyczekiwana radość. Dla piłkarzy – historyczny moment. Ale według Mourinho, dla Daniela Levy’ego najważniejsze są zupełnie inne aspekty.
„Tottenham zagra w Lidze Mistrzów, a dla pana Levy’ego to najlepsza wiadomość – miliony, które przynosi ta rozgrywka. Dla kibiców, dla zawodników, dla Ange’a – to tytuł. Mecz może nie był wielki, ale zrobili historię, bo Tottenham przez wiele lat niczego nie wygrał” – powiedział Mourinho w rozmowie ze Sky Sports.
Specjalny uśmiech dla... Sona
Choć Portugalczyk ma za sobą pracę w obu klubach, które walczyły w finale, nie ukrywa, że moment uniesienia pucharu przez Heung-min Sona wywołał u niego szczególne emocje. Koreańczyk – kapitan, symbol lojalności i serca – po dziesięciu latach w klubie wreszcie sięgnął po upragnione trofeum.
„Byłem rozdarty. Z jednej strony kocham United i mam świetną relację z Rubenem [Amorimem – przyp. red.], ale z drugiej widziałem Sona płaczącego z pucharem... Dla kibiców Tottenhamu to było coś wyjątkowego” – przyznał Mourinho.
Mourinho z klasą i... charakterem
Słowa Portugalczyka to mieszanka szczerych gratulacji, sentymentu i subtelnego przytyku – czyli dokładnie tego, czego można było się spodziewać po człowieku, który nie bez powodu nosi przydomek „The Special One”. Przypomnijmy, że Mourinho sam prowadził Tottenham w latach 2019–2021, ale został zwolniony tuż przed finałem Pucharu Ligi.
Tym razem to nie on prowadził Koguty do sukcesu, ale jak widać – Tottenham wciąż zajmuje ważne miejsce w jego piłkarskim sercu. A Levy? Cóż, pewnie sam wie najlepiej, ile to wszystko znaczy... dla budżetu.
0 komentarzy ODŚWIEŻ