Cristian Romero to jeden z tych piłkarzy, bez których Tottenham wygląda po prostu... inaczej. Brutalnie uczciwie – gorzej. Argentyńczyk, odkąd trafił do Premier League, stał się sercem defensywy Kogutów, a jego nieustępliwość, agresja i mentalność zwycięzcy to coś, czego brakowało tej drużynie w najważniejszych momentach – półfinałach, finałach, meczach o wszystko.
Nie dziwi więc, że Atletico Madryt zaczęło krążyć wokół Romero. Transfer? Byłby możliwy tylko za ogromne pieniądze. I choć kontrakt nie chroni Tottenhamu w nieskończoność, to klub jasno daje do zrozumienia, że nie zamierza się rozstawać z kluczowym graczem bez walki.
Romero sam też nie wygląda na zawodnika, który naciska na odejście. Wręcz przeciwnie – po triumfie w Lidze Europy zamieścił na Instagramie wymowny wpis: „Musimy iść dalej, to jest droga”. To przesłanie mówi wiele – o jego mentalności, ale też o tym, że może widzieć swoją przyszłość dalej na Tottenham Hotspur Stadium.
Dodatkowo, nie zapominajmy o relacji z Ange Postecoglou. Australijczyk nie raz podkreślał, jak ważny jest dla niego Romero. – To zwycięzca, takich potrzebujemy – mówił szkoleniowiec. I w tych słowach nie było kurtuazji, a czysta analiza potrzeb zespołu.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja z Richarlisonem. Tutaj Tottenham może być bardziej otwarty na propozycje. Brazylijczyk nie do końca spełnił oczekiwania, a ewentualna sprzedaż mogłaby pomóc w zbilansowaniu budżetu transferowego.
Co ciekawe, bardzo dobrze oceniany jest Dominic Solanke, który wykonał „kawał dobrej roboty”, jak mówią osoby związane z klubem. Nie ma jednak wątpliwości, że jeśli Spurs chcą iść dalej, Solanke powinien być raczej opcją numer dwa, niż liderem ofensywy.
Podsumowując – Romero jest nie na sprzedaż, Richarlison – być może tak, a Tottenham stoi przed kluczowymi decyzjami, które zdecydują o tym, czy kolejny sezon będzie krokiem w przód, czy kolejnym zawodem.
0 komentarzy ODŚWIEŻ