Sympatię do naszego szanownego sąsiada z północnego Londynu deklarują takie postaci jak pozbawiony wszelkiej charyzmy następca angielskiego tronu - książe Karol, czy numer jeden na liście najbardziej poszukiwanych terrorystów świata, Osama bin Laden. Kto zatem przyznaje się do kibicowania Tottenhamowi? Wypatrujemy sław na trybunach White Hart Lane.

Na wstępie wymieniliśmy dwóch kibiców Arsenalu z kręgu szeroko rozumianej polityki. Do tej listy można dołączyć "polski wątek" - byłego prezydenta, Aleksandra Kwaśniewskiego, który w czasie wizyty w Londynie zawitał między innymi na stadion Highbury. W tej dziedzinie Koguty są dość słabo reprezentowane, choć z drugiej strony osoby nas wspierające są dużo mniej kontrowersyjne. Co ciekawe, obu polityków, którzy kibicują Kogutom, łączy przynależność partyjna i sprawowana w przeszłości funkcja. Zarówno Iain Duncan Smith, jak i Michael Howard są bowiem członkami Partii Konserwatywnej i swego czasu byli jej liderami. Niestety, żaden z nich nie był godnym konkurentem dla obecnego premiera Wielkiej Brytanii, Tony'ego Blaira i obecnie znajdują się na bocznym torze polityki brytyjskiej.

Ciekawy melanż sympatyków Tottenhamu obserwujemy w grupie tzw. "celebrities", czyli osób z kręgu showbiznesu. Kibicem Spurs jest na przykład znany aktor brytyjski, notabene o adekwatnym dla sympatyka naszego klubu imieniu - Jude Law. Piosenkarzy reprezentuje przede wszystkim kultowa grupa Chas'n'Dave. Charles Hodges i David Peacock zaliczają się wręcz do grupy kibiców, określanej w Wielkiej Brytanii mianem "die-hard" (czyli popularnych "hardcore'ów"). Takie piosenki grupy jak "Ossie's Dream", "Hot Shot Tottenham", czy "It's Lucky for Spurs when the Year Ends in One" należą do kanonu utworów poświęconych naszemu klubowi. Inny rodzaj muzyki tworzy była członkini zespołu "Spice Girls" - Emma Bunton. Nie zmienia to faktu, że po rozwiązaniu grupy jest ona jedną z najpopularniejszych wokalistek w Wielkiej Brytanii. Trzecim twórcą muzycznym, który podobno "przyznawał się" do Tottenhamu był...Bob Marley. W tym przypadku trudno jednak o potwierdzenie tego faktu.

Jeśli chodzi o ludzi mediów, to zaskakujący jest fakt, że Tottenhamowi kibicuje amerykański prezenter jednego z najpopularniejszych talk-shows, Jerry Springer. Specyficzne poczucie humoru zapewne pomagało mu znieść ostatnie, chude lata Kogutów.

Wśród pisarzy mamy silną, południowoamerykańską reprezentację. Wystarczy jedynie wymienić ich nazwiska: Gabriel Garcia Marquez i Mario Vargas Llosa. Chyba najwybitniejsi literaccy przedstawiciele swojego kontynentu. Dodać do nich należy doskonale znanego czytelnikom Spursmanii Salmana Rushdiego (nie znających sprawy odsyłamy do odpowiedniego tematu na forum, traktującego o artykule Rushdiego na temat Tottenhamu). Co ciekawe, na Rushdiego już dawno została wydana zaoczna kara śmierci przez popleczników sympatyka The Gunners - bin Ladena. Powód? Pisanie prawdy o fundamentalistach islamskich.

Na koniec kilku ludzi sportu. Dość niezrozumiała jest sympatia, jaką darzy nasz klub legendarny norweski trener - Egil "Drillo" Olsen. Dlaczego niezrozumiała? Otóż "Drillo" zasłynął stosowaniem bardzo topornej, wręcz prymitywnej taktyki, jaskrawo kontrastującej z umiłowaniem Kogutów do finezyjnej gry piłką. Kolejny sportowiec był (a może nadal jest, nie śledzę jego dyscypliny zbyt dokładnie) najlepszym pływakiem na świecie. Ian Thorpe, bo o nim mowa, całkiem zasłużenie dorobił się przydomku "Thorpeda". Z kolei "naszym" człowiekiem w NBA jest jeden z najlepszych rozgrywających ligi, Steve Nash, zaś w NHL - szwedzki środkowy napastnik, Peter Forsberg.

Wymienieni sławni sympatycy Tottenhamu tworzą jedynie wierzchołek góry lodowej, rozpoznawalny dla kibiców w Polsce. Koguty jako jeden z najpopularniejszych klubów w Anglii mają bowiem dużo więcej znanych fanów, zwłaszcza wśród lokalnych "celebrities".

autor: Krzysztof Runowski (halabala)