Dzisiejszy mecz udowodnił nam dobitnie, że rywale klasy Peterborough czy Exeter przy grającej nawet rezerwowym składem Barcelonie nie odzwierciedlają formy zespołu. Tottenham był dzisiaj drużyną o klasę gorszą od swojego rywala, jednak paradoksalnie taka forma wystarczyła im do wywalczenia remisu. Spory kawał treningowej drogi jednak jeszcze przed naszymi zawodnikami, jeśli ci nie chcą popełnić błędów poprzedniego sezonu.
Patrząc na listę zawodników wybranych przez Harry'ego Redknappa na dzisiejszy pojedynek przeciwko FC Barcelonie można było dojść do wniosku, że manager Tottenhamu spotkanie przeciwko "Dumie Katalonii" uznaje za bardzo mało znaczący sparing, a już na pewno mniej ważny niż ostatnie zawody na St. James Park. Nie dość, że po raz pierwszy od dawien dawna odszedł od sprawdzonej taktyki 4-4-2 na rzecz tak nielubianej przez Spursmaniaków 4-5-1 (z grającym tuż za plecami Defoe, Modriciem), to jeszcze na ławce rezerwowych dał usiąść praktycznie tylko i wyłącznie "koguciej" młodzieży. Nazwiska takie jak: Bostock, Livermore, Rose czy Obika przestraszyć gwiazdorów Barcelony nie mogą, ale patrząc na całą sprawę trzeźwym okiem, gdyby zamiast nich siedział tam Dawson, Bent czy Pavlyuchenko, poziom adrenaliny we krwi graczy z Hiszpanii nie podniósłby się do jakiś oszałamiających rozmiarów. Na nasze szczęście Barcelona dopiero niedawno zebrała się na pierwszy po letniej przerwie trening, więc i jej skład zdecydowanie odstawał od tego normalnego. Fani, którzy nastawili się na grę Xaviego, Messiego czy Iniesty musieli obejść się smakiem.
Od początku z nasiąkniętą londyńskim deszczem murawą Wembley lepiej radziła sobie młoda Barcelona, która nie pozwalała na zbyt wiele graczom Tottenhamu. Nasi zawodnicy jakby przestraszeni nazwą rywala przez pierwsze 10 minut spotkania sporadycznie opuszczali własną połowę. Grająca bardzo ostrym pressingiem Blaugrana często już na 40 metrze od bramki Cudiciniego odbierała futbolówkę zawodnikom "Kogutów", a ci jakby nie za bardzo chcieli walczyć o jej odzyskanie, pozostawiając rywalom zdecydowanie zbyt dużo wolnego miejsca.
W 18 minucie po raz pierwszy przebłysk swojego niesamowitego talentu dał Bojan Krkic. Z wielką łatwością wymanewrował dwóch zawodników Tottenhamu, w tym grającego na środku defensywy Toma Huddlestone'a, po czym będąc oddalonym od bramki Cudiciniego o dobre 25 metrów próbował go lobować. Na nasze szczęście strzał nie za bardzo mu wyszedł, a włoski bramkarz nawet nie musiał interweniować.
Dwie minuty później znowu zaatakowała Barcelona. Schodzący ze skrzydła Rodriguez wbiegł w pole karne, po czym zdecydował się na mocny strzał, który na rzut rożny wybił Cudicini.
W 32 minucie Barcelona w końcu wyszła na prowadzenie. Yaya Toure z łatwością mijał kolejnych obrońców Tottenhamu, jednak w polu karnym został przez jednego z nich zablokowany. Do wolno stojącej piłki doskoczył Bojan Krkić, który mocnym strzałem w krótki róg bramki otworzył wynik spotkania.
Po chwili gdyby nie nadwrażliwość sędziego bocznego powinniśmy przegrywać już różnicą dwóch trafień. W sytuacji sam na sam z Cudicinim znalazł się Rodriguez, lecz pomocnik głównego arbitra zdecydował się podnieść do góry chorągiewkę, sygnalizując tym samym pozycję spaloną zawodnika Barcelony. Jak pokazały liczne powtórki był to ewidentny błąd sędziego.
W 39 minucie w końcu groźnie zaatakował Tottenham. Wspaniałe prostopadłe podanie od Palaciosa do Modricia wykończone zostało przez Chorwata strzałem, który ku ogromnemu rozczarowaniu fanów Spurs wylądował na poprzeczce. Chwilę później jeszcze lepszą sytuację miał Assou-Ekotto, lecz jego uderzenie nad bramką z wielkim trudem przeniósł Albert Jorquera.
Do przerwy wynik nie uległ już zmianie. Druga drużyna Barcelony przeważała w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła nad graczami Tottenhamu, którzy bardzo rzadko opuszczali własną połowę. Szczególnie źle funkcjonował środek pola. Wszyscy z nas chyba najbardziej bali się o to jak działać będzie eksperymentalne zestawienie stoperów: Corluka - Huddlestone, lecz to nie oni w głównej mierze przyczyniali się do fatalnej postawy Spurs w pierwszych 45 minutach. Konia z rzędem temu, kto widział choć jedno dobre podanie Jenasa, typowo "aaronowy" rajd Lennona prawą stroną boiska, a także dla wiedzącego kto tak naprawdę grał w Tottenhamie na lewej pomocy.
Po przerwie w składzie Tottenhamu zaszły cztery zmiany. Szansę debiutu w pierwszej drużynie Spurs dostał Kyle Naughton, a oprócz niego na boisku pojawili się Gomes, Keane i Chimbonda, zmieniając Cudiciniego, Huttona, Jenasa i O'Harę. Do środka pola w miejsce niewidocznego JJ'a przesunięty został Tom Huddlestone, którego miejsce w obronie zajął Pascal Chimbonda.
Zmiana stron ewidentnie lepiej przysłużyła się Tottenhamowi, który w końcu zaczął grać piłką, a nie tylko biegać za nią. Na pewno czynnikiem decydującym było odejście od fatalnego systemu 4-5-1, w jakim grać zwyczajnie nie umiemy. Nie przekładało się to co prawda na sporą ilość sytuacji podbramkowych, ale sama gra wyglądała lepiej.
W 72 minucie przed znakomitą szansą stanął Jeffren Suarez, jednak jego mocne uderzenie z dwudziestu metrów spokojnie obronił nominalnie pierwszy bramkarz "Kogutów", Gomes.
W 83 minucie udało nam się doprowadzić do wyrównania. "Gol z niczego", tak fachowcy określają tego rodzaju trafienia. Znakomite dośrodkowanie z lewej strony Benoit Assou-Ekotto celnym strzałem głową wykończył dopiero co wprowadzony na murawę Jack Livermore, radując przy tym zgromadzonych na trybunach Wembley kibiców Spurs.
Wynik już do końca spotkania nie uległ zmianie. Rezultat sam w sobie może nas cieszyć. Zremisowaliśmy w końcu z najlepszą w Europie drużyną. Jeśli jednak spojrzymy na skład Barcelony, jakim ta drużyna wybiegła na dzisiejsze spotkanie możemy zadać sobie pytanie: czy to my jesteśmy tacy słabi, czy młodzieżowe drużyny Blaugrany tak wspaniale przygotowane?
Składy:
Tottenham: Cudicini,- Hutton, Assou-Ekotto, Corluka, Huddlestone,- Lennon, Jenas, Palacios, O'Hara, Modric,- Defoe
Ławka rezerwowych: Gomes, Chimbonda, Dervite, Naughton, Bostock, Livermore, Rose, Keane, Obika
Barcelona: Jorquera,- Caceres, Montoya, Sanchez, Fontas,- Abidal, Toure, Gudjohnsen,- Assulin, Rodriguez, Bojan
Ławka rezerwowych: Pinto, Dalmau, Henrique, Muniesa, Victor, Rueda, Keita, Dos Santos, Suarez, Ruben, Oriol
Sędzia: Mark Halsey
34 komentarzy ODŚWIEŻ