Po przerwie spowodowanej meczami eliminacji do Mistrzostw Świata, Tottenham w końcu mógł zaprezentować swój najnowszy nabytek, czyli sprowadzonego z Portsmouth Chorwata, Niko Kranjcara. Wcześniej było to niemożliwe, bo zawodnik przebywał właśnie na zgrupowaniu swojej reprezentacji. Kranjcar w koszulce Spurs będzie grał z numerem 21.
Trener popularnych "Kogutów", Harry Redknapp zapewnia, że Kranjcar nie jest opcją zastępczą, w czasie gdy kontuzjowany jest podstawowy zawodnik Spurs, Luka Modric, lecz z czasem stanie się integralną częścią wyjściowej jedenastki, i z taką to właśnie myślą, sprowadził Niko na White Hart Lane. Wszystko dopinało się w ostatnich godzinach letniego okienka transferowego, a kwota jaką Tottenham musiał zapłacić za Kranjcara wynosić miała około 3 milionów funtów. Trzeba przyznać, że tak niska cena jest zaskoczeniem (przecież krakowska Wisła za podobne pieniądze chciała oddać Fulham Pawła Brożka), lecz Kranjcarowi za rok kończył się kontrakt z Portsmouth, więc letnia przerwa była ostatnią okazją, by "The Pompeys" na zawodniku zarobiło. Niewiele, bo niewiele, ale zawsze. Kilka dni wcześniej w odwrotną stronę powędrowali Kevin Prince Boateng (transfer definitywny) i Jamie O'Hara (wypożyczenie do stycznia). Można więc przypuszczać, że wszyscy ci zawodnicy stanowili elementy wymiany na linii Londyn - Portsmouth.
Sam Kranjcar podczas prezentacji wypowiedział kilka słów, w których wspomniał o zadowoleniu po transferze do Tottenhamu.
"Jestem szczęśliwy, że mogę tu być. Dołączenie do Spurs jest wielkim krokiem do przodu w mojej karierze. Tutaj mogę cały czas się uczyć. Chcę strzelać bramki, i pomóc drużynie osiągnąć cele, jakie przed sobą stawiamy".
W mojej opinii sprowadzenie Kranjcara było znakomitą decyzją. Wiem, że nie warto chwalić dnia przed zachodem słońca, a sam Chorwat nie kopnął jeszcze oficjalnie piłki w barwach Spurs, lecz Niko był jednym z tych zawodników, których w koszulce Tottenhamu chciałem ujrzeć od dawna. Muszę przyznać też, że zanim do "Kogutów" dołączył Modric myślałem, że to właśnie Kranjcar byłby większym wzmocnieniem. Poprzedni sezon pokazał, że odrobinę się myliłem, a skład ekipy z White Hart Lane trudno wyobrazić sobie teraz bez filigranowego rozgrywającego rodem z Chorwacji.
Na razie Kranjcar z pewnością będzie zastępował Modricia na lewej stronie pomocy. Sądzę jednak, że kiedy już Luka wznowi treningi, zmieni się i samo ustawienie Tottenhamu. Na chwilę obecną druga linia Spurs powinna wyglądać tak:
Lennon - Palacios - Huddlestone - Kranjcar
I przez kilka najbliższych spotkań właśnie ta czwórka zawodników powinna stanowić pomoc Tottenhamu. Kiedy jednak do zdrowia powróci Luka Modric, Redknapp, będzie mógł trochę zamieszać w składzie. Prawa pomoc zarezerwowana jest dla Aarona Lennona, którego nikt nie jest w stanie z podstawowej jedenastki wygryźć. David Bentley może się starać, harować jak wół, lecz i tak pewnie grać będzie tylko w meczach pucharowych.
Kombinować można z resztą pozycji. Na środku występować będą mogli: Wilson Palacios, Niko Kranjcar, Luka Modric, Tom Huddlestone, Jermaine Jenas, a od biedy nawet Ledley King. Mając do wyboru tylu piłkarzy, Redknapp będzie musiał rotować składem, by nie stać się przewidywalny jak Beenhakker i jego reprezentacja.
W mojej opinii, gdy wszyscy będą już zdrowi, najsilniej wyglądać będzie formacja ustawiona właśnie tak:
Lennon - Palacios - Modric - Kranjcar
Luka Modric w końcu będzie mógł zejść do środka i zająć się rozgrywaniem piłki, a Niko Kranjcar zajmie jego miejsce na lewej stronie pomocy (czyli dokładnie tak, jak wygląda to w reprezentacji Chorwacji). Jeśli Redknapp chce jeszcze bardziej zamieszać w głowach trenerów rywali, nasz chorwacki duet pomocników może się również wymieniać pozycjami (bo przecież obydwaj potrafią równie dobrze zagrać na lewej stronie, jak i na środku). Zresztą, tak właśnie wyglądają kłopoty bogactwa, które mogą być udziałem Spurs, jeśli drużynę z Londynu zaczną omijać kontuzję ważnych graczy.
6 komentarzy ODŚWIEŻ