Wczorajszego, wtorkowego wieczoru miałem okazję potorturować się meczem Portsmouth z Sunderlandem. Sposobność tą rzecz jasna wykorzystałem, czego efektem jest niniejszy tekst, ociekający subiektywizmem. Subiektywizmem przez duże 'S', jak 'Sunderland'. Zaznaczam to wyraźnie co by podkreślić raczej luźny ton tegoż artykułu (coś za dużo wyróżnień mi się nazbierało w tym zdaniu).
Pierwszy akapit, którym możecie się napawać kilka linijek wyżej wskazuje na pewną dwuznaczność. Jaki rodzaj tortur miałem na myśli? Niezwłocznie spieszę z wyjaśnieniami. Na pewno nie chodzi mi tutaj o jakość transmisji z Sopcasta - tej po prostu nie było. Po sprawdzeniu kilku linków zdecydowałem się więc na transmisję z przeglądarki. 3...2...1...Buffering...Witamy w piekle, na Fratton Park, gdzie Pompey podejmowali minionego dzionka ekipę Steve'a Bruce'a!
Bogu dzięki za angielski komentarz, inaczej nie rozróżniłbym Benta od Fernando Torresa. Na szczęście po kilku minutach szło się przyzwyczaić i w miarę ogarniać co się dzieje na boisku. Pierwsza część tortur zainicjowana, ale poskromiona. Przejdę więc do sedna, a konkretnie do bratobójczego pojedynku dwóch Kogutów. Zdążyliście się już chyba domyślić, że rzetelne zestawienie umiejętności tych dwóch piłkarzy jest kompletnie abstrakcyjne na chwilę obecną i istnieje kilka powodów takiego stanu rzeczy. Po pierwsze pozycja na boisku. Alan Hutton to prawy obrońca i, o dziwo, na takiej też pozycji wystąpił wczoraj przez pełne 90 minut. Jamie O'Hara to z kolei pomocnik, który na papierze jest podłączony pod dwóch napastników a w praktyce biega od pola karnego, do pola karnego.
Po drugie pozycja w drużynie - Szkot chce zażyć trochę regularnej gry i wzmocnić prawą stronę. Anglik natomiast musi odgrywać rolę wybawcy. Jeden trenuje ze swoją drużyną raptem od 2 tygodniu, drugi od przeszło pół sezonu. Można mnożyć podobnych zestawień jeszcze przez jakiś czas, ale zostaniemy z tymi najważniejszymi i przejdziemy dalej, do subiektywnej oceny meczu w wykonaniu naszych podopiecznych.
Zacznę może od Huttona. Nie wiem jak wcześniej prezentował się Mensah, że Bruce tak bardzo się zachwycał przybyciem Szkota do klubu. W każdym bądź razie, na podstawie tego jednego meczu mogę powiedzieć, że Alan zaliczył solidny występ i nic ponad to. Lepiej mu w ataku niż obronie, ale to nie było tajemnicą. Podobnie jak to, że kocha długie rajdy prawą stroną z piłką. Warunki fizyczne ma i to nie podlega dyskusji. W konfrontacjach bezpośrednich z rywalami był, zapożyczę sobie tekst z FMa, napakowany jak kabanos. Ale to był taki Alan, jakiego znamy z (kilku) występów w Tottenhamie - trochę nieokrzesany taktycznie (mam piłę to rura do linii końcowej) i niepewny w obronie (w porównaniu do naszych obrońców). Nie twierdzę, że Dindane to zły piłkarz (który swoją drogą został MotM), ale Alan dawał się "robić" reprezentantowi WKS. Myślę, że to kwestia skupienia i dobrego ustawiania się (szczerze, to mógłby teraz Bale'owi buty czyścić i cieszę się, że mogę to napisać właśnie w kontekście Walijczyka). Zobaczymy czy to wypożyczenie coś mu da, prócz miejsca w wyjściowej XI.
A co z Jamiem? Pytanie powinno brzmieć raczej: co z Portsmouth? Niechybnie zbliżamy się do kolejnej dygresji... Sam mecz był kolejną formą tortury, choć to może jednak za mocne słowo, bo przecież było sporo emocji, jak np. czerwona kartka dla eks-Koguta Rochy i wzorowo wykonany rzut karny przez Benta (Jermain ucz się!), dwie czerwone dla piłkarzy Sun'landu, kilka świetnych okazji zmarnowanych przez piłkarzy P'smouth czy wreszcie gol na 1:1 autorstwa Dindane w 90 minucie (asystował oczywiście Jamie). Mimo tych atrakcji, mecz był typowym starciem drużyn z dolnych kresów tabeli, ot taka bieganina, strata piłek, frajerstwo Sunderlandu (gdyby chcieli, w pierwszej połowie mogło być i 3:0) i w końcu jakiś uśmiech losu dla Pompey. Torturą było też oglądać wyczyny sędziego. Kevin Friend - jeśli zobaczycie, drodzy Spursmaniacy, że ten jegomość sędziuje nasz mecz, od razu weźcie pół paczki uspokajaczy, bo przy tym facecie Howard Webb wydaje się być duszą towarzystwa polskich kibiców. Portsmouth to bardzo dziwna drużyna. Ach, ileż ironii jest w tych słowach wygłoszonych przez kibica Tottenhamu! - chodzi mi naturalnie nie o te P'smouth grające w Londynie na WHL tylko o te z Fratton Park :) Prześladuje ich pech i długi. Zbieranina piłkarzy, których nie udało się sprzedać w zimowym okienku próbuje walczyć o utrzymanie. Klub tonie a Grant rozmawia sobie przez komórkę podczas meczu.
Myślę, że zarówno kibice jak i trener chcieliby jeszcze trzech takich Jamie'ich. Nie chcę układać pieśni pochwalnych O'Harze, ale trzeba z góry założyć - nie jest mu łatwo. Mimo tego chciał tu wrócić. O'Hara to rozgrywający. Nie jest jednak wyraźnym liderem pokrzykującym na kolegów (to raczej zadanie Jamesa), nie przypomina pod tym względem Robbiego K. Ale! No właśnie. Sądzę, że z racji dobrych not jakie zbiera już od jakiegoś czasu, ocenę jego gry można potraktować nieco rzetelniej. Byłem zaskoczony jego podaniami. Szybkie, krótkie, do nogi bądź dalekie, dynamiczne do zgaszenia na klatkę albo główkę. Niemal wszystkie podania dochodziły do adresatów. Jego piłki podawane do któregoś z napastników praktycznie otwierała drogę do bramki (a okazji mieli dokładnie 12, więc tak źle jakby się mogło wydawać). Kolejną fajną rzeczą była umiejętność gry pod presją. Jamiemu nie przeszkadzało to, że na plecach usiadł mi silnie zbudowany Jones - Anglik mimo to potrafił podnieść głowę, popatrzeć, machnąć ręką na kolegów z zespołu by po chwili podać im dobrą piłkę. Jak już wcześniej wspomniałem, każda groźna sytuacja była rozpoczynana przez O'Harę.
Tak to właśnie (nie)wyglądało wczoraj na streamie. Zastanawiam się już tylko czy Pompey to dobre miejsce dla O'Hary? Na pewno jest piłkarzem kluczowym i to dodaje mu charakteru. Strach pomyśleć gdyby i ten mecz jego drużyna przegrała. Ale czy przegrana za przegraną i wiecznie okupowane miejsce 20. w końcu nie zemści się na psychice młodego Anglika? Jak on ma poczuć zasłużony smak zwycięstwa po ciężkiej walce skoro drużyna ciągle dostaje w dupę? Ale to już jest materiał na kolejny artykuł.
9 komentarzy ODŚWIEŻ