Wynik meczu z Newcastle to sprawa drugorzędna. Na pierwszy rzut oka widać, że przy wsparciu piłkarzy Andre Villas-Boas może z tą drużyną osiągnąć wiele. Jednak potrzebuje także odpowiednich ruchów prezesa Daniela Levy’ego, który ponownie z Tottenhamu robi maszynkę do robienia interesów, z nastawieniem, żeby „kasa się zgadzała”. Bez ryzyka nie ma zabawy.
Każdy w naszym klubie zaakceptował fakt, że płace nie przekraczają pewnego limitu i dzięki temu mamy pewien kłopot z głowy – nie kłócą się nasi piłkarze o podwyżki wiedząc, że nic nie zdziałają, bo wszyscy przy White Hart Lane tyle zarabiają. Inaczej sprawa ma się z chętnymi do gry w Tottenhamie, którzy mając sześciocyfrowe płacowe oferty z czołowych klubów, nie palą się do występów w Północnym Londynie. Z tego powodu Adebayor opuścił Arsenal, a teraz najprawdopodobniej nie trafi na stałe do Tottenhamu.
Duże ego, mała szabla
Czy sagi transferowe w Tottenhamie muszą zawsze kojarzyć się z kłótnią o każdego funta, wieloletnimi negocjacjami i dobijaniem się po kolejnych zawodników do ostatniego dnia okienka? Niestety tak, a potwierdza to Luka Modrić, po którego zgłosił się Real Madryt, a wiadomo, że ofert od „Królewskich” się nie odrzuca. Nie mając takich pieniędzy, takich możliwości, takich piłkarzy i takiej marki – Daniel Levy próbuje równać do najlepszych walcząc o swoich zawodników w sposób dość kontrowersyjny, a na pewno ośmieszający nas w oczach innych. Nie tylko dlatego, że każdy kto wybiera się na WHL wie, że w Tottenhamie nie zarobisz więcej niż 90 tysięcy tygodniowo, prezes będzie rzucał ci kłody pod nogi przy ewentualnym transferze, kłócąc się o grosze (Keane, Kranjcar, Pavlyuchenko – wymieniać można bez końca, a ostatecznie i tak byliśmy stratni), ale również z tego powodu, że takimi zachowaniami wywołujemy wśród klubów słuszne wrażenie, że możemy płacić więcej niż inni. Czy machanie szabelką jest godne takiego klubu jak Tottenham?
Kasa się zgadza, kadra nie
A następców jak nie było, tak nie ma. Oczywiście optymalnym rozwiązaniem byłoby znalezienie ich już w naszych szeregach, ale Tom Huddlestone po rocznej przerwie może długo wracać do formy, a AVB chyba nie jest fanem jego talentu. Kranjcar odszedł, Pienaar odszedł, Modricia też już praktycznie nie ma. W meczu z Newcastle na środku musieli grać Sandro z Livermorem. Za Redknappa z całą pewnością ten mecz byłby dużo bardziej chaotyczny, ponieważ w ustawieniu z eksperymentalną parą rozgrywających zawsze dochodziło do słabszych występów Spurs. Najgorszy jest jednak fakt, ze środkowy pomocnik potrzebuje czasu, żeby zgrać się z resztą zawodników i poczuć to, czego oni od niego oczekują. Kupienie kogokolwiek nie rozwiąże naszego problemu od razu. Z pewnością byłoby pomocne dwa miesiące temu.
Krok za innymi
Z napastnikiem jednak nie ma takiego problemu. Czy przyjdzie dziś, czy ostatniego dnia okienka – jeśli ma olbrzymie umiejętności, zrobi swoje z marszu, nawet z niedopasowanym obuwiu. Berbatov, Adebayor – ktokolwiek.
Patrząc na to, co pokazywały letnie nabytki czołowych drużyn można poczuć się dość kiepsko. Eden Hazard zagrał fenomenalne zawody dla Chelsea, Santi Cazorla praktycznie jako jedyny w Arsenalu zaprezentował się na miarę oczekiwań, Kagawa również nie zawiódł, mimo że zawiedli jego koledzy. Na nasz błysk trzeba czekać, ale chyba każdy kibic Spurs ma wrażenie, że ponownie w tej układance zgubiono kilka puzzli.
26 komentarzy ODŚWIEŻ