Kto by się spodziewał, że drużyna z League Two zgotuje nam taki mecz na White Hart Lane. Wycombe Wonderers zagrali bardzo odważnie i napędzili kibicom Tottenhamu niezłego stracha. Skapitulowali dopiero w doliczonym czasie gry, po uderzeniu Sona, Tottenham zapewnił sobie zwycięstwo 4-3.
Mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia Wycombe. Już w pierwszej minucie mogli objąć prowadzenie, ale gospodarzom dopisało szczęście, a może po prostu zabrakło zimnej krwi kapitanowi Chairboys Paulowi Hayesowi, który prostą piłkę uderzył nad poprzeczkę.
Jak to mówią, co się odwlecze to nie uciecze, bo w 24 minucie Paul Hayes zdobył prowadznie dla gości. Co nawet nie było zaskoczeniem, patrząc na grę obronną Tottenhamu. Nasi obrońcy popełniali proste błędy, między Wimmerem a Carterem-Vickersem nie było zrozumienia, a Dier przez większość meczu był niezauważalny. Bramka wisiał w powietrzu od początku spotkania.
Nikt jednak nie spodziewał się, że Wycombe podwoi prowadzenie. Rzut karny podyktowany na rzekomym faulu Cartera-Vickersa wykorzystał Paul Hayes. Obrońca Tottenhamu wykonując wślizg nie dotknął piłki, ale kontakt z rywalem też był niewielki. Sytuacje sprytnie wykorzystał Wood, wiedząc że z takiego kąta więcej nie ugra, spektakularnie upadł, a sędzia nie miał wątpliwości.
W drugiej połowie Tottenham wyglądał już znacznie lepiej i zaczął wyglądać jak drużyna z Premier League. Na boisku pojawił się Janssen, który zastąpił bezproduktywnego N'Koudou.
W 60 minucie gospodarze zdobyli bramkę kontaktową. Rzut rożny wykonywał Trippier. Obrońca odbił piłkę głową, ale ta spadła po lewej stronie boiska pod nogami Sona. Koreańczyk po kilku krokach, uderzył po krótkim słupku, a piłka dostając lekkiego rykoszetu od nóg obrońcy, minęła zaskoczonego bramkarza.
Pochettino doknał dwóch zmian, na boisku pojawili się Alli i Dembele, czyli liderzy naszego środka pola . 5 minut później Spurs wyrównali wynik spotkania. Jedenastkę dla Tottenhamu wywalczył Vincent Janssen. Balansem ciała zwiódł obrońcę Wycombe, a ten ratując się z opresji, powalił napastnika na murawę. Rzut karny wykorzystał holenderski snajper, który przynajmniej pod tym wzgledem nie zawodzi w barwach Tottenhamu.
Mecz zaczął się układać po naszej myśli i wtedy po brutalnym wejściu kolanem, boisko musiał opuścić Trippier. Pochettino wcześniej wykorzystał limit zmian i Spurs musięli kontynuować mecz w dziesiątkę. To wybiło drużynę z rytmu i nasze akcje straciły impet.
Wszyscy zaczęli się już godzić z remisem i rewanżem w Wycombe. Na kilka minut przed końcem, nieobecność prawego oborńcy wykorzystał Weston, przerowadzajac kontratak lewą flanką. Dośrodkował w pole karne wprost na głowę Thompsona, który z łatwością znalazł drogę do bramki Vorma. Nasza obrona znów spisała się beznadziejnie.
Do końca regulaminowego czasu gry zostało 6 minut, kibice Spurs w głowach pisali już czarne scenariusze. Wtedy fatalnie piłkę wybił Blackman, która spadła na głowę Dembele. Belg odrazu podał do Alli. Po lewej stronie na czyste pole wychodził Janssen, tworząc sporo miejsca dla Dele Alli na oddanie strzału. Pomocnik Spurs zrobił to jak zawodowiec. Spojrzał jak ustawiony jest bramkarz, przełożył piłkę na druga nogę i umieścił ją w siatce.
Sędzia doliczył 6 minut, co dało nadzieje, że jeszcze uda się coś zrobić w tym meczu. W ostatniej minucie składną akcję przeprowadzili Son i Janssen. Roklepali obronę Wycombe i w dogodnej sytuacji znalazł się Son. Uderzył po dalszym słupku. Na linii strzału znalazł się obrońca, ale nieudolnym wybiciem wpakował sobie piłkę do siatki.
Wycombe chyba nie zasłużyli na taki wynik. Zagrali bardzo odważnie, nie murowali bramki, jak to zwykle bywa w takich meczach. To spotkanie pokazało piękno Pucharu Anglii, mecz dał nam sporo emocji i szczęśliwe zakończenie. Nie myślałem, że pokonanie drużyny z League Two da mi tyle radości. W poniedziałek o 20:20 losowanie kolejnej rundy, tym razem niezależnie od przeciwnika, nie powiem, że to łatwe losowanie.
3 komentarze ODŚWIEŻ
"Na boisku pojawił się Janssen, który zastąpił bezproduktywnego N'Koudou."?
"po brutalnym wejściu kolanem, boisko musiał opuścić Trippier"?
Inny mecz oglądaliśmy? :) Faul CCV był pczywisty, N'Koudou - ok, nie był jakś świetny, ale w pierwszej połowie nikt w ofensywie nie wyglądał dobrze (moze poza Sonem), a akurat Francuz próbował chociaż cokolwiek zrobić. Moim zdaniem jego występ był zdecydowanie lepszy od Sissoko i Onomaha (który nawiasem mówiąc przez 2 lata chyba żadnego postępu nie zrobił). Z tym brutalnym wejściem w Trippiera to już całkiem Autora poniosła fantazja - starcie jakich w piłce są setki - a, że akurat skończyło się urazem jednego z zawodników to czysty niefart. Brutalności to tam za cholerę się nie dopatrzyłem