Wczoraj Koguty uległy Liverpoolowi w finale Ligi Mistrzów i to drużyna z Merseyside sięgnęła po trofeum. Bramki strzelili Mohamed Salah oraz Divock Origi.
Powrót Harry’ego Kane i brak Lucasa w pierwszej jedenastce
Anglik w wygranym 1-0 starciu z Manchesterem City doznał kolejnej kontuzji kostki. W skutek tego zdarzenia pauzował siedem tygodni, jednak Mauricio Pochettino zdecydował wystawić swojego supersnajpera od pierwszej minuty. Harry Kane zagrał nienajlepsze spotkanie, nie był widoczny i jego gra praktycznie nic nie dawała drużynie. Lucas Moura, który w pojedynkę zapewnił Spurs grę w finale, strzelając hattricka w meczu z Ajaxem, zaczął mecz na ławce. Na boisku pojawił się dopiero w 66. minucie i również niewiele wniósł do gry Tottenhamu.
Solidny Son i Rose
Koreańczyk przyspieszał akcje Kogutów, oddawał wiele strzałów i celnie podawał do kolegów z drużyny. Boczny obrońca reprezentacji Anglii niejednokrotnie biegł wzdłuż linii bocznej i dogrywał w pole karne do niestety nieskutecznych tego dnia napastników. Ci piłkarze jak najbardziej zasługują na pochwałę.
Spadek formy Alliego oraz Eriksena
Kiedyś wymieniani byli jako jedni z najlepszych ofensywnych pomocników na świecie, dzisiaj oboje zaliczają regres. Wczoraj ta dwójka była niewidoczna na boisku, a kiedy już mieli piłkę przy nodze, spowalniali większość akcji. Christian Eriksen miał okazję, aby się zrehabilitować, uderzając świetnie z rzutu wolnego, jednak Alisson tego dnia był nie do pokonania. Miejmy nadzieję, że gra tych dwóch panów w następnym sezonie ponownie będzie wyglądać jak chociażby dwa lata temu.
Kontrowersyjny karny
Już kilkadziesiąt sekund po pierwszym gwizdku sędzia Damir Skomina podyktował rzut karny dla Liverpoolu. Powodem tej decyzji był rzekomy kontakt piłki z ręką Sissoko. Zdania na ten temat są podzielone. Jedenastkę wykorzystał Mohamed Salah, lecz Hugo Lloris był naprawdę blisko obrony tego strzału.
Nienajgorsza gra Tottenhamu
Lillywhites stworzyli sobie więcej sytuacji bramkowych, mieli większe posiadanie piłki oraz podawali częściej od Liverpoolu. Zabrakło skuteczności, szczęścia i doświadczenia.
Słabe widowisko
Po niesamowitych półfinałach oczekiwano jeszcze lepszego finału. Niestety mecz rozczarował, a dla wielu kibiców najciekawszą częścią spotkania był moment, w którym na boisko wbiegła modelka Kinsey Wolanski.
Mądra gra Liverpoolu
The Reds wygrali, lecz statystyki przemawiały na korzyść Tottenhamu. Piłkarze z Anfield stosowali się do zaleceń trenera, byli zabójczo skuteczni oraz wspaniale bronili się przed atakami rywali.
Niestety Tottenham nie sięgnął po trofeum, lecz kibice powinni być dumni z piłkarzy, którzy walczyli do samego końca. Bolesna porażka, ale jest to równoznaczne ze zdobyciem ogromnego doświadczenia. Wydaje się, że transfery to teraz priorytet. Trzeba wierzyć, że następny sezon będzie lepszy i czekać na ruchy klubu w okienku transferowym. #COYS
3 komentarze ODŚWIEŻ